Bez kategorii
Like

Zapomniana afera

26/11/2012
919 Wyświetlenia
3 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

Wczesne lata 1990-te to okres, w którym w Polsce jeszcze powstawały fortuny…

0


 

 

Dzisiaj, aby znaleźć cokolwiek o tzw. aferze POFAM-u, trzeba by mieć dostęp do archiwów gazet z tamtego okresu. Internet wygląda zupełnie tak, jakby ktoś go wyczyścił z interesujących danych.

A szkoda, bo człowiek, który wtedy przewijał się w tej aferze, i dziś błyszczy na biznesowym świeczniku.

Przypomnijmy więc.

1.

Poznańska fabryka POFAM-a miała otrzymać przy końcu komunyastronomiczną sumę 6.000.000,- $ na zakup potrzebnym urządzeń za tzw. „dewizy”, gdyż w ramach układu warszawskiego nie można znaleźć było dostawcy.

Jednak warunkiem uruchomienia tej kwoty był udział własny zakładu.

Udziału nie było, kwota zatem również się nie pojawia na koncie zakładu.

Do czasu.

2.

Istniejące do wejścia w życie ustawy Ordynacja podatkowa przepisy pozwalały na stosunkowo swobodny handel tzw. wierzytelnościami wobec Skarbu Państwa.

Przykładowo wyglądało to tak:

Firma F zaopatruje szpital S w leki, za które ten oczywiście nie płaci, bo budżet z kolei jest pusty (to taka tradycja III RP, spadek po PRL-u).  Firma F jednak handluje prawie wyłącznie ze szpitalami i nie ma do zapłaty aż tak dużych podatków, by je sobie skompensować.

Wtedy pojawiał się inny podmiot, który zarówno miał pieniądze, jak i podatki do zapłacenia. Kupował więc należności z faktury i zgłaszał w urzędzie skarbowym potrącenie swoich zobowiązań.

Firma F była zadowolona, bo przecież odzyskała często nawet 98,5% wartości faktury, szpital – bo miał zaopatrzenie.

Tylko budżet był niezadowolony.

Bo przecież zły uczynek, gdy Kalemu ukraść, prawda?

Budżet od zawsze żywotnie zainteresowany jest tym, by swoich zobowiązań nie spłacać, bezlitośnie egzekwując wszelkie, nawet domniemane, należności od podatników.

Niezawodna w takich sytuacjach gazeta wyborcza opublikowała kilka artykułów o cwaniakach, którzy bogacą się kosztem budżetu.

Co prawda cwaniactwo polegało na tym, że zmuszali budżet do zapłaty własnych zobowiązań.

3.

Ale to było już później.

By jakoś opanować prawdziwie żywiołowy rozwój handlu wierzytelnościami budżetowymi minister Zdrowia i Opieki Społecznej ustanowił specjalnego pełnomocnika, który miał potwierdzać istnienie i wymagalność wierzytelności.

Był to Ryszard P.

4.

Ryszard P. swoje działania zaczął od … potwierdzenia bezsporności i wymagalności wierzytelności POFAM-u.

Wierzytelności, które nigdy nie istniały.

W 1998 roku prokuratura skierowała przeciw niemu akt oskarżenia, m.in. za powyższe.

Jednak długi POFAM-u zaczęły żyć własnym życiem.

5. 

Jedynym dysponentem powyższych był (przez organ nadredaktora Adama M. okrzyczany największym specjalistą od handlu wierzytelnościami w Europie Centralnej) potomek lwowskich żydów, górnoślązak za młodu, a warszawiak w omawianym okresie, Sławomir R.

Jego oferta budziła z jednej strony podejrzliwość ewentualnych nabywców, z drugiej – pobudzała ich chciwość.

Bo jeśli normalny dług budżetu można było kupić za minimum 96% jego wartości (licząc razem z należnymi odsetkami), to długi POFAM-u Sławomir R. oferował za…60%.

W rozmowach z ewentualnymi nabywcami podawał łączną kwotę 400 mld zł.

Starych.

Czyli 40.000.000,- zł w 1995 roku.

Wtedy najniższe wynagrodzenie wynosiło 200,- zł.

Dwieście.

Gdyby zachować dzisiaj te proporce byłoby to 300.000.000,- zł.

6.

Już wiemy, że największymi kupcami były POLMOS-y.

Wszystkie sprawy trafiły do sądów, bo fiskus odmówił kompensat.

Prócz tych wielkich było jeszcze wielu maluczkich, którzy prawdopodobnie polegli w starciu z Państwem.

Choć akurat w tym przypadku niesłusznie, gdyż jeśli Ryszard P. łamał prawo, to jednak był funkcjonariuszem państwowym, i działał w ramach swoich uprawnień.

Może więc dlatego opisując tę aferę WPROST w 2004 roku podawał, że straty, jakie Skarb Państwa poniósł, jedynie w przypadku dwóch POLMOS-ów, sięgnęły 12.000.000,- zł?

7.

Grzegorz P. zniknął z mediów.

Nie jest do odnalezienia także na popularnych portalach społecznościowych.

Inaczej Sławomir R.

Można spokojnie odnaleźć jego profil.

Nobliwy, starszy pan, fotografujący się a to z mocno  rasowym pieskiem, a to ze złowioną rybą.

Ot, udana końcówka udanego finansowo życia…

8.

Grzegorz P. aktywnie uczestniczył w kolejnej aferze, która w latach 1990-tych pogrążyła służbę zdrowia.

Była to tzw. afera sprzętowa(100.000.000,- zł strat).

Ale to już inna historia.

26 11.2012

 

 

 

0

Humpty Dumpty

1842 publikacje
75 komentarze
 

3 komentarz

  1. Pingback: Luki czy furtki w prawie polskim? | Pressmania

  2. Pingback: Luki czy furtki w prawie polskim? | Polsko Obudź Się,.!

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758