czyli per aspera ad plastra (takie wtrącenie tylko, żeby wypełnić obowiązek leadowania)
Ślimak inspirujący, owszem, jest niezwykle,
gdy zroszonym rankiem nagą stopą maca
długi pęd malinowy – niebezpieczna praca –
ale powolusieńku do pędu przywyknie.
Niczym artysta fakir przez samotne życie
ku świętości podąża, nawet gdy ma kaca,
i mimo takich przeszkód jak ekstrawagancja,
która żądzę jałmużny ponagla w turyście.
Bo publiczność jest czułą, chce na własnej skórze
doznać dreszczu empatii. A jak smaku mało,
widelczykiem wywlecze biogramu kąseczek.
Lecz wróćmy do ślimaka, którego na górze,
w chwiejnym zenicie pędu niebo zatrzymało.
Na jednej nodze. Ruszył!… Jeszcze się podniesie.