Komentarze dnia
Like

1 Maja to komusza farsa, kabaret naszej niezgody, czy święto godności pracy? (2)

05/05/2016
1617 Wyświetlenia
2 Komentarze
13 minut czytania
1 Maja to komusza farsa, kabaret  naszej niezgody, czy święto godności pracy? (2)

Tym niemniej każdy stan zbiorowej patologii ma moment swojego przesilenia. Sytuacja uległa zasadniczej odmianie po wielkiej katharsis sierpnia ‘80, kiedy to świadomość społeczna uległa rewolucyjnej przemianie, a powstała z robotniczego sprzeciwu „Solidarność” nauczyła ludzi odwagi i obrony swych racji w konfrontacji z „komunistycznym Molochem”. Pierwszy Maja jako symbol dominacji władzy komunistycznej nad obywatelem został zbiorowo zbojkotowany w 1981 roku, a przewodniczący Wałęsa zaproponował ludziom pracy odpoczynek na łonie natury, sam wyjeżdżając na ryby.

0


Janiszek jako Czarny AniołNa czele pochodu wiernych towarzyszy maszerował zaś w Warszawie I sekretarz Stanisław Kania, odstępując od ortodoksji pozdrawiania z trybuny kolumny pochodu. Wkrótce jednak „sielanka wolności” zakończyła się dramatycznym, grudniowym epizodem wprowadzenia stanu wojennego dla ratowania monopolu władzy PZPR. To realne pogrzebanie ludzkich nadziei na „socjalizm z ludzką twarzą” nie osłabiło społecznej determinacji w zbiorowej niezgodzie na życie w fałszu. Wyrazem tego były gwałtowne demonstracje uliczne w dużych miastach polskich – jak Gdańsk, Wrocław, Nowa Huta, Warszawa, w których prócz ciskanych w „ZOMO-wskie kukły” kamieni, padały słowa wyrażające powszechną odmowę  „budowania komuny”, czyli: „Nie ma wolności bez Solidarności”, „Wrona skona”, „ZOMO – Gestapo”, czy „Uwolnić Lecha, zamknąć Wojciecha”. Ulica polska żyła niepodległością myśli i szyderstwem z „grabarzy wolności”, pomimo fałszywego bełkotu spikerów TV w wojskowych mundurach, plotących „duby smalone” o „normalizacji życia” i poparciu polskiego społeczeństwa dla idei PRON(cia).

0000001-280

Znamiennym wydarzeniem zbiorowego sprzeciwu ulicznego był spontanicznie wynikły antypochód Pierwszego Maja 1982 roku. Od godzin porannych ludzie gromadzili się masowo pod Pomnikiem Ofiar Grudnia ‘70 przy II bramie Stoczni. Potem nastąpił przemarsz do Bazyliki Mariackiej, gdzie wysłuchano mszy świętej o godz. 12:00. W owym czasie piszący te słowa przy pomocy kredy powołał do istnienia na murze komendy milicyjnej przy ulicy Piwnej kotwicę Polski Walczącej i symbol zrównania swastyki z sierpem i młotem. Po mszy potężny pochód, nie zatrzymywany przez ZOMO, ruszył ulicami Gdańska, przez wiadukt „Błędnik” i dalej aleją Zwycięstwa w kierunku Wrzeszcza. Prawdopodobnie w owym pochodzie maszerowało około 70 – 80 tys. ludzi, choć są tacy, co widzieli ponad 100 tys. niezłomnych wyznawców idei „Solidarności”. Przewodnim hasłem pochodu było zawołanie: „Chodźcie z nami, dziś nie biją!”. I rzeczywiście na całej trasie pochodu od Bazyliki po dom Wałęsów na Zaspie, gdzie ostatecznie dotarł pochód, milicja stale obecna na ulicach, ani razu nie zaatakowała demonstrantów. Demonstranci szli pod rozwiniętymi transparentami i biało-czerwonymi flagami, często z napisem „Solidarność”, zaś czerwone flagi rozwieszone na słupach ulicznych były masowo zdzierane i wdeptywane w ziemię. Wśród haseł skandowanych przez tłum powtarzały się najczęściej: „Precz z komuną!”, „Jaruzelski – pies moskiewski”, „Chcemy chleba, chcemy mięsa, niech nam żyje Lech Wałęsa!”, „Zima wasza, wiosna nasza!”. Z przechodzącego pod konsulatem chińskim pochodu dało się słyszeć komiczne hasło: „Niech żyją Chiny, Breżniew do formaliny!”, zaś kronikarz owych wydarzeń wielokrotnie inicjował zawołanie: „Polska żyje, komuna gnije!”, spotykające się z rezonansem społecznym. Warto dodać także, iż w noc przed owym wydarzeniem w wielu miejscach wzdłuż trasy kolejki SKM pojawiły się antykomunistyczne, solidarnościowe hasła, malowane białą farbą na murach i dachach baraków. Przebieg pochodu oraz owe napisy są udokumentowane fotograficznie, a więc można je łatwo przywrócić społecznej pamięci. Właśnie to czynimy.

Godnym odnotowania faktem był niespodziewany przemarsz przed 1-majową trybuną w 1984 roku marginalizowanego społecznie Lecha Wałęsy w dużej i głośnej grupie zwolenników „Solidarności”. Trzeba też wspomnieć o wielce udanym kontrpochodzie AD 1985, lub, jak kto woli udanym rozbiciu oficjalnego pochodu wiernych towarzyszy i innej maści komunistycznych wasali, przez kilkudziesięcioosobową grupę zamaskowanej młodzieży z RSA, czyli Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego. Na początku trasy przemarszu około 10 tys. „zawsze wiernych Partii”, czyli od placu Zebrań Ludowych w tłum na wysokości skrzyżowania z ulicą Traugutta wmieszała się garstka dobrze zorganizowanych harcowników pod czarnymi flagami „Matki porządku”, czyli anarchii i doprowadzała do zatrzymania pochodu na wysokości hali i basenu AZS-u, powstania powszechnego rozgardiaszu i przepychanek, ataków ZOMO i użycia gazów, które w równym stopniu doskwierały ogłupiałym kolaborantom systemu, jak i jego destruktorom. Podczas pałowania przez ZOMO dostało się także potulnym osłom, zbierającym punkty, potrzebne do otrzymania paszportu i premii trzynastki. Już do końca pochodu przy Operze Bałtyckiej w szeregach wiernopoddańczych statystów panował chaos, wstyd i rozdrażnienie. A potem demonstracje przeniosły się do Wrzeszcza, gdzie przez kilkadziesiąt minut centrum dzielnicy opanowane było przez skandujący i obrzucający ZOMO kamieniami tłum. Podczas starć z ZOMO-wcami zostało pochwyconych paru „pałkarzy”, którzy cudem uniknęli linczu z rąk rozwścieczonego tłumu. W demonstracji tej uczestniczyło wiele osób starszych, a także sporo kobiet i dzieci, tak więc był to prawdziwy protest społeczny, a nie uliczne igrzysko młodocianych „kamieniarzy”, „młodocianych elementów antysocjalistycznych”, jak próbowała fałszywie interpretować propaganda komunistyczna…

Wielce charakterystyczną cechą kabaretu 1-majowego, aranżowanego w Gdańsku była lokalizacja trybuny partyjnej przy sowieckim czołgu T-34, pomniku kłamstwa i przemocy, stojącym w połowie Wielkiej Alei Lipowej, teraz Zwycięstwa kłamstwa nad prawdą (niestety stale aktualnego!) Dobitnie to świadczyło, co symbolizuje stalowe cielsko „utrwalacza sowieckiego porządku”, a mianowicie to, że polskość Gdańska w wydaniu komunistycznym wiąże się z fizycznym usunięciem śladów przeszłości pod postacią zniszczenia miasta, deportacją rodzimych gdańszczan i unicestwieniu miejsc pochówku ich ojców i dziadów.  „Polski Gdańsk” w tym wydaniu nie różnił się znacznie od „niemieckiego Gdańska”, rysowanego w przestrzeni zbiorowej wyobraźni patologicznym bełkotem gauleitera Forstera. Czerwony „Parteitag” 1-majowy był więc kontynuacją ideologicznej, posępnej farsy, co zmieniwszy kolory, nie zmieniła uniwersalnej intencji czynienia z człowieka „plasteliny” dla władczych psychopatów o ambicjach demiurgicznych, dla fanatyków zbiorowego „gułagu o złagodzonym rygorze”, kochających kicz twórcach „jedynie słusznego porządku”…

1988-05-01-1-maja-ostroleka-a-018

Lecz były także lżejsze gatunki 1-majowego kabaretu w gdańskiej scenerii. Z właściwie pojętym satyrycznym zacięciem studenci Wydziału Mechaniczno-Technologicznego w gierkowskich latach 70., znamiennych budowanym na zachodnich pożyczkach wzrostem ekonomicznym i owocującej „Człowiekiem z marmuru” odwilży ideologicznej, pozwalali sobie na pełne aluzyjnego szyderstwa wystąpienia podczas pochodu i po jego zakończeniu. Pewnego 1. maja lat 70. maszerujący przed trybuną Wydział MT wielkim głosem wykrzyknął: „Precz z imperializmem”, co wywołało wielką konsternację wśród czerwonego establishmentu, gdyż jasnym było, o jaki imperializm tu chodzi… Po pochodzie zaś wiara studencka zbierała się na schodach przed księgarnią na rogu ulic Miszewskiego i Grunwaldzkiej we Wrzeszczu i odśpiewywała w atmosferze teatralnego patosu pieśni masowe o tym, że „towarzysz Stalin usta słodsze ma od malin”, a także, że „nasza pani przedszkolanka kolanka ma śliczne, bo socjalistyczne”. Jak mówiło porzekadło z owej epoki – żyliśmy wtedy niewątpliwie w „najweselszym baraku sowieckiego obozu”, choć w codziennej szarzyźnie często o tym zapominaliśmy…

Czasy PRL minęły jak zły sen. Jednak oligarchiczno-aferalna rzeczywistość III RP nie usprawiedliwia snu powszechnego przed ekranami TV i przy grillach w dorzeczu Wisły. Pierwszy Maja, wielkie i niesławne święto tryumfu komunistycznego aparatu przemocy nad rozumem i godnością obywateli, zostało, wraz z systemem, którego było „bękartem”, odsunięte na margines społecznego zainteresowania i żywej potrzeby uczestnictwa. Czterdzieści parę lat złej, a może nawet haniebnej tradycji owej farsy święta, pozbawiło tą szlachetną tradycję robotniczego solidaryzmu pierwotnych cech patosu i charyzmatycznej mocy dnia, wyrosłego z ofiary krwi robotniczej. Jest to, niestety, owoc komunistycznej profanacji, która odebrała czystość intencji i oddolny, rewolucyjnie-ludowy charakter tego święta. Trzeba pokoleń dobrej tradycji, aby odzyskało ono swój dawny charakter. Trzeba, aby w Polsce odrodziła się prawdziwa, socjalistyczna myśl społeczna, nie spadkobierczyni totalitarnego komunizmu (de facto – kapitalizmu państwowego), ani „papuga” terrorystycznego i aspołecznego lewactwa, tylko kontynuacja projektu z 1981 roku, naszej oddolnej i solidarnej „Rzeczpospolitej Samorządnej”!

Ale na to się na razie nie zanosi, a bezczelnie do świętowania Pierwszego Maja przywiązana jest stara ekipa „komuchów”, których w formie groteskowych performensów, niestety pacyfikowanych przez policję, ostro atakuje antykomunistyczna Liga Republikańska. Wynikiem tego są żenujące sceny uliczne, gdzie negatywnymi bohaterami są „dinozaury komuny”, nieliczni ideowcy socjalistyczni, otumanieni, agresywni lewacy oraz antykomunistyczna młodzież różnych orientacji politycznych. W Gdańsku nieodmiennie od kilku lat „stara gwardia” i młodzi towarzysze dążą do złożenia kwiatów pod pomnikiem „Za wolność Gdańska”, zaś młodzieńcy różnych orientacji, na nieszczęście także skinhedzi, atakują „malowanych przedstawicieli ludu pracującego” wydmuszkami z czerwoną farbą, pięściami i obelgami. Interweniuje policja, rejestrują dziennikarze i jest temat na pierwszą stronę producenta faktów medialnych…

100_3982

Wymowa tego nie jest jednak tylko sensacyjna i kabaretowa, gdyż świadczy to dobitnie, iż 1. maja nie jest już świętem – ani prawdziwym, ani totalitarną farsą, ale pretekstem do społecznych waśni i obserwowanych przez świat zjawisk „polskiego folkloru politycznego” i naszego bezsensownego zapału do wojny „polsko-polskiej”, z której cieszą się tylko rządzący w Moskwie i Berlinie. Czy zatem pozostanie Pierwszy Maja świętem publicznej niezgody, kabaretowej farsy, czy odzyska swój pierwotny charakter celebrowania godności ludzkiej pracy i robotniczej solidarności, trudno rozstrzygnąć. Każdy ma takie święto, na jakie zasłużył, więc od świadomości jego uczestników będzie na ich miarę – wielkie lub śmiesznie karłowate. Ale na pewno już nigdy żaden dekret nie ustanowi jedynie słusznej jego postaci. Na szczęście minęły bezpowrotnie czasy rzeczywistości, preparowanej ideologicznie. To tyle dobrego, czyli złego, wedle satyrycznej recepty rodem znad Wisły: „Pies, czyli kot”.

AntoniK

Za: http://www.siemysli.info.ke/

0

Dorota J

Dziennkarz w 3obieg.pl/

209 publikacje
0 komentarze
 

2 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758