Afera podsłuchowa trwa sobie w najlepsze, a tu Niemcy zachodzą nas od tyłu. Na portalu fronda.pl czytamy:
„Niemcy chcą, aby Unia Europejska wyłączyła z obrotu część pozwoleń na emisję CO2 już cztery lata wcześniej niż planowała UE. Zgodnie z pomysłem Komisji Europejskiej, reforma polityki klimatycznej miała nastąpić dopiero w 2021 roku.”
No pięknie, w 2017 za prąd będziemy płacić jak za woły. Mało tego, Gazeta Wyborcza zamieściła artykuł pod wile znaczącym tytułem „Niemcy apelują do Polski o rezygnację z atomowych planów”. Super! Węgiel – nie, uran – nie, to co? Gaz? Rosjanie pogrywają sobie i będą pogrywać z nami gazem. Więc gaz tez odpada. Gaz łupkowy? Coś nam z tym słabo idzie. Koncerny światowe pozbywają się koncesji na poszukiwania łupków w Polsce. Ropa naftowa w ogóle odpada. Energia słoneczna? Szacuje się, że w przeciętnym domu jednorodzinnym, w którym mieszka czteroosobowa rodzina, zużywa się około 4500 kWh rocznie. Z portalu enis-pv.comwiemy, że:
„Średnie roczne nasłonecznienie w Polsce wynosi około 1000 kWh/m2. Rozkład promieniowania słonecznego jest nierównomierny w cyklu rocznym. Około 80% rocznego nasłonecznienia przypada na okres wiosenno-letni. (kwiecień-wrzesień) Ponadto w każdym rejonie występują okresowe zmiany nasłonecznienia wywołane zjawiskami klimatycznymi, zachmurzeniem czy też zanieczyszczeniem powietrza (np. przez przemysł). W Polsce roczna średnia suma nasłonecznienia wynosi 1600 godzin.”
Czyli najwięcej ciepła i światła z instalacji słonecznych możemy otrzymać w okresie kiedy i tak jest ciepło i jasno. Czyli widać, że energia słoneczna słabo się sprawdzi w naszych warunkach zważywszy na to, że konwertery energii słonecznej nie maja wydajności 100%. Energia wiatru? Nie mamy stałych, silnych wiatrów. U nas raz wieje, raz nie wieje, to z lewa, to sprawa. Takie wiatry marnie sprawdzają się jako źródło energii. Energia pływów morskich czy falowania morza już zupełnie odpada. Co na pozostaje? Podobno mamy olbrzymie złoża metanu w kopalniach węgla kamiennego, które mogą nam zagwarantować niezależność energetyczną. Oprócz tego mamy rośliny oleiste jak rzepak, słonecznik, len, modrak abisyński, krokosz, rącznik, soja, rzodkiew oleista, dynia czy, tak promowany przez Romana Kluskę, lnicznik siewny, czyli rydz.
Wiemy z historii, że Rudolf Alexander Diesel w kwietniu 1900 roku przedstawił na wystawie światowej w Paryżu silnik swojej konstrukcji napędzany olejem arachidowym z orzeszków ziemnych. Czyli silniki diesla mogą być zasilane olejem roślinnym. W internecie jest wiele stron poświęconych temu zagadnieniu. Na portalu drewnozamiastbenzyny.pl możemy przeczytać:
„Olej roślinny można stosować do zasilania silnika diesla na jeden z trzech sposobów: po przerobieniu na biodiesel, jako samodzielne paliwo lub mieszając z biodieslem lub olejem napędowym. W każdym wypadku parametry silnika, tj. moc, moment obrotowy, zużycie paliwa, pozostają praktycznie takie same jak przy zwykłym paliwie.”
„Wykorzystanie oleju roślinnego (np. rzepakowego) jako jedynego paliwa wymaga pewnych modyfikacji pojazdu. Wynika to z tego, że przed spaleniem należy olej podgrzać do temperatury minimum 70°C. Oznacza to, że silnik musi być uruchamiany na zwykłym paliwie, czyli musi posiadać dwa zbiorniki paliwa. Do zbiornika na olej roślinny należy skierować gorący płyn z układu chłodzenia silnika tak, aby zapewnić źródło ciepła do podgrzania oleju. Dopiero gdy osiągnie on odpowiednią temperaturę, można przełączyć silnik na korzystanie z tego właśnie paliwa.
Istotne jest również zapewnienie drożności przewodów paliwowych w silniku i między zbiornikiem a pompą paliwa. Z tego względu w niektórych instalacjach na olej roślinny stosuje się podgrzewacz instalowany na przewodzie paliwowym lub podgrzewany filtr paliwa.”
Portal ten dokładnie opisuje jak przerobić zwykły silnik wysokoprężny na zasilanie olejem roślinnym. Ale niestety, żeby zatankować pojazd olejem roślinnym trzeba zapłacić akcyzę. A na temat akcyzy na paliwa wypowiada się Pierwszy Portal Rolny (dane są nieaktualne, ale pokazują proporcje akcyzy na niektóre paliwa):
„I tu zaczyna się problem. – Olej roślinny w baku to przecież paliwo – mówi Robert Michalski, naczelnik Urzędu Celnego w Bydgoszczy. – A wszystkie wyroby, które służą do napędu silników są obłożone podatkiem akcyzowym. Na oleje roślinne nie ma zwolnień.
Zdaniem naczelnika Michalskiego, akcyza na olej roślinny używany w celach napędowych jest najwyższa i wynosi 1882 zł za 1000 litrów! To tyle, ile akcyza na paliwo lotnicze.
Potwierdzają to urzędnicy Departamentu Podatku Akcyzowego w Ministerstwie Finansów. Dla porównania: akcyza na olej napędowy – 1180 zł/1000 l, bioetanol – 1565 zł/1000 l, biodiesel – 1099 zł/1000 l.”
Gdyby polscy decydenci ruszyli głowami, to nie bylibyśmy zależni od importu ropy naftowej. Chyba, że właśnie nasi decydenci ruszyli głowami i chcą, żebyśmy byli zależni od obcego importu. Tak też być może. Skoro mogą czerpać profity z importu, czemu mieliby się pozbawiać tego źródła dochodu?
Ale załóżmy, że po nowych wyborach do władzy dojdą politycy, którym zależy na interesie Polski i polskich obywateli, a nie różnej maści międzynarodowych grandziarzy, to co mogliby zrobić?
Transport indywidualny można obskoczyć olejem roślinnym stosując silniki wysokoprężne opisane na portalu drewnozamiastbenzyny.pl i silniki benzyna/gaz obecnie często stosowane.
Ale co z transportem ciężkim i zapewnieniem społeczeństwu energii elektrycznej? Brak prądu, to w dzisiejszych czasach prawdziwy kataklizm. Nawet wody w domu nie będzie. Jak już wcześniej pisałem, ponoć metanu ci u nas dostatek. A przecież istnieją silniki wielopaliwowe, które można zasilać różnymi rodzajami paliwa, z gazem włącznie. Nie twierdzę od razu żeby bloki wielkich elektrowni zasilać na zmianę metanem i olejem roślinnym, ale transport ciężki mógłby zostać obsłużony właśnie takimi silnikami.
A co z prądem elektrycznym dla gospodarstw domowych?
Po pierwsze przyjrzyjmy się przepisom. Portal ksiegowosc.infor.pl wyjaśnia:
„Z perspektywy rozważań nad koniecznością uiszczania akcyzy od energii elektrycznej wyprodukowanej przez podmiot dokonujący jej zużycia istotny jest art. 9 ust. 1 pkt 4 ustawy o podatku akcyzowym.
Zgodnie z nim, w przypadku energii elektrycznej, przedmiotem opodatkowania akcyzą jest zużycie energii elektrycznej przez podmiot nieposiadający koncesji, który wyprodukował tę energię. Zatem, produkcja energii elektrycznej i jej zużycie na potrzeby własne z zasady wiąże się z koniecznością zapłaty akcyzy.
Jednakże nie w każdej sytuacji, w której dany podmiot zużywa wyprodukowaną przez siebie energię elektryczną konieczna będzie zapłata ww. podatku. W ściśle określonych sytuacjach, takie zużycie podlegać będzie zwolnieniu od akcyzy, co wynika z regulacji rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 23 sierpnia 2010 r. w sprawie zwolnień od podatku akcyzowego (zwanego dalej „rozporządzeniem”).
W przytoczonym rozporządzeniu znajduje się zwolnienie dla podmiotów, które zużyły na potrzeby własne energię elektryczną wyprodukowaną w tzw. małych agregatach prądotwórczych. Stosownie do brzmienia § 9 rozporządzenia, zwalnia się od akcyzy zużycie energii elektrycznej wyprodukowanej z generatorów o łącznej mocy nieprzekraczającej 1 MW, niedostarczanej do instalacji połączonych i współpracujących ze sobą, służących do przesyłania energii elektrycznej, pod warunkiem że od wyrobów energetycznych wykorzystywanych do produkcji tej energii elektrycznej została zapłacona akcyza w należnej wysokości.
Zatem, możliwość skorzystania ze zwolnienia od akcyzy w przypadku zużycia energii elektrycznej zależna jest od mocy generatorów, w których przedsiębiorca wyprodukował przedmiotową energię. Jeżeli łączna moc generatorów nie przekracza 1 MW, to wówczas pierwsza przesłanka uzyskania prawa do zwolnienia od akcyzy jest spełniona.
Kolejnym warunkiem, którym musi być zachowany, aby można było skorzystać z omawianego zwolnienia, jest wykorzystanie do produkcji energii elektrycznej w przedmiotowych generatorach wyrobów energetycznych, od których została uiszczona akcyza. Warunek ten będzie spełniony jeżeli przykładowo do produkcji energii elektrycznej wykorzystywany jest olej napędowy zakupiony na stacji paliw od którego była zapłacony należny podatek akcyzowy.”
Skomplikowane to, ale to nie wszystko. Jeśli chcemy sprzedawać do sieci krajowej prąd elektryczny musi on posiadać odpowiednie parametry takie jak częstotliwość 50 Hz, napięcie 230 V i oczywiście producent energii elektrycznej musi zadbać o odpowiednią przesunięcie fazowe, żeby nie wygasić prądu w sieci, lub nie tworzyć zdudnień.
Same problemy. Ale gdyby wytwarzać prąd elektryczny dla lokalnej społeczności nie korzystającej z sieci krajowej, to część problemów technicznych związanych z podłączeniem do sieci ogólnokrajowej znika. I to jest szansa na dywersyfikację źródeł energii i niezależność energetyczna Polaków. Weźmy pod uwagę silnik czołgu T-72. Ma moc 574 kW czyli 574 000 watów. Jak widać podlega jeszcze pod § 9 rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 23 sierpnia 2010 r. w sprawie zwolnień od podatku akcyzowego. W roku mamy 31 557 600 sekund, czyli taki silnik w ciągu roku wykona pracę około 1,81*1013 dżuli. 1 kWh jest równa 3 600 000 J, czyli silnik czołgu T-72 pracując przez rok bez przerwy wytworzy 5 031 684 kWh. Jak wiemy z wcześniejszych rozważań zapotrzebowanie domu jednorodzinnego w którym mieszkają cztery osoby wynosi 4 500 kWh/rok. Łatwo policzyć, zakładając 100% sprawność prądnicy, że taki silnik jest w stanie obsłużyć 1118 domów jednorodzinnych. Widać, że jeden taki silnik jest w stanie obsłużyć sporą wieś, małe miasteczko, czy dość duże osiedle mieszkaniowe. Oczywiście należałoby przeprowadzić rachunek ekonomiczny, czy nawet po obniżeniu akcyzy na oleje roślinne lub jej całkowitej likwidacji opłaca się produkować prąd tą metodą. Jeśli odpowiedź byłaby pozytywna, to całe wsie i miasteczka stałyby się niezależne energetycznie. Lokalne społeczności uprawiałby rośliny oleiste i wytłaczały olej w lokalnych tłoczniach. Gospodynie domowe zużyty olej roślinny nie wylewałyby, jak to zwykle robią, do ubikacji tylko niosłyby go do specjalnych pojemników na zużyty olej, który następnie po oczyszczeniu stałby się paliwem dla lokalnej elektrowni. W latach nieurodzaju przechodziłoby się na metan z kopalni, metanol, etanol czy inne paliwa. Dzięki metanowi można by było budować duże elektrownie z turbinami gazowymi produkującymi prąd dla fabryk i dużych miast.
Przemysł zbrojeniowy produkujący tego typu silniki zanotowałby znaczące zyski, które mógłby zainwestować w prace nad lepszymi, cichszymi silnikami.
W takiej sytuacji podstępne knowania niemieckie, czy rosyjskie próbujące uzależnić nas energetycznie od siebie nie przyniosłyby spodziewanych rezultatów.