Uczelnie wyższe, tym bardziej publiczne, od zawsze były ostoją wolnej wymiany poglądów i postaw politycznych poszczególnych jednostek. Przynajmniej tak było dotychczas. Lubelski Uniwersytet Marii-Curii Skłodowskiej złamał tę zasadę.
Uniwersytety od zawsze brały czynny udział w budowie nowoczesnej polskiej myśli politycznej. Jej geneza sięga jeszcze czasów zaborów, kiedy to młodzi, ambitni oraz kochający nasz kraj patrioci zrzeszali się w tajnych organizacjach, wielokroć opartych właśnie na studentach największych i najznamienitszych polskich uczelni wyższych czy to w Krakowie, czy to w Poznaniu, czy to w Wilnie.
Podobnie było po wojnie, kiedy to uniwersytety, choć mocno piętnowane i inwigilowane przez władze komunistyczne, starały się rozwijać indywidualizm wśród swych uczniów poddawanych komunistycznej propagandzie. Trzeba przy tym pamiętać, że w dużej mierze to właśnie studenci, wraz z robotnikami, brali udział w strajkach przeciwko panującemu wówczas czerwonemu reżimowi, częstokroć ponosząc przez to poważne konsekwencje.
Po odzyskaniu pełnej niezależności po ’89 roku wielu uważało, że czasy konspirowania swych poglądów bezpowrotnie przeminął, a uczelnie jawnie będą wspierać swoich studentów w rozwoju intelektualnym oraz w poszerzaniu ich horyzontów myślowych. Nikogo nie kategoryzując. Sam, urodziwszy się już w pełni wolnej Polsce uważałem, że tak będzie. Do czasu.
Jak bowiem okazało się wczoraj, nie wszystkie uczelnie wyższe podchodzą do danej sprawy w owy sposób. A przede wszystkim nie Uniwersytet Marii-Curii Skłodowskiej, jeden z dwóch – obok Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego – największych uniwersytetów w Lublinie. Dokładniej rzecz ujmując mowa tutaj o jego wydziale politologii, na którym systematycznie odbywają się wykłady z mniej bądź bardziej znanymi ludźmi o takich lub innych poglądach. Politologia, studia czysto polityczne. Chciałoby się rzec – oprócz szerzenia treści komunistycznych czy nazistowskich wolno tam mówić o wszystkim.
I faktycznie, mówi się. Tfu, mój błąd – mówiło. Dokładnie 29 listopada pojawił się tam Pan poseł Robert Biedroń, który rozmawiał/promował sytuację LGBT (lub ogólnie osób innych niż heteroseksualnych, których liczba w Polsce sięga według niego około 2 milionów…) w Polsce. Żeby było jednak ciekawiej, jeszcze tego samego dnia odwołano zaplanowaną na dzień kolejny debatę pomiędzy innym posłem z Ruchu Palikota, Michałem Kabacińskim, a rzecznikiem prasowym Obozu Narodow-Radykalnego Marianem Kowalskim. Dwoma dość mocno rozpoznawalnymi osobistościami w Lublinie. I tu zaczyna się absurd. Powód? Osoba, która posiada tak skrajne i zakazane (!) poglądy jak Pan Marian nie powinna występować przed studentami.
Całość tej szopki wywołał jeden z dziennikarzy Gazety Wyborczej, który zadzwonił do osoby, która sprawowała pieczę nad kołem, które organizowało całość wizyty i poinformował ją o tym, kto ma 30 listopada wystąpić. Ta zarzekła się, że o niczym nie wiedziała, potępia przedsięwzięcie i w trybie natychmiastowym odwołuje konfrontację.
Jej tematem miał być patriotyzm oraz miniony Marsz Niepodległości, gdzie po jednej stronie "barykady" stał Kowalski, a po drugiej Kabaciński. Czyli rzecz jak najbardziej normalna i jeszcze "gorąca" biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia. I tym bardziej ciekawa, że dzień wcześniej Pan Biedroń mówił o jakże złej sytuacji pomiatanej na każdym kroku dewiacji seksualnej jaką są geje oraz lesbijki. Więc zaraz – o tym mówić wolno, a o narodzie już nie? Pytanie to zadało sobie tak wiele osób, że w okół całej akcji zaogniła się afera. Pani Prof. Hofman zarzuciła Wyborczej, że to ona wywołała całe zamieszanie, zaś GW, że odwoływanie spotkań na uczelni nie należy do ich kompetencji i to nie oni ponoszą za to winę. Miano to wyciszyć, a powstał jeszcze większy smród. Smród na tyle obrzydliwy, że akcją zaciekawili się wszyscy lokalni dziennikarze, zaś sami zainteresowani rozmową postanowili na przekór wydziałowi Pani Profesor pojawić się o umówionej wcześniej godzinie pod jego budynkiem by skrytykować działalność tejże i umówić się na inny termin, by na spokojnie omówić początkowo ustalony temat.
Wydarzenie to można uznać za istny ewenement, którego Pan Michnik nigdy by się nie spodziewał. Ruch Palikota i Obóz Narodowo-Radykalny zaciskają szeregi i razem krytykują czyjąś działalność, pomimo tak ogromnych różnic ideologicznych! Na jego miejscu natychmiast wyrzuciłbym dziennikarza lubelskiej Wybiórczej, który całość rozdmuchał. Co jednak ważniejsze, najbardziej oberwało się wizerunkowi UMCS. Bo "skoro żyjemy w państwie demokratycznym, w którym funkcjonują legalnie zarejestrowane organizacje, a jednocześnie twierdzi się, że nie mają one prawa głosu" to w jakim my kraju żyjemy? Co to za demokracja? Za co płacimy podatki na utrzymywanie publicznych uczelni wyższych, skoro są one skierowane tylko i wyłącznie do wyszczególnionej grupy społecznej? Lewactwo – tak, prawica (w tym przypadku naród) – proszę nam wybaczyć, ale nie? Być może według Pani Hofman jest to sprawiedliwość oraz równouprawnienie społeczne, dla mnie to zwykła dyskryminacja i cenzura tłumaczona tak popularną w ostatnim okresie "poprawnością polityczną". Nie powinno karać się kogoś za jego nie-komunistyczne/nazistowskie poglądy polityczne. Tym bardziej nie w takim miejscu.
Mam jednocześnie nadzieję, że o całości dowiedzą się władze główne UMCS i wyciągnął z tego wnioski. Zaś osoba odpowiedzialna za ów swąd poniesie za niego pełną odpowiedzialność. Bo najbardziej ucierpieli na tym zwykli studenci, którzy chcieli poruszyć ważny z punktu widzenia obywatela (jeszcze) niepodległego kraju. Jak jednak zapewniają "sprzymierzeni", debata pomiędzy nimi odbędzie się na pewno. Tyle, że na innej uczelni lub na czysto prywatnym gruncie. Gdzie nikt nie będzie któremuś z nich mówił, że jego poglądy są, ekhem, szkodliwe*.
*swoją drogą – Biedronowi jakoś nikt nie powiedział, że jego poglądy są szkodliwe, wręcz przeciwnie. Wszyscy, którzy zadawali mu niewygodne pytania podczas wykładu traktowani byli przez jego prowadzącą jak wrogowie publiczni, których najchętniej wyrzuciłaby z sali i powiesiła na najbliższym drzewie… Ale to pewnie dlatego, że chłopak i dziewczyna to już nie jest ponoć normalna rodzina. 😉