Likwidacja wolnego rynku gospodarki odpadami. Ze śmieciami nic się nie zmieni. Jak to w socjalizmie.
Próbował Miller i próbował Kaczyński, ale dopiero Tusk daje radę. W czym? W likwidacji wolnego rynku gospodarki odpadami i wprowadzeniu gminnego socjalizmu. Za komuny śmieci były sprzątane, albo i raczej nie, przez słynne MPO, czyli samorządowe przesdiębiorstwa o charakterze quasi-urzędowym. Wolna Polska otworzyła wiele rynków dla przedsiębiorców prywatnych, a jednym z nich był rynek gospodarki odpadami. Przez ostatnie dwadzieścia lat sprywatyzowano część gminnych przedsiębiorstw oczyszczania, powstały setki przedsiębiorstw należących do polskich właścicieli oraz weszły na rynek firmy zagraniczne. Obecnie około milion gospodarstw domowych ma podpisane umowy z firmami branży gospdarki odpadami, która wywożą śmieci, jak Polska długa i szeroka.
Jednak już za rządów SLD zaczęłą kiełkować myśl, aby zlikwidować ten rynek poprzez komunalizację odpadów. W sensie prawnym znaczyłoby to, że gminy stają właścicielami strumienia śmieci, na obywateli nakłada się powszechny podatek śmieciowy, dotychczasowe umowy unieważnia się mocą ustawy, zaś firmy prywatne zostają wypchnięte z rynku przez spółki komunalne. Aby do tego doprowadzić, trzeba znowelizować ustawę o utrzymaniu porządku i czystości w gminach, co proponowało Ministerstwo Środowiska za tamtych rządów, a następnie za rządu PiS, ale w obu przypadkach cofnięto się przed tą zmianą. Opór branży gospodarki odpadami i obawa przed reakcją społeczną na podatek śmieciowy spowodowały rewizję radykalnego stanowiska.
Dopiero rząd PO-PSL konsekwentnie idzie w kierunku nałożenia nowego podatku, wywłaszczenia firm z wiązki praw majątkowych (milion umów cywilnoprawnych!) i uprzywilejowania spółek komunalnych. Co prawda, rząd twierdzi, że będą odbywać się równoprawne przetargi, w którvch zetrą się firmy prywatne i samorządowe, ale budzi to zasadnicze wątpliwości. Doktryna prawa europejskiego utrwalona w orzeczeniach Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości prowadzi do wniosku, że w sytuacji takiego starcia samorządu będą mogły odstępować od przetargów i bezprzetargowo zlecać zadania swoim firmom. Ministerstwo Środowiska twierdzi, że to nie nastąpi, ale po uchwaleniu ustawy sprawy będą rozstrzygać sądy, a nie opinia ministerialnego urzędnika.
Jak tego można uniknąć? Zachowując wolny rynek zamiast wprowadzania gminnego socjalizmu. Socjalizm na poziomie komunalnym oznacza zatrudnianie większej ilości rzekomych menedżerów w firmach komunalnych działających poza normalnym rachunkiem ekonomicznym oraz wyższe ceny usług dla konsumentów poprzez mechanizm podatku śmieciowego. Rząd stosuje szantaż europejski, strasząc karami za brak właściwej gospodarki odpadami. Jednak jest zadanie dla rządu i samorządów, które można osiągnąć, nie niszcząc delikatnej tkanki rynku gospodarki odpadami. Tymczasem rząd wespół z lobby samorządowym zawłaszcza rynek. Na koniec zostaną obywatele obciązeni podatkiem, fikcyjne przetargi bez realnej konkurencyjności oraz spółki gminnej mające się, jak pączki w maśle. A ze śmieciami nic się nie zmieni. Jak to w socjalizmie.
"absolwent polonistyki i filozofii KUL, posel na Sejm w latach 2001-07, przewodniczacy Komisji Gospodarki oraz tzw. bankowej komisji sledczej, obecnie przedsiebiorca i menedzer oraz wspólzalozyciel Stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek"
Jeden komentarz