KACI POLAKÓW Z PRANIEM MÓZGÓW W TLE CZ. II Wywiad z nią ma tytuł „Chłopi mordowali Żydów z chciwości” („Rzeczpospolita” 13.01.2011) i usilnie broni Jana Tomasza Grossa. Na pytanie „czy Gross te 200 tysięcy wymyślił”, Skibińska odpowiada: „Nie, to jest oparte na pewnej kalkulacji. Szacuje się, że około 10 procent polskich Żydów uciekło (Niemcom). Daje to więc co najmniej 250 tysięcy osób. Spośród tych (…) po wojnie zarejestrowało się nie więcej niż 60 tysięcy”. – „Co się stało ze 190 tysiącami?” pyta dziennikarz, – „Zginęli”, odpowiada Skibińska. Potem kręci, że nie wszyscy wprawdzie z rąk Polaków, ale wielu. A ilu? – „Kilkadziesiąt tysięcy. I raczej więcej niż mniej – na pewno nie 20 tysięcy”. Skąd taka […]
KACI POLAKÓW Z PRANIEM MÓZGÓW W TLE CZ. II
Wywiad z nią ma tytuł „Chłopi mordowali Żydów z chciwości” („Rzeczpospolita” 13.01.2011) i usilnie broni Jana Tomasza Grossa. Na pytanie „czy Gross te 200 tysięcy wymyślił”, Skibińska odpowiada:
„Nie, to jest oparte na pewnej kalkulacji. Szacuje się, że około 10 procent polskich Żydów uciekło (Niemcom). Daje to więc co najmniej 250 tysięcy osób. Spośród tych (…) po wojnie zarejestrowało się nie więcej niż 60 tysięcy”.
– „Co się stało ze 190 tysiącami?” pyta dziennikarz, – „Zginęli”, odpowiada Skibińska. Potem kręci, że nie wszyscy wprawdzie z rąk Polaków, ale wielu.
A ilu? – „Kilkadziesiąt tysięcy. I raczej więcej niż mniej – na pewno nie 20 tysięcy”.
Skąd taka pewność u tej Skibińskiej i owe „10 procent”?
Engelking-Boni w rozmowie z PAP-em 10.02.2011 tak tłumaczy ową liczbę Żydów, którzy próbowali się ratować:
„historyk Szymon Datner oceniał, że było ich około 10 proc., czyli około 250 tysięcy Żydów. 40 tys. z nich przeżyło wojnę”. (Miesiąc wcześniej u Skibińskiej było 60 tys., ale tę rozbieżność pomińmy.)
Praźródłem Śpiewaka jest więc Datner. Bezpośrednim zaś źródłem jest wstęp do wymienionego „Zarysu krajobrazu” napisany przez Krzysztofa Persaka z IPN-u, przedtem wydawcę wraz z P. Machcewiczem krętackiej pseudomonografii „Wokół Jedwabnego” (omawiamy ją w naszej „Ksenofobii i wspólnocie” wydanej z Z. Musiałem, s. 233-240).
Wątpliwy to zresztą historyk, skoro niemiecki kryptonim eksterminacji Żydów w GG „Aktion Reinhard” pisze stale błędnie „Reinhardt”.
We wstępie Persaka (ss. 24, 26/7) czytamy: „idąc tropem Szymona Datnera historycy przyjmują zwykle, że próbę ucieczki z gett podjęło 10 procent Żydów. (…) Podejmijmy próbę bilansu „brakujących” Żydów dla obszaru (akcji Reinhard).
Liczba żydowskich mieszkańców wynosiła (tam) przed akcją (…) łącznie około 1,6 mln. Domniemana liczba uciekinierów to zatem mniej więcej 160 tys. osób. (…)
Liczbę ocalałych można szacować na nie więcej niż 30-40 tys. Oznaczałoby to, że liczba ofiar polowania na Żydów (…) wynosiła co najmniej 120 tys.”.
Persak dodaje: „nie wiemy (…) ilu mają na sumieniu Polacy”, ale jego zdaniem „nie wydaje się przesadne oszacowanie, że (były to) dziesiątki tysięcy”. Jak widać, Śpiewak przelicytował nawet Persaka, całe te 120 tys. przypisując ryczałtem Polakom i pod firmą ŻIH puszczając tę liczbę w świat.
Złą wolę tu widać, ale nam chodzi o co innego: o te 10%, na których całe to żydowskie oszczerstwo stoi.
U Śpiewaka są też jawne sprzeczności. Oświadcza np. na wstępie, że „żydokomuna to wielki krwawy mit”.
Za chwilę zaś, pytany o powód tak licznej obecności polskich Żydów na kierowniczych stanowiskach w UB, tłumaczy:
„bo byli bardziej oddani partii, a przecież UB potrzebował zaufanych”. Przyznaje tym sam, że żydowscy mordercy Polaków – ci Romkowscy i Fejginy, Kochany i Mietkowscy – to byli zaufani komuny.
Zarzut „żydokomuny” tego właśnie dotyczył: że Żyd to zaufany komuny. Entuzjastyczny akces Żydów do komunizmu i ich wielki udział w jego zbrodniach nie jest mitem, lecz ponurym faktem, z którym nie potrafią sobie dziś radzić inaczej, niż kręcąc i kłamiąc.
Odesłania do Datnera są zawsze bezkrytyczne i niejasne. Nie cytuje się słów, jakimi ów procent wymieniał; ani nawet miejsca, gdzie u niego są. By tę sprawę wyjaśnić, spędziłem pół dnia w Bibliotece Narodowej i okazało się, co zawsze podejrzewałem: u Datnera tych „10 procent” nie ma. Sfingowano je później.
Także Persak nie cytuje Datnera, tylko odsyła do pracy G. Berendta w tomie „Polska 1939-1945”, red. W. Materski i T. Szarota, 2009, s. 69.
Tam się jednak Datnera też nie cytuje, tylko odsyła sumarycznie do jego pracy „Zbrodnie hitlerowskie na Żydach zbiegłych z gett”, w Biuletynie ŻIH za 1970 rok.
Datner zaś pisze: „w jednej z prac liczbę ocalałych Żydów oszacowałem (…)
na ok. 100 tysięcy osób. Równie orientacyjnie oceniamy, że co najmniej drugie tyle ofiar zostało wychwytanych przez organa okupacyjne i padło ofiarą zbrodni”, po czym odsyła do swojej książki „Las sprawiedliwych” 1968, ale bez podania strony.
Ta niewielka książka Datnera (podtytuł: „Karta z dziejów ratownictwa Żydów w okupowanej Polsce”, KiW, ss. 117) jest źródłem ostatnim; a ściślej są nim słowa (s.5):
„Częstokroć zastanawiały mnie okoliczności dzięki którym dziesiątki tysięcy Żydów uniknęły zagłady. Liczbę ocalonych (w Polsce) trudno sprecyzować. Przypuszczam, że najbliższą prawdy jest liczba między 80 tysięcy, a 100 tysięcy osób”.
Jednak już dwie strony dalej (s.7) liczbę tę wydatnie zmniejsza: „przed zagładą i w czasie jej trwania nieustalona bliżej liczba Żydów, szacowana na dziesiątki tysięcy, szukała ratunku”.
(Ocalonych nie mogło być chyba więcej niż tych, co ocalenia szukali.). Datner nie próbuje tu niczego oceniać procentowo, nie robi żadnych wyliczeń. Wypowiada luźne „przypuszczenie” i to wszystko. Z tego ogólnikowego i niezobowiązującego przypuszczenia zrobiono potem na kolanie konkretną i okrągłą liczbę „10 %”, nadzwyczaj poręczną propagandowo.
Liczba ta jest czystym zmyśleniem, a branie jej za punkt wyjścia do jakichkolwiek wnioskowań czy dyskusji dyskwalifikuje je z góry metodologicznie. Prawdziwy historyk nie wychodzi od procentowych fikcji.
Czytając Datnera, trafiłem na informacje i wypowiedzi wskazujące w całkiem innym kierunku niż paszkwile Centrum. Warto je przypomnieć.
W pracy „Zbrodnie …” Datner podaje oryginalny tekst rozporządzenia Hansa Franka z 5.X.1941 zabraniającego pomocy Żydom.
Wielu o nim w Polsce słyszało, mało kto je zna. Brzmiało tak: „§ 4b: (1) Żydzi, którzy (… ) opuszczają wyznaczoną im dzielnicę, podlegają karze śmierci. Tej samej karze podlegają osoby, które takim Żydom świadomie dają kryjówkę. (2) Pomocnicy podlegają tej samej karze jak sprawca, czyn usiłowany będzie karany jak czyn dokonany.”
W świetle tego rozporządzenia trzeba czytać, co Datner pisze o ówczesnych postawach duchowieństwa i polskiej wsi.
O pierwszej: „Piękną kartę w dziele ratowania Żydów zapisało duchowieństwo katolickie, zarówno świeckie, jak i zakonne”. („Zbrodnie …” s. 133).
O drugiej: „Przeszło dwadzieścia lat temu, w 1945 r., autor niniejszej pracy pisał: „W województwie białostockim kilkuset Żydów, którzy uratowali się, zawdzięcza to przede wszystkim odwadze, ofiarności i miłosierdziu polskich chłopów’”) – „Las …”, s. 7 – i odsyła do swojej pracy „Walka i zagłada białostockiego getta” (Centralna Żydowska Komisja Historyczna, Łódź 1946, s. 23).
Podaje również ustaloną do wtedy listę nazwisk trzystu Polaków zamordowanych przez Niemców za pomoc Żydom.
Szymon Datner (1902-1989) opisał, co widział i przeżył, bo niemiecką okupację przetrwał na tamtych terenach. W jego słowach coś chwyta nas za serce:
Polski Żyd mówi tu o Polakach ludzkim głosem, życzliwie. Tak już nawykliśmy, że z tamtej strony płynie ku nam jedynie fala oszczerstw i mowa nienawiści – jak chociażby w tych oskarżycielsko-szczujących tytułach „Sąsiedzi” „Strach”, „Złote żniwa”, „Polowanie na Żydów”, „Koniec niewinności” – iż głos Datnera dobiega do nas jakby z innego świata, z jakiejś dawno zatopionej Atlantydy.
Zestawmy go bowiem z głosem Centrum PAN. Na zakończenie cytowanego wywiadu ze Skibińską oburzony już dziennikarz mówi do niej: „(Gross) przedstawia Polaków jako dzikie plemię antysemitów, współodpowiedzialne za Holokaust”.
Na co ona: „Obawiam się, że muszę się z Grossem zgodzić”. A nowy dyrektor ŻIH skwapliwie jej basuje, choć był zięciem Datnera.
Polska profesura milczy. Milczą zwłaszcza członkowie Polskiej Akademii Nauk, którzy in corpore własnymi nazwiskami poczynania tego pseudo-naukowego „Centrum PAN” firmują.
Obojętność to czy strach? Nie oglądając się więc na nich, trzymajmy się prostej zasady: bez własnego sprawdzenia nie wierzyć niczemu, co z tego „Centrum” wychodzi. A te „10%” i „120 tys.” włóżmy między bajki”.
Podobnie, a właściwie identyczne tendencje reprezentuje ponad wszelki rozsądek nagłaśniany film „Lista Schindlera”, który kręcono w Polsce, przy współudziale polskich (tanich) aktorów, a który ma wyraźną antypolską wymowę.
Mimo to przez niby polską krytykę filmową został okrzyczany arcydziełem, jeszcze zanim go ktokolwiek obejrzał. Taki stosunek do Polaków jest wynikiem jednolitego frontu żydowskiego przeciwko Polsce, Polakom i polskości, który został ustalony przez Żydów w Stanach Zjednoczonych i jest narzucany całemu światu, w tym również i naszemu społeczeństwu.
Polacy to pokornie i niemal bezkrytycznie przyjmują, ledwie tu i ówdzie pojawiają się jakieś anemiczne słowa sprzeciwu i wołanie o sprawiedliwą ocenę i prawdę. Ten słaby głos protestu jest dla opinii urabianej przez Żydów jeszcze jednym argumentem na to, że sami Polacy tak uważają, skoro nie protestują.
Jest to hucpiarskie kłamstwo.