Banki prześcigają się pomysłach, żeby zwabić klientów. Jednym z ostatnich pomysłów jest cashback. Hasło bardzo medialne, ale wpływy z tego tytułu znikome.
Od razu zaznaczyć trzeba, że w naszej rodzimej bankowości istnieją dwa rodzaje usług cashback. Pierwsza polega na wypłacie gotówki przy okazji płacenia za zakupy kartami debetowymi w oznaczonych punktach. U sprzedawcy pobrać można do 200 złotych. Drugi rodzaj tej usługi polega na zwrocie części pieniędzy wydanych kartą płatniczą z powrotem na rachunek. I właśnie tym zajmiemy się dzisiaj.
Obecnie usługa jest dostępna w sześciu bankach – Alior Banku, BGŻ, BOŚ, BZ WBK, Millennium i Toyota Banku. w każdym realizowana nieco inaczej. Ale generalna zasada jest taka oto – na kokosy nie ma co liczyć! Banki średniozamożnemu śmiertelnikowi zwracają za zakupy 1 procent – gdy średnie saldo na rachunku nie przekracza 5 tysięcy złotych. Bogatsi, których średnie miesięczne saldo przekracza 90 tys. złotych na miesiąc mogą liczyć nawet na 4 – procentowy bonus (w Toyota Banku). Ci, którzy mają wpływy poniżej 3,5 tysiąca o usłudze mogą zapomnieć. Aby najbiedniejsi z biednych, na konta których co miesiąc wpływają kwoty rzędu tysiąca złotych nie czuli się ignorowani, banki (np. Millennium lub BZ WBK) zwolniły ich z opłaty miesięcznej za prowadzenie konta (7 zł) lub za posiadanie karty (3 zł) – pod warunkiem, że posiadacz dokona za jej pomocą co najmniej jednej transakcji w miesiącu.
Wracając do usługi cashback. Oto mamy posiadacza karty debetowej w jakimś banku, na przykład Toyota Banku. Jeśli jesteśmy średnio bogaci dostaniemy 1 procent zwrotu za zakupy, jeśli bogaci – nawet 4 procent. Ale idźmy dalej – maksymalny limit zwróconych pieniędzy za zakupy wynosi maksymalnie 760 zł miesięcznie. Żeby taką kwotę dostać z powrotem należy wydać miesięcznie 19 tysięcy na zakupy. Okazuje się, że nie wszędzie jednak klient może je zrobić, jedynie w supermarketach, na stacjach benzynowych lub sklepach spożywczych. Za wydatki w restauracji, aptece, u kosmetyczki, w warsztacie samochodowym czy w sklepie odzieżowym zwrotów nie ma.
Idźmy teraz do kolejnych banków. W BGŻ i BOŚ również obowiązują limity miesięcznych zwrotów, ale już dużo, dużo niższe. W pierwszym to kwota maksymalnie 50 zł, w drugim 60 złotych miesięcznie. Alby dostać taki zwrot trzeba wydać na zakupy 5 – 6 tysięcy miesięcznie. Są to horrendalne, wręcz niewyobrażalne sumy dla zwykłego zjadacza chleba. Na taki zbytek nie może sobie pozwolić nawet ten, kto dostaje pensję w wysokości średniej krajowej.
Przyglądając się usłudze cashback można dojść do jednego wniosku, że jest ona dostępna tylko dla wąskiego grona klientów banku. Przeciętny Polak za pomocą karty debetowej opłaca rachunki na ok. 350 złotych. Więc na jego konto wraca 3 zł 50 groszy, co daje 42 zł rocznie. Kwota ta, tylko w nielicznych przypadkach pokrywa roczne opłaty za prowadzenie ROR lub kartę. Generalnie opłaty wahają się w granicach 120-140 zł rocznie. Nie są to więc kokosy i nie stanowią znaczących oszczędności dla domowego budżetu. Przechodząc zaś do klientów zamożniejszych, to też trudno sobie wyobrazić, by blisko 20 tysięcy złotych miesięcznie przeznaczali tylko na spożywkę i benzynę. I to tylko w wyznaczonych miejscach. Cechą charakterystyczną naszych czasów jest wygoda. Lubimy mieć wszystko w jednym miejscu, w zasięgu ręki. Rzadko to podejmie decyzję, by przedzierać się przez całe miasto, by w drugim jego końcu móc zapłacić kartą z usługą cashback.
Usługa cashback jest ciekawą formą zachęcania klientów do zakładania kont w bankach. Na razie jednak jest usługą bardziej medialną, niż przynoszącą realne korzyści. Przyznać jednak należy, że to pewien krok do przodu. Poczekajmy jednak na kolejne. Może będą lepsze?
swiat pedzi gdzies z wywieszonym jezykiem, ale czy w dobrym kierunku? Lepiej sprawdz. Masz przeciez swój jezyk. Bogaty smak zycia podpowie ci, dlaczego warto sie zatrzymac i spojrzec na wszystko z dystansu.