POLSKA
Like

WOLNY CZYN: Niemcy i Platforma chcą zakazać znaku Polski Walczącej

10/07/2013
903 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
WOLNY CZYN: Niemcy i Platforma chcą zakazać znaku Polski Walczącej

Obcy i ich agenci nigdy nie zamkną Polski i polskiej dumy w muzeum. Polska bowiem była i jest Walcząca Po powstaniu Solidarności w roku 1980 my ówcześni uczniowie z pewną ciekawością, ale głównie obojętnością obserwowaliśmy ówczesne spory o kiełbasę. Nie wiedzieliśmy, choć przez skórę już czuliśmy, że protagonistów tych sporów wypada traktować adekwatnie do rangi tych sporów. Lecz jesienią ujrzeliśmy coś co przekonało nas, że Solidarność nie składa się wyłącznie z zasrańców. Z perspektywy czasu trudno to ustalić z pewnością ale sądzę, że napływ ochotników do walki o niepodległość w roku 1981 w mojej szkole – bardzo licznych zresztą – spowodować mógł znak Polski Walczącej. Nie słowa. Może i były to słowa i symbole inne, o skutku równoważnym, by jednak […]

0


Obcy i ich agenci nigdy nie zamkną Polski i polskiej dumy w muzeum. Polska bowiem była i jest Walcząca

Po powstaniu Solidarności w roku 1980 my ówcześni uczniowie z pewną ciekawością, ale głównie obojętnością obserwowaliśmy ówczesne spory o kiełbasę. Nie wiedzieliśmy, choć przez skórę już czuliśmy, że protagonistów tych sporów wypada traktować adekwatnie do rangi tych sporów. Lecz jesienią ujrzeliśmy coś co przekonało nas, że Solidarność nie składa się wyłącznie z zasrańców. Z perspektywy czasu trudno to ustalić z pewnością ale sądzę, że napływ ochotników do walki o niepodległość w roku 1981 w mojej szkole – bardzo licznych zresztą – spowodować mógł znak Polski Walczącej. Nie słowa. Może i były to słowa i symbole inne, o skutku równoważnym, by jednak skutek osiągnąć, musiałyby być użyte umiejętnie i łącznie. A znak Polski Walczącej jest momentalnie zrozumiały. Doskonale pamiętam go z wydawnictw Komitetu Obrony Więzionych za Przekonania, bo i w roku 1981 wywoływał dyskusje; ale wyłączności na znak Polski Walczącej szczęśliwie nie było, lub nie byłby respektowany, zatem i wcześniej mogłem widzieć go w innych gazetach i broszurach – na tematy jak najbardziej wtedy aktualne.

 Po wprowadzeniu stanu wojennego odcięta od aresztowanych dorosłych organizacja uczniów w mojej szkole samodzielnie zarządziła pilne przygotowania do powstania. Jęliśmy szyć biało-czerwone opaski, zbierać butelki z benzyną i środki opatrunkowe. Nasze uczniowskie przygotowania do zbrojnego powstania i zbrojnej walki o niepodległość były improwizowane, nieporadne, koniec końców je rozładowano (gdy okazało się, że jednak nie wszystkich dorosłych aresztowano) – a dziś wywołują uśmiech; ale to one wielu z nas dały wtedy przyspieszoną selektywną dorosłość. A przede wszystkim – były motorem Podziemia na całą dekadę. Dla niektórych motorem tym są do dziś.

 Początkową improwizację i nieporadność staraliśmy się zmniejszyć sięgając po wiedzę fachową. Kamienie na szaniec, jako punkt wyjścia, należały zresztą wtedy jeszcze do lektur szkolnych. Dla nas była to nie lektura, a instruktaż.

 Instruktaż mówił o małym sabotażu. Dlatego nocami mury miast pokrywały się hasłami i symbolami podziemnej Solidarności, nazwiskami więźniów politycznych, ale i symbolami dla Polski najważniejszymi. A nim właśnie jest znak Polski Walczącej. Pamiętam malowanie znaków Polski Walczącej w roku 1984 w Bytomiu z okazji wystawy w rocznicę Powstania. Nasze znaki mówiły, że niepodległości nie da się zamknąć w muzeum, że Powstanie trwa, że Polska walczy, że Polska nigdy nie będzie pokonana.

 Pewnego razu dwu milicjantów schwytało klejących plakaty. Głównym elementem plakatów był wielki znak Polski Walczącej. Milicjanci chwilę patrzyli na plakaty; potem na naszych; potem na siebie; w końcu plakaty oddali i powiedzieli, że plakatów ani klejących nie widzieli, bo akurat teraz patrolują zupełnie inną część Katowic.

 Po 13 grudnia do podziemia trafili też wczorajsi protagoniści sporów o kiełbasę. Ci zrazu chcieli trzymać się najdalej od, jak to określali, „polityki”, i wpadali w panikę na widok emblematów Polski Walczącej i Orła w Koronie, powszechnych w wydawnictwach naszych – podziemia niepodległościowego. Represje za Polskę Walczącą i Orła w Koronie były inne niż za kiełbasę. Ale z czasem – trzeba przyznać, że dość szybko – i oni poddali się ewolucji. Dojrzeli. Wkrótce i oni mówili o Wolnej Polsce, o niepodległości. Mówili wszyscy.

 Ta ewolucja była najważniejszym procesem społecznym Polski lat 80-tych. Procesem narodotwórczym. To on przesądził o losie Polski.

 Ofiary lat 80-tych nie są porównywalne do wcześniejszych. Ale utraconej w roku 1939 niepodległości nie mieliśmy w latach 80-tych, ani nie odzyskaliśmy do dziś; a dla Polaków indywidualnie, dla Polski, i dla przyszłości Polski ważne są zakorzenienie i ciągłość. Pamięć. Łańcuch pokoleń. Prawdy te są zrozumiałe instynktownie, choć w roku 1982 nie potrafiłbym ich tak nazwać. Być może wspomniany wyżej proces ewolucji świadomości, a dokładniej – proces odrodzenia moralnego Polski nastąpiłby tak czy owak. Byłby jednak powolny, chwiejny i niepewny, a myślę że i trudno wyobrażalny bez wartości Polski historycznej, a te wyrażają Polski historycznej żywe symbole. W tym znak Polski Walczącej.

 Zrazu z mieszanymi uczuciami odbierałem widok znaku Polski Walczącej na koszulkach i kubkach sprzedawanych przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Do dziś te mieszane uczucia wracają. Ale ocenę stosowności użycia symbolu przesądza cel jego użycia a ja nie wątpię, że gdzieś musi zacząć się proces ewolucji młodych ludzi. Proces dojrzewania w jego części najważniejszej.

 Proces naturalny, bo nie ma człowieka bez godności i bez tożsamości; a te w Polsce często są wynikiem walki, nadziei, gotowości do ofiary. Znak Polski Walczącej to i wyzwanie, i krzyż do niesienia. Ale i tarcza, i zbroja, i „bastion przed bestią”.

 Znak Polski Walczącej to przede wszystkim forma modlitwy Polaków, a skoro tak, to jego właścicielem jest Bóg – jak i wszystkiego innego.

 Jest wyrazem wiary Polaków, że będzie prawo z nami i będzie Bóg nad nami, gdy przez Polskę pójdziemy Szarymi Szeregami.

 „Dziennik Polski” poinformował w zeszłym tygodniu że znaleźli się ludzie, co zgłosili projekt zakazu używania znaku Polski Walczącej. Nad przestrzeganiem zakazu czuwać mają Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (dla którego walka z kulturą i dziedzictwem narodowym to akurat nie pierwszyzna) i Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Powodem zakazu ma być wykorzystywanie znaku Polski Walczącej „w celach politycznych”. Rozumiem że ministerstwo, i rada ochrony polityczne nie są? Niechęć do „polytyky” przypomina mi lata 80-te i zasrańców – protagonistów ówczesnych sporów o kiełbasę i nie wątpię, że niechęć ta, nawet szczera, jak i sam zakaz cofną Polskę do fazy przednarodowej, a kiełbasianej. W proponowanym zakazie prócz głupoty może i trudno byłoby dopatrzyć się czego innego, lecz za najbardziej znamienne mam to, że wśród proponentów co to tak stronić chcą od „polityki” („nie róbmy polityki”) dominują… posłowie partii politycznej – bo za taką uchodzić chce Platforma Obywatelska. Inicjatywa ta z jej akurat strony jakoś nie dziwi. Hasło „nie róbmy polityki” tylko po części jest zabiegiem socjotechnicznym, bowiem Platforma Obywatelska w rzeczywistości nie jest partią polityczną, a zbieraniną szumowin; to raz. Dwa: znaku Polski Walczącej nie używa się przecież w sporach politycznych; za to jest częścią tożsamości Polaków. Bo paradoksalnie i my, proszę państwa, „polityki” żadnej nie uprawiamy, nie jesteśmy też żadną „prawicą” – bo to implikuje, że nasi przeciwnicy są jakąś „lewicą” – ale jako Polacy odwołujemy się do marzeń i symboli wyrażających wielkość Polski. Za znamienne mam to, że do symboli tych – ani żadnych innych narodowych – nigdy nie odwołały się SLD i Platforma. Nie inaczej jest i teraz. W proponowanym zakazie w rzeczywistości po staremu idzie o to, by naród polski, a w szczególności – ale nie tylko – przeciwników Platformy pozbawić nie tylko prawa głosu, ale i tożsamości. Platforma nienawiści do Polski i strachu przed Polską potocznie, choć moim zdaniem błędnie utożsamiana jest z opcją, a ściślej agenturą niemiecką w Polsce. Niedawno byliśmy świadkami innych i nie mniej niepolitycznych inicjatyw Niemców wobec Armii Krajowej. Przekładając z nowomowy ni to artykuł Dziennika, ni komunikat (Bekanntmachung) na język ludzki – podbitą Polskę ze swą polską etnicznie agenturą chcą Niemcy pozbawić tego, czego u Polaków boją się najbardziej: godności, wzorów, tradycji oporu. Miejsce ich wyznaczają w muzeum, jak w roku 1984.

 Jak to skomentować? Cóż, może tak. Gdy w październiku 1939 r. na murach okupowanej Warszawy pojawił się inny Bekanntmachung – Hansa Franka o utworzeniu Generalnej Guberni, harcerze Pomarańczarni, późniejsi żołnierze Kedywu z Szarych Szeregów naklejali na nich karteczki z napisem: Marszałek Piłsudski powiedziałby na to: a my was w dupie mamy.

 Nic mądrzejszego od moich mistrzów wymyślać nie będę. Powtórzę więc:

My was w dupie mamy.

 Jeśli platforma zamachowców i platforma strachu przed Polską przepchnie swój groteskowy zakaz, znaki Polski Walczącej będą na polskich murach wszędzie.

 Niepodległości nie zamkniecie w muzeum. Polska walczy. Nigdy Polski nie pokonacie.

 Bo Polska – jak zawsze – jest i będzie Walcząca.

Mariusz Cysewski

Tekst pierwotnie wydrukowany w Gazecie Warszawskiej z 5-12 lipca 2013

 Gazeta Warszawska co piątek w Twoim kiosku!

Kontakt: tel. 511 060 559

ppraworzadnosc@gmail.com

https://sites.google.com/site/wolnyczyn

http://www.youtube.com/user/wolnyczyn

http://naszeblogi.pl/user/3329/wpisy

http://wolnyczyn.nowyekran.net

https://3obieg.pl/author/WolnyCzyn

http://mariuszcysewski.blogspot.com

 

0

Wolny Czyn https://sites.google.com/site/wolnyczyn/

W matriksie ""3 RP""... https://sites.google.com/site/wolnyczyn/

644 publikacje
103 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758