„Duży może więcej” – ten slogan reklamowy PZU dzisiaj stał się synonimem arogancji ubezpieczyciela.
Ale nie zawsze tak było, jeśli wierzyć starym doniesieniom prasowym.
Numer 25 „Motoru”(z 23 czerwca 1963 roku) zawiera informację, która dzisiaj szczególnie mocno bulwersuje.
Oto gdzieś na terenie Polski doszło do zderzenia samochodu osobowego m-ki Warszawa z ciężarówką.
Z winy kierowcy samochodu ciężarowego.
Kierowca osobówki miał jednak wykupioną w PZU polisę auto-casco (AC).
I dlatego, prócz kosztów remontu pojazdu, otrzymał 3.500,- zł na leczenie, 15.000,- zł za doznane krzywdy moralne.
Ba, kierowca przed wypadkiem był kreślarzem, a w wyniku kontuzji nie mógł już tej pracy wykonywać i w efekcie został przeniesiony do gorzej płatnego zajęcia.
No to PZU wypłacało mu rentę wyrównawczą w kwocie 1100,- zł.
W 1963 roku średnia płaca wynosiła 1763,- zł miesięcznie (za MONEY.pl).
Niestety, „Motor” nie podaje, czy kierowca Warszawy był partyjny.
I jak wysoko w „czerwonej” hierarchii się znajdował.
Bo przecież samochód „Warszawa” nie był przeznaczony dla pracujących mas wsi i miast.:)
Przeciętny Kowalski, nawet, jak był szeregowym członkiem partii, do pracy jeździł tramwajem lub autobusem.
A na wakacje pociągiem, do którego często musiał wchodzić przez okno w przedziale.
Ale to już inna historia…
(w tekście wykorzystałem informację z n-ru 24/2013 tygodnika „Motor”)
16.06 2013