Łażący Łazarz nie jest Cezarym Baryką
28/04/2011
406 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
Można zatem uznać, że uzyskałem informacje w sposób naturalny i są one prawdziwymi opiniami mych rozmówców.
Przeczytałem artykuł ŁŁ (Jedna opozycja to za mało, by wygrać wybory) i Upartego (Stefan Baryka – nowy nick Łażącego Łazarza, autor wyjaśnił w komentarzu skąd ten Stefan), i wczoraj przekonałem się niejako empirycznie, że racja może być po stronie ŁŁ.
Grając w brydża mam okazję spotykać się z ludźmi o różnym przekroju wiekowym i światopoglądowym. Nie prowokowałem dyskusji, może niekiedy tylko starałem się delikatnie podtrzymać poruszony przez rozmówcę wątek. Można zatem uznać, że uzyskałem informacje w sposób naturalny i są one prawdziwymi opiniami mych rozmówców. Zastrzegam od razu, że nie jest to reprezentatywny sondaż, gdyż mowa będzie tylko o trzech osobach.
Pierwszy zaskoczył mnie znajomy, który uważał siebie i ja jego też za zdecydowanego zwolennika PełO. Powiedział do mnie wprost mocno rozemocjonowany i bez żadnych wstępów, że nienawidzi Platformy Obywatelskiej. Nienawidzi. Na moją zdziwioną i zaskoczoną minę odpowiedział od razu, co jest tego powodem. Otóż prowadzi on własną działalność gospodarczą i od wielu lat współpracował z pewną firmą, do której siedziby się udał, by tradycyjnie zawrzeć umowę na produkowany przez siebie towar. Kiedy jednak przyjechał na miejsce, zastał syndyka masy upadłościowej, gdyż firma zbankrutowała, przestała istnieć po prostu. W jego ocenie winę za to ponosi PełO, które przez cztery lata swej polityki przyjaznego państwa, upraszczaniem podatków, obietnicami ich zmniejszenia doprowadziła do ruiny tę firmę. Znajomy stracił kontrahenta i zastanawia się obecnie, czy w ogóle swej działalności nie przenieść za granicę. Dodał, że nigdy już nie poprze tej „partii oszustów” (cytat jego wypowiedzi). Zapytany przeze mnie, na kogo teraz będzie głosował odrzekł, że w ogóle nie pójdzie na wybory, bo nie wierzy już nikomu i chętnie zobaczyłby wreszcie nowe twarze, a nie ciągle te same gęby pełne frazesów. Można więc śmiało stwierdzić, że jest więc zwolennikiem powstania nowej siły politycznej.
Osoba nr dwa. Zagorzały zwolennik SLD. Jak się okazało wczoraj, ten fakt można zaliczyć do przeszłości. Stwierdził, że zrozumiał wreszcie, że jest to partia cwaniaczków, którzy myślą tylko o swoich dupach, o korycie i jakby dostęp do niego ułatwić swym rodzinom, znajomym itd. Szczególną uwagę zwraca na pijar, błyszczenie w telewizji i szermowanie wyświechtanymi hasłami o likwidowaniu biedy, wyrównywaniu szans itp. Wyraził opinię, że ma już serdecznie dość polityki i tych wszystkich partii, które tylko zmieniają się systematycznie obecnością przy korycie. Na moją sugestię, czy powstanie nowej partii czy ruchu (jak zwał tak zwał) byłoby dla niego interesujące odparł po chwili namysłu, że tak. Ale… No właśnie, jakie ale? Otóż musiałyby tam się znaleźć osoby, które dotychczas nie były znane szerzej, nie przewijały się przez ekrany TV i miały prawdziwą chęć pracy dla Polski.
I ostatni, trzeci przypadek. To był mężczyzna (ok. 40 letni), którego nie znałem. Spotkaliśmy się przy barze, gdzie oglądał mecz Realu Madryt z FC Barceloną (cieszę się, że Barca wygrała). I tak od słowa do słowa i dowiedziałem się, że szuka pracy, żyje z zasiłku. Ma dość wszystkich polityków, od wielu lat zresztą tych samych tylko w różnych konfiguracjach, koalicjach lub partiach. Wybory go w ogóle nie interesują, chyba że (powiedział to bez żadnych sugestii z mojej strony) powstałaby nowa partia zupełnie nowych ludzi.
Jeszcze raz powtórzę – nie roszczę sobie pretensji, by uznać przedstawione przeze mnie opinie za miarodajne, reprezentatywne itp. Tak się po prostu złożyło, że takie rozmowy przeprowadziłem i o nich tu napisałem. Coś zaiste jest na rzeczy i Łażący Łazarz może mieć rację (nie piszę, że ma, bo chyba nikt z nas tego na 100% nie wie) pisząc, że „jedna opozycja to za mało, by wygrać”.
na zdj. Przedwiośnie Ferdynanda Ruszczyca