NEWS
Like

Z góry na Mazury

11/08/2013
1254 Wyświetlenia
2 Komentarze
6 minut czytania
Z góry na Mazury

Urodziłem się w Jeleniej Górze, przedwojennym Hirschbergu. Mama pochodzi z Brodów (obecnie Ukraina), a ojciec ze wsi Wysokie między Ełkiem, Suwałkami i Augustowem. Jeżdżę w zimie na nartach, byłem praktycznie wszędzie, ale nie wczasowałem się jeszcze na Mazurach. Do tego lata. Postanowiłem zrealizować swoje marzenie i przy okazji pokazać dzieciom korzenie dziadka Tośka. Pojechaliśmy we czwórkę na chybił trafił. Pierwotnie planowałem domek nad Śniardwami, ale od Mikołajek do Orzysza nie było wesoło. Wynajęliśmy więc pokoje w Mikołajkach nad samym kompleksem akwenów. Pogoda była wyśmienita.

0


10

  

Urodziłem się w Jeleniej Górze, przedwojennym Hirschbergu. Mama pochodzi z Brodów (obecnie Ukraina), a ojciec ze wsi Wysokie między Ełkiem, Suwałkami i Augustowem. Jeżdżę w zimie na nartach, byłem praktycznie wszędzie, ale nie wczasowałem się jeszcze na Mazurach. Do tego lata. Postanowiłem zrealizować swoje marzenie i przy okazji pokazać dzieciom korzenie dziadka Tośka. Pojechaliśmy we czwórkę na chybił trafił. Pierwotnie planowałem domek nad Śniardwami, ale od Mikołajek do Orzysza nie było wesoło. Wynajęliśmy więc pokoje w Mikołajkach nad samym kompleksem akwenów. Pogoda była wyśmienita.

 

Kąpaliśmy się na miejskiej plaży jeziora mikołajskiego z atrakcją

z drewnianej wieży na dmuchanego bloba. Pływaliśmy statkiem po Śniardwach, motorówką bez sternika nad jezioro ryńskie, i rowerem wodnym po Tałtach. Jedliśmy rybki, pizzę i regionalne potrawy. Zwiedziliśmy kościół katolicki z wieżą widokową, ewangelicki z muzeum i kirkut żydowski podczas spaceru wokół jeziora Łuknajno. Byliśmy w hotelu Gołębiewski, ale gorszy od naszego w Karpaczu, poza stadniną koni. Kupiliśmy pamiątki, pojeździliśmy na gokartach i pograliśmy na automatach. Najśmieszniejsza była starsza kobieta, ponoć parkingowa, która całymi dniami przesiadywała na ławeczce w rynku. Codziennie w innym kapeluszu, adekwatnym do sukni. Tańczyliśmy przy szantach i robiliśmy zdjęcia. Wykonaliśmy jednego dnia rundę objazdową poprzez Mrągowo, Świętą Lipkę, Kętrzyn, Gierłoż, Giżycko i Ryn. Zwiedziliśmy mola, estrady, piknik country, bazylikę, resztki hitlerowskich bunkrów w Wilczym Szańcu, most obrotowy, zamki i kręgielnię. Pojechaliśmy też na ruską granicę do Gołdap i zaliczyliśmy piramidę w Rapie. Za robienie zdjęć nad przejściem granicznym wopistka chciała nam zabrać kamerę.

 

Na koniec zawiozłem żonę i dzieci na Wysokie. Ostatnio byłem tam 34 lata temu i zastanawiałem się czy trafię i co się zmieniło. Nawigacja mnie zmyliła, bo zawiozła na większe Wysokie, koło Kalinowa między Ełkiem a Augustowem. Moje było trochę wyżej (w podlaskim), między Milewem a Raczkami. Z dziesięć kilometrów od wsi była granica pruska i zadrę niektórzy nadal mają. Pamiętam, że dawniej dojeżdżałem wąskotorówką do Turowa. Nic się nie zmieniło. Drogi asfaltowej nie ma przy gospodarstwach stryjowskich tylko Jesion, na który z bratem się wspinałem ścięli. Kuzyni mi przypominali jak wychodzili ze mszy w Janówce, a ja z bratem na koniach przy bryczkach siedzieliśmy. Dzieci moje poznały co to prawdziwa wieś. Doiły krowy i jeździły ciągnikiem. Generalnie bida wszędzie gorsza jak za komuny. Unia Europejska normy i ograniczenia takie narzuciła, że ludzie do miast lub do Skandynawii uciekają.

 

Koszt tygodniowego urlopu nie był stosunkowo wielki, bo nie rozrzutny. Auto na gaz zrobiło dwa tysiące km za 500 zł, pensjonat kosztował 800 zł, jedzenie 900 zł, bilety i pamiątki 600 zł. Drogi pożal się boże. Przejechać przez Wrocław i Warszawę to udręka.

 

*

 

Polska się wyludnia. Mniej ludzi się rodzi niż umiera i dużo wyjeżdża za granicę. Byłem w ruinach Kwatery Głównej Wehrmachtu Wolfsschanze, gdzie płk Claus von Stauffenberg próbował zamachu na Hitlera. Ponoć Niemiec te rozminowane lasy wykupił i zdziera haracz 70 zł pro rodzina za zwiedzanie betonu i jeżdżenie wehrmachtowskimi wozami. W jeleniogórskich zamkach i pałacach też rządzą obcokrajowcy. Opole i Śląsk chce ponoć autonomii. Od Świnoujścia do Gdańska boją się powrotu 88 milionowego narodu Niemieckiego. W Prusach wschodnich boją się Ruskich i Niemców. Ja myślę, że bardziej nam zagrażają krwiopijcy i zbrodniarze polscy. Darmozjady z immunitetami i próżniaczy funkcjonariusze dokonują eksterminacji narodu polskiego. Trzeba podziemne państwo stworzyć, współczesne AK. Własny IPN i na barykady. Jeden trybun mi pisze:

 

Potrzeba jednego i drugiego: w niedemokratycznym ustroju III RP posługując się metodami pokojowymi zgodnymi z Ewangelią, budować cywilizację opartą o prawdę, dobro oraz miłość. JP II na krakowskich błoniach podczas ostatniej swojej pielgrzymki do Polski w 2002 r. powiedział też o wyobraźni miłosierdzia. Potrzeba nam tej wyobraźni wyrażonej w słowach Jezusa („Nie płaczcie nade mną córy jerozolimskie tylko nad sobą”, „Panie przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”).”

 

Niech napisze to do I, II i III władzy.

 

Opublikowano w Wiadomości24

 

socjolog

 

*

Mein Kampf

0

Socjolog61

http://grzegorz-niedzwiecki.blog.onet.pl/

160 publikacje
9 komentarze
 

2 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758