Coś dziwnego się dzieje z narodem tak doświadczonym przez wieki. Ciągłe zabory, wojny i głód, czworaki i służba dla pana, czyż mało wycierpiał nasz lud, by znowu chciał paść na kolana?
Dlaczego wolność nam się znudziła i praca we własnym kraju.
Otoczone rzędem postarzałych drzew, szumiących w nieziemskiej ciszy i przestrzeni, drzemią snem wiecznym zmurszałe kamienie. Jedne pamiętają rosyjskiego cara, inne okrutne wojny, które mnożyły zapomniane groby. Te z twardego kamienia bieg historii znaczą, usypane z ziemi zanikają w ciszy. Czuwa nad ich bytem lazurowe niebo, gdzie nic nie zamazuje wartości człowieka. Są wielkie nekropolie jak miasta milczące, które dziesiątkowały malaria i dżuma, są też maleńkie pomniki wieczności, które wiele znaczą. Nie zawsze człowiek o zmarłych pamięta, bo czas jego krótszy jak się mu wydaje. Jedynie święta zmarłych każą iść na cmentarz, by pokłonić się krzyżom i świecę zapalić. Człowiek coraz częściej pragnie się wyżalić zmarłemu, gdyż żywy nie słucha. Uczymy się tylko mówić, nikt nas nie uczy słuchania, nie ma takiej szkoły, a być powinna, wszak słuchanie ważniejsze od mowy. Nikt nie chce wysłuchać człowieka, narodu, jeno przemowy i obietnice. Przeto wychodzą dziś na ulice ludzie, których nikt nie rozumie, bogata elita stała się głucha, zarozumiała i pewna siebie. Milczą ludzie jak groby, choć i one mówią. Dlaczego musimy słuchać tych, którzy nie dotrzymują słowa, dlaczego więc mówią, a nie słuchają co mamy do powiedzenia. Wolność słowa, to jeno martwy zapisek dotyczący nielicznej grupy. Milczmy zatem i słuchajmy zgłosek nieprawdziwych i brzmiących języków niczym cymbały. Milczenie jest złotem, o tym wiedzą groby i liczne cmentarze. Tak wiele milczenia jest na naszych ustach, że nie sposób głos zabrać w najważniejszej sprawie. Mówienie jest wielką sztuką, kto o tym wie, oszczędza słowa i potrafi słuchać. Polskie cmentarze, na których jeszcze mieszka powaga stały się skarbnicą myślenia. Zaduma potrafi zmieniać człowieka, tam mieszkają najpiękniejsze sny, tam jest początek i tam jest koniec. Twardy granit przedłuża wspomnienia, a krzyż przypomina o istnieniu Boga. Nie każdy rozumie przemijanie, stąd te błaznowanie i marne popisy.
Tymczasem cisza do serca przenika i koi rany, które się nie goją i tylko słońce na krzyżu pomnika staje się światłem i radością moją. Tylko krzyż spróchniały czas policzyć każe i wprawia w zadumę tych, co pozostali, i plamy ciemne z historii wymaże… Tu jest karta nasza w kamieniu wyryta żelazną włócznią i krwią mego dziada. Czas skruszył kamienie i zamazał ślady, a pamięć wciąż nie umiera. Naszej historii zabić się nie da, choć powiększają się wciąż cmentarze, do piekła pójdzie, kto kraj nasz sprzeda i krzywdę wyrządzi tym, co pozostali.
Coś dziwnego się dzieje z narodem tak doświadczonym przez wieki. Ciągłe zabory, wojny i głód, czworaki i służba dla pana, czyż mało wycierpiał nasz lud, by znowu chciał paść na kolana?
Dlaczego wolność nam się znudziła i praca we własnym kraju. Czego Polak u obcych szuka?
Tam jest Ojczyzna gdzie nasze groby, gdzie krzyże wbite na rozstajach dróg, tam jest Ojczyzna gdzie wieże strzeliste, gdzie dom nasz, matka i Bóg. To są świętości, na które ręki nikomu podnosić nie wolno! Za to walczyli nasi Ojcowie, krzyżami znaczyli bitewne pola, by dzisiaj chłop polski ziarno siał w ziemię i zbierał obfite plony. Wśród pól złoconych groby rozsiane ręką nieprzyjaciół i krzyż wygięty przez czas i słotę – odmawia za wolność pacierze.
Nie ma furmanek, które już wrosły w krajobraz polski i polne drogi, tylko kapliczki przypominają o wsi świetności i o majówce. Tylko Bóg patrzy przymkniętym okiem na wieś, która ginie w otchłani czasu. A człowiek idzie ze spuszczoną głową sam nie wie dokąd i w jakim celu, nie ma rodziny, nie ma przyjaciół i nie ma Boga. Dokąd więc idziesz! Pan go zapyta, kiedy przed tobą zamknięta droga!
Polak zostawia za sobą groby, na obcej ziemi wśród drzew nieznanych, wśród ludzi dobrych, wśród nielubianych Nie tylko żołnierz w polu umierał, gdy bohatersko szedł do ataku, choć w piosence: miał w zapasie drugie serce, w plecaku. Dzisiaj nie każdy żołnierz ma serce, strzelając do matek i dzieci. Rosną miasta milczenia, nawet żywi pytań nie zadają, nie stają w obronie drugiego człowieka. Milczenie jest złotem, ale nie w tym względzie. Czy nie słyszysz jak gwiżdżą kule, jak śmierć przechodzi obok ciebie, gdzie twoja wiara, gdzie sumienie. Lubisz spokój, inni też go cenią, powietrza wystarczy dla wszystkich, choć gorzej z chlebem, jest zbyt drogi. Lepiej umrzeć od kuli niż z głodu, lecz czyż nie ma trzeciej drogi, która by mogła pozostawić życie? Każdy umrzeć musi, ale dlaczego za młodu i bez przyczyny! Dość mamy bohaterów, czas, by pokojowo załatwiać ważne sprawy, by poważnie traktować każdego człowieka. Musimy walczyć ze złym wizerunkiem i normy zdrowe przywrócić.
W cieniu starych dębów gdzie polski las szumi płoną nocą znicze, a kiedy już gasną, księżyc je zapala, by podtrzymać światło wiecznego żywota. Na naszej ziemi niczym gór łańcuchy, zwieńczone śmiercią i wielką nadzieją śpią nieznane groby. Śpią, bo śmierć zwyciężona, choć zabijanie dzisiaj jest w modzie. Polowania na ludzi nie są niczym nowym, pod różnymi hasłami obdziera się skóry. Śpią więc zabici przez różne reżimy, a kat snem spokojnym wciąż usnąć nie może. Za wszystko się płaci kiedy przyjdzie pora. Sąd ziemski jest przekupny, więc fałszywe wyroki stawia ludziom zupełnie bez winy. A winowajcy nie spada włos z głowy, tylko czasami odezwie się w duszy sumienie, które na sen nie pozwala. W ziemi czarnej pełnej soli i zdrady leżą nagie kości, historii naszej ślady. To człowiek zgotował los swoim braciom. Wrogów wychowujemy sami, rosną jak grzyby w naszych ogrodach, a później swoim jadem zabijają jak żmije. Historia się powtarza, by ktoś mógł zrozumieć błędy naszego narodu. Staramy się być nowocześni, stawiamy ten krok do przodu, ale tak naprawdę ciągle się cofamy. Szukając przyjaciół wciąż nowych wśród tych, co kiedyś nas zdradzili – wpadamy w próżnię, z której wyjść nie sposób. Sprzedajemy ziemię wraz z prochami naszych przodków, których duchy się buntują. Bóg na opamiętanie wodą grunt zalewa, a my… chwalimy tych, których wszyscy ganią, dolewamy do wielkiego ognia krajowej oliwy.
Świat płonie, ale nikt go nie gasi, na wieść o śmierci tyrana wszyscy wiwatują, jakby był jedynym tyranem na świecie. A tymczasem innych tyranów gromada pastwi się nad ludzkością jak nad bydła stadem. Żyjemy w trudnych czasach, zawsze takie były, od kiedy człowiek człowiekowi wrogiem. Gdy ekonom stoi z olbrzymim batogiem nad karkiem człowieka i sukces odnosi. Czy król poddanych o cokolwiek prosił, a bat od czego miał władca i car.
A na cmentarzu cisza rozrywa bębenki, jak makiem zasiał, milczenie w milczeniu. Leżą obok siebie kamień przy kamieniu skrywając wieczną w sobie tajemnicę. Tylko czasami liść oschły z gałązki zatoczy koło nad ramieniem krzyża. Ostry promień słońca przetnie jak nożyce splecioną koronę na wpół oschłych gałęzi, by dotarło światło, które ciepło niesie. A wrona w czarnej niczym noc woalce przerwała ciszę, która trwała wieki i wiatr zaprosił liście do zabawy. Poruszył włosy leniwej murawy i zwiędłe kwiaty usunął z pomnika.
Anioł zanucił psalm w starej kaplicy, która tkwiła w ciszy od lat niepamiętnych, gdzie rozsiane tajemnice zebrać się nie mogą. A nocą księżyc ślizga się po blasze ciemnym seledynem pokrytej przez czas, zostawia na kopule srebrny pocałunek i gładzi blaskiem zastygnięty dzwon. Na wszystkim osiada wieczny biały szron i serce dzwonu na zawsze zamiera. Stare okiennice pomalował on roznosząc zimno po krzyżach stalowych. A zmarli milczą, milczą jak zaklęci strzegąc tajemnic podziemnego świata. Potrafią słuchać śpiewu starych drzew i żalu ludzi, których nikt nie słucha. Cisza im sprzyja i anielski śpiew dochodzący z kaplicy, która ciągle żywa.
Władysław Panasiuk
Chicago
P-P Gazeta Internetowa powstala, jako antidotum na liczne objawy antypolonizmu, plynace ze srodowisk nieprzychylnych Polsce, jak równiez po to, by odpowiadac na watpliwosci zwiazane z nierzetelnym i klamliwym przekazem. www.kworum.com.pl