Mazury w czasach kryzysu niejednoznaczne. Warto się temu przyglądać, aby rozumieć lepiej istotę zjawisk społeczno-gospodarczych.
Mazury w czasach kryzysu niejednoznaczne. Warto się temu przyglądać, aby rozumieć lepiej istotę zjawisk społeczno-gospodarczych.
Z jednej strony wszystko, jak dawniej. Niektórzy powiedzieliby, że jak zawsze, choć "zawsze" to bywało różnie. Jednak przez ostatnie co najmniej czerdzieści lat Mazury to nie tylko jeziora wśród lasów, ale też mały przemysł turystyczny: hoteliki, barki, restauracyjki, wypożyczalnie sprzętu i wszystko inne, z występami sprowadzonych artystów włącznie. Obecnie jest niby to samo, ale z widocznym mniejszym natężeniem. Jeżeli w typowej smażalni mazurskich ryb, więszości gości zamawia kebab zamiast sielawy lub burgera zamiast okonia, to nie tylko kwestia spaczonego smaku, ale bardziej pustawej kieszeni. Przetworzone fabrycznie mięso jest po prostu tańsze niż świeża ryba słodkowodna. To coś znaczy.
Z drugiej strony, straszą co jakiś czas puste domostwa z tabliczką "na sprzedaż". W innych częściach Polski jest tego z pewnością mniej, co widać podczas różnych podróży służbowych i prywatnych. Oczywiście mamy tu ukryty wątek polityczny, czyli exodus propolskich, choć często ewangelickich, Mazurów do Niemiec, gdy Polska po 1945 roku nie okazała wdzięczności napotkanym w dawnych Prusach Wschodnich mazurskim Polakom. Nota bene, problem jest pewnie jeszcze głębszy, bo komuna byłą po prostu głupia i brutalna wobec nich, jednak w ogóle trudno być ewangelickim Polakiem w komunistyczno-katolickim kraju. Ani władza, ani opozycja nie była naturalnym środowiskiem dla tych ofiar zasady "cuius regio eius religio", któe przed kilkoma wiekami razem z niemieckimi ziemianami, pastorami i junkrami nolens volens przechodziły na protestantyzm.
Nota bene, zabawny jest przypis przy nazwisku Jóżefa Piłsudskiego w mikołajkowskim Muzeum Reformacji Polskiej. Czytamy tam, że przyszły Marszałek w 1899 porzucił wiarę katolicką i "nie ma dowodów", żeby kiedykolwiek do niej wrócił. To o tyle zabawne, że liczni w kraju miłośnicy brygadiera Piłsudskiego od dziesiątek lat opisują takie czy inne okoliczności ponownej konwersji swego ulubieńca. Wedle licznych dzieł Jóżef Piłsudski z całą pewnością w wolnej Polsce ponownie był katolickiem wyznającym wiarę rzymską. Jednakowoż luteranie z Mikołajek, a za nimi cały zbór ewangelicjko-augsburski zachowuję zazdrośnie tę postać dla siebie i ani myśli wierzyć w odkrycia katolickich piłsudskologów. No, to jak było naprawdę?
Przejazd sobotnim wieczorem przez nieco tylko bardziej boczne drogi ukazał oczom zarówno piękno mazurskiej natury, jak i pustkę dróg innych niż te giżycko-olsztyńskie… Czyli jednak cud natury… Trzeba w to uwierzyć, trzeba pielęgnować, trzeba rozważać połączenie owej cudowności z rozsądną i przynoszącą zyski turystyką. Po troszę to się dzieje, ale można więcej i trzeba więcej. Tyle myśli turystyczno-ekonomicznych o niedzielnym poranku.
Znany podróżnik Jacek Pałkiewicz promuje Mazury w plebiscycie szwajcarskiej organizacji New7Wonders of Nature.
Jestem za to panu Pałkiewiczowi wdzięczny, tym bardziej że nikt z władz państwowych promocją tego pięknego regionu jakoś się nie zajął, ale może się w końcu obudzą.
Jacek Pałkiewicz:
Jak wygląda promocja w naszym kraju? Pewne mechanizmy już zadziałały. Przyjął mnie prezydent Bronisław Komorowski i zapewnił, że z największą przyjemnością zaangażuje się w popularyzowanie Mazur. Zaproponował nawet wspólne żeglowanie i dodał, że wystosuje apel rozbudzający uczucia patriotyczne i zachęcający do oddania głosu na naszego kandydata. Ponadto na stronie internetowej prezydenta RP ma się pojawić mazurski link.
Wyszedł nam naprzeciw także minister Radosław Sikorski. Obiecał, że MSZ pomoże zorganizować w Rzymie, Paryżu i Moskwie wystawę fotograficzną ukazującą uroki Krainy Wielkich Jezior. Zaprosi też na miejsce na wizyty studyjne dziennikarzy zagranicznych i wykupi w CNN spoty reklamowe
Jakoś tym panom niechce mi się wierzyć, mogę się mylić ale nie zdziwił bym się jak by to, co ci panowie obiecali panu Pałkiewiczowi było tak na odczepnego. My tu na Mzurach będziemy o tych obietnicach pamiętać.
Jacek Pałkiewicz:
Z Warmią i Mazurami związany był Karol Wojtyła. Polski papież wielokrotnie wspominał o sentymencie do tego regionu. Uwielbiał krajobraz w niewielkim stopniu przekształcony przez człowieka, cieszył się spokojem jezior i lasów, gdzie pozostawił kawałek swojego serca. W starym kajaku o wdzięcznej nazwie Kalosz przepłynął w gronie akademickiej młodzieży niemal wszystkie najpiękniejsze trasy kajakowe tego regionu, dzisiaj upamiętnione Szlakami Papieskimi – fizycznym i duchowym pomnikiem wystawionym w hołdzie wielkiemu Polakowi. Nic dziwnego, że także episkopat Polski podjął decyzję o wsparciu kampanii "7 nowych cudów natury".
Polska jako kraj nie jest zbyt dobrze rozpoznawalna na świecie, bo nie potrafi się lansować. Nie umiemy wykorzystać naszych ewidentnych przewag. Dołóżmy więc starań i wypromujmy głośno mazurską markę, będącą w stanie napędzić zainteresowanie nami za granicą. Mazury znalazły się w finale nie tylko dzięki pięknu natury, ale i ich osobliwości. W stosunku do światowych organizatorów wycieczek oferujących egzotykę i folklor porównywalne do atrakcji z parku rozrywki Walta Disneya, są one wciąż na wskroś autentyczne, zapewniając różne alternatywne modele turystyki. I właśnie tego zazdroszczą nam odwiedzający nasz kraj przybysze.
Doceńmy to i głosujmy (sms: 7155 Mazury, koszt 1,23 zł lub strona internetowa). Masowo, bo liczy się każdy głos. Nie zaprzepaśćmy unikalnej szansy.
Jacek Pałkiewicz ambasador Mazur w plebiscycie "New7Wonders of Nature", jest podróżnikiem, członkiem Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w Londynie. Przepłynął samotnie Atlantyk, szkolił kosmonautów i jednostki specjalne w strategii przetrwania, odkrył źródło Amazonki.