POLSKI HOLOCAUST CZ. II
R.L.: To jest chyba najlepszy przykład ukazujący, jakim nieporozumieniem są badania nad Holokaustem w Ameryce. Jak niekompetentni są prowadzący je ludzie. Ich olbrzymie, wygłaszane ex post oczekiwania wobec narodu polskiego opierają się na kompletnym niezrozumieniu epoki. Wymagania te stawiane są bowiem narodowi, który także był narodem ofiar. Narodowi, który również straszliwie cierpiał.
P.Z.: Oni jednak o tych cierpieniach nie chcą przecież słyszeć.
R.L.: Dokładnie! I właśnie rozwiązał pan zagadkę amerykańskich studiów nad Holokaustem. To, dlaczego nie mają one żadnego sensu. Tych żydowskich historyków z całej historii II wojny światowej interesuje wyłącznie jeden temat. Cierpienie Żydów. Nie interesuje ich nic poza tym. Wszystkie światła skierowane są na Żydów, wszystko pozostałe jest pozostającym w cieniu tłem. Skoro więc cierpienia Polaków ich nie interesują, to o tych cierpieniach nie wiedzą. A skoro o nich nie wiedzą, to wydaje się im, że nie istniały. A skoro nie istniały, to znaczy, że Polacy pod okupacją prowadzili normalne, spokojne życie. Nie byli niczym zagrożeni, Niemcy ich nie niepokoili. Jeżeli rzeczywiście ma się taki obraz niemieckiej okupacji Polski, to trudno się dziwić, że zadaje się pytanie: „Dlaczego nie zrobiliście więcej, aby ratować Żydów?”.
P.Z.: Zamknięte koło.
R.L.: Niestety, żydowscy historycy są po prostu niedouczeni, nie rozumieją i nie znają tematu, którym się zajmują. Piszą swoje książki w próżni. Jeżeli historyk wyrywa jakieś wydarzenie z kontekstu, to otrzymuje zdeformowany obraz. Nie pisze prawdy. Nie można pisać o historii okupacji Polski przez pryzmat doświadczenia tylko jednego narodu. Takie judeocentryczne podejście jest błędne z metodologicznego punktu widzenia. Niestety, innego, normalnego spojrzenia się nie dopuszcza. To właśnie tłumaczy, dlaczego moja książka „Zapomniany Holokaust” wywołała taki szok i oburzenie w USA . Jeżeli tym ludziom od kilkudziesięciu lat wbija się do głowy, że tylko Żydzi cierpieli, a Polacy byli antysemitami i współsprawcami Holokaustu, to nic dziwnego, że gdy pojawił się jakiś facet, który napisał, iż Polacy także padli ofiarą Holokaustu, ci ludzie byli zszokowani.
P.Z.: Naprawdę jest aż tak źle?
R.L.: Dość niedawno zostało przeprowadzone pewne badanie socjologiczne, którego wyniki uważam za katastrofalne. Przebadano amerykańskich nauczycieli akademickich i badaczy zajmujących się Holokaustem. Przyznali oni, że mają negatywny stosunek do Polaków. Jeżeli ci panowie z takim założeniem zabierają się do pisania historii, to naprawdę trudno się dziwić, że zamiast historii wychodzi im stronnicza publicystyka, propaganda. Osobiście widziałem skutki takiej pedagogiki w przypadku młodych ludzi. Są opłakane.
P.Z.: Na przykład?
R.L.: Tak jak panu powiedziałem, odkąd wydałem „Zapomniany Holokaust”, nie jestem mile widziany w ośrodkach akademickich. Naukowcy, nawet jeżeli się ze mną zgadzają, boją się mnie zaprosić. Zdarzają się jednak wyjątki. Pewnego razu zostałem poproszony o wygłoszenie wykładu na jednym z czołowych uniwersytetów w Pensylwanii. Na sali zebrał się olbrzymi tłum. Profesorowie i studenci. Około 500, może 600 osób. Opowiadałem o polskich cierpieniach podczas wojny. Gdy skończyłem, 10 obecnych na sali żydowskich profesorów wstało i w milczeniu, ostentacyjnie opuściło salę.
P.Z.: Aż trudno w to uwierzyć.
R.L.: Niestety, tak było. Pocieszające jest jednak to, że na sali zostali wszyscy studenci. Gdy tylko za profesorami zatrzasnęły się drzwi, zaczęły się sypać pytania. Młodzież była tym, co powiedziałem, całkowicie zaskoczona. „Profesorze Lukas – mówili studenci – przez okres naszych studiów nikt nigdy nam tego wszystkiego nie powiedział. Cały czas wykładano nam polską historię tylko w jej żydowskiej interpretacji. Mówiono nam o cierpieniach Żydów i niegodziwości Polaków, ale nigdy nie powiedziano nam, że Polacy także byli prześladowani”. Niestety, amerykańskie szkolnictwo wyższe na tym polu poniosło spektakularną porażkę. Dochodzi do tego, że ocalali z Holokaustu są cenzurowani przez historyków.
P.Z.: Jak to?
R.L.: Poznałem kiedyś pewną Żydówkę z Polski, która przetrwała niemiecką okupację dzięki wsparciu Polaków. Zwykłych włościan, którzy ją karmili i ukrywali, choć groziła im za to kara śmierci. Gdy to mi opowiadała, płakała. Były to łzy wdzięczności. Powiedziała mi jednak, że bałaby się o tym wszystkim powiedzieć w Ameryce publicznie. Wielu innych ocalałych z Holokaustu mówiło mi to samo. Że ich przeżycia są niepoprawne politycznie. I jeszcze jedna ciekawa rzecz, którą powiedziała mi ta pani – mówiła o podziwie dla olbrzymiego heroizmu tych Polaków. Przyznała, że wątpi, czy gdyby role się odwróciły, ona znalazłaby w sobie odwagę, żeby zrobić to samo. Łatwo więc dzisiaj, w bezpiecznej Ameryce, w bezpiecznym uniwersyteckim gabinecie, rzucać gromy na polski naród i zadawać kretyńskie pytania: „Dlaczego nie zrobiliście więcej?”.
P.Z.: Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że 70 lat po wojnie jedne ofiary tamtego konfliktu skaczą do gardła drugim.
R.L.: To wielki, smutny paradoks. Podczas wojny Polacy i Żydzi jechali na jednym wózku. Oba narody zostały napadnięte, a następnie padły ofiarą straszliwych represji ze strony Niemców. Zginęły miliony Żydów i miliony Polaków. Dziś do Niemców nikt nie ma już pretensji, a Żydzi toczą walkę z Polakami, starając się udowodnić, że to im należy się palma pierwszeństwa w jakimś makabrycznym rankingu ofiar. Doprawdy, historia dziwnie się potoczyła”.
ZAPOMNIANY POLSKI HOLOCAUST – MORDY POLAKÓW
Nikt już nie pamięta o polskim Holocauście na Syberii i w Kazachstanie z udziałem Żydów w NKWD.
Polacy, kresowianie, wywiezieni przez okupantów sowieckich na Sybir stracili nie tylko swoich bliźnich, ale także domy, ziemie, rodzinne pamiątki, cały dobytek i groby, które pokrywa niepamięć, żeby wszelki ślad po umęczonych i pomordowanych zaginął.
Minęła 74. rocznica pierwszej masowej deportacji Polaków z polskich Kresów zajętych przez Sowietów 17 września 1939 r. na mocy paktu Ribbentrop – Mołotow o „sowiecko – hitlerowskiej przyjaźni”. Należy stale przypominać najważniejsze zagadnienia tej ludobójczej operacji na Narodzie Polskim, która perfidią, rozmiarami i perfekcyjnym przygotowaniem przekroczyła znacznie rozmiary Holokaustu Żydów polskich. Niemcy w Holocauście (lata1939 – 1945) wymordowali ponad 3 miliony polskich Żydów, Sowieci zaś mordowali Polaków już od wczesnych lat 30. ub. w.
W czasie I i II okupacji sowieckiej w Polsce (lata 1939 – 1944) i w tzw. Polsce Ludowej, NKWD oraz Służba Bezpieczeństwa mordowały Polaków. Zważywszy na „nadreprezentację” Żydów w organach NKWD i SB, oraz na zatrudnianie w większości Żydów w aparacie bezpieczeństwa, również ich żydowskich mocodawców reżimu komunistycznego można mówić o żydowskich mordach na obywatelach polskich.
Polacy znają Holocaust Żydów polskich, Żydzi natomiast „nie znają” Holocaustu Polaków.
Współcześni Polacy edukowani od 1989 r. przez żydowską „Gazetę Wyborczą” nie znają „sowieckich akcji Syberia”. Nie znają również antypolskiej dywersji w Grodnie.
W latach 1937 – 1938 Moskwa szczegółowo zaplanowała i zarządziła
ludobójstwo, w którym szczególnie ucierpieli Polacy na sowieckiej
Białorusi i Ukrainie.
Działania takie miały za podstawę rozkaz operacyjny nr 00485 podpisany 11 sierpnia 1937 r. przez komendanta NKWD Jeżowa. Na mocy tego rozkazu od sierpnia 1937 do września 1938 r. wydano zaocznie ponad 700 tys. wyroków śmierci.
Nikołaj Iwanowicz Jeżow, ros. Николай Иванович Ежов (ur. 1 maja 1895 r. w Petersburgu, zm. prawdopodobnie 4 lutego 1940 r.) – szef NKWD w latach 1936–1938. Ludowy komisarz bezpieczeństwa państwowego. Jego nazwisko stało się synonimem stalinowskiego terroru („jeżowszczyzna”). Ze względu na okrucieństwo i niski wzrost (153 centymetry) otrzymał przydomek „krwawy karzeł”.
W okresie „wielkiej czystki”, z polecenia Józefa Stalina, w tajnym procesie, Jeżowa skazano na karę śmierci przez rozstrzelanie, a wyrok wykonano 4 lutego 1940 r.
Białoruski autor Jewgienij Gorelik w połowie lat 90. pisał:
„…Dzisiaj dla nikogo nie jest już sekretem fakt, że aresztowano, z reguły grupami,
bardzo często całymi rodzinami, wyłącznie z powodu polskiego brzmienia
imion lub nazwisk. Wystarczyło we wniosku o aresztowanie napisać słowo
„Polak” aby wniosek natychmiast był zatwierdzony przez naczelników,
nawet jeżeli nie było w nim absolutnie żadnych argumentów, uzasadniających „winę” potencjalnego „wroga ludu…”.
Deportacje i zagłada całych narodów (współcześnie zwane „czystkami etnicznymi”) były stosowane w Rosji od dawna, m.in. deportacja ludności Nowogrodu w 1570 r. przez Iwana IV. Władcy czerwonej Rosji przejęli te metody i udoskonalili je.
Pierwsze deportacje za czasów Czeki kierowanej przez Feliksa Edmundowicza Dzierżyńskiego nie były zorganizowane. Skazanym rejonowy Komitet WCzKa (akronim nazwy radzieckiego organu czuwającego nad bezpieczeństwem państwa, odpowiedzialnego za represje w Rosji Sowieckiej w latach 1917–1922) wręczał postanowienie o zakazie pobytu w danym mieście; często sami decydowali o tym i przemieszczali się do nowego miejsca pobytu.
Jeden komentarz