BIZNES
Like

III RP na drodze do rechrystianizacji Europy

07/05/2017
1614 Wyświetlenia
1 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

Niejednokrotnie nachodzi mnie chęć porównywania czasów PRLu z III RP.  W owym zamierzchłym już okresie, jako student dorabiałem pracą w rymarsko-galanteryjnej spółdzielni pracy Rymgal[i].  Ta dość tandetna instytucja produkowała równie tandetne wyroby.  Jak dziś pamiętam, że w licznych przypadkach wytworzenia przez nią ewidentnych bubli, jej prezes pocieszał pracowników, by się nie martwili, bo „tą partię wyśle się na eksport do ZSRR”.  Tak więc, w swoistym „odwecie” można było w owych czasach zarzucać okupanta tandetnymi bublami.   W sławetnym 1989 roku sowiecki okupant wyniósł się z naszej Ojczyzny dobrowolnie, a na jego miejsce przyszedł nowy z Zachodu.  Pod przywództwem „wolnorynkowego mesjasza”, przy aprobującym beczeniu polskich homo sovieticus[ii] upatrujących w tym możliwość określenia się jako „europejczycy”, w krótkim czasie, zrabowano, lub zlikwidowano […]

0


Niejednokrotnie nachodzi mnie chęć porównywania czasów PRLu z III RP.  W owym zamierzchłym już okresie, jako student dorabiałem pracą w rymarsko-galanteryjnej spółdzielni pracy Rymgal[i].  Ta dość tandetna instytucja produkowała równie tandetne wyroby.  Jak dziś pamiętam, że w licznych przypadkach wytworzenia przez nią ewidentnych bubli, jej prezes pocieszał pracowników, by się nie martwili, bo „tą partię wyśle się na eksport do ZSRR”.  Tak więc, w swoistym „odwecie” można było w owych czasach zarzucać okupanta tandetnymi bublami.

 

W sławetnym 1989 roku sowiecki okupant wyniósł się z naszej Ojczyzny dobrowolnie, a na jego miejsce przyszedł nowy z Zachodu.  Pod przywództwem „wolnorynkowego mesjasza”, przy aprobującym beczeniu polskich homo sovieticus[ii] upatrujących w tym możliwość określenia się jako „europejczycy”, w krótkim czasie, zrabowano, lub zlikwidowano całą gospodarkę PRLu., przy czym nie tylko instytucje pokroju tandetnego Rymgalu, ale wcale nie „tandetne”, stocznie, huty, kopalnie i całe gałęzie przemysłu chemicznego, maszynowego, budowlanego, przetwórczego, itd., itd.   Na ich miejsce przyszły zachodnie koncerny, które zaczęły sprzedawać tu swe wyroby.  Miały one być lepsze od „komunistycznych”, które zaopatrywały miliony obywateli i dawały im miejsce pracy.  Homo sovieticus, już jako „europejczyk”, emigrował i emigruje masowo, a na szyldach krajowych sklepów pojawiły się takie slogany, jak np. „Chemia z Niemiec”.  Okazało się, że zachodniemu okupantowi nigdy dość, stara się zdzierać skórę ze swej ofiary nawet jak już ją zdarł raz.  Pod marką  „dobrych zachodnich produktów” sprowadza się dla „podludzi” tandetę, a jeśli chcą  autentycznej jakości, to mogą ją za odpowiednio wyższe ceny kupić w takich „Pewexach[iii]” III RP.

 

Ten jeden przykład doskonale ilustruje, jak w wymiarze materialnym, polskie społeczeństwo wpadło z przysłowiowego deszczu pod rynnę.  Oczywiście żaden z obywateli III RP, w kraju czy na emigracji nie postrzega swej sytuacji w ten sposób. Każdy czuje się „obywatelem Zachodu”, czyli „nadczłowiekiem”.  Błoga nieświadomość faktu, że w rzeczywistości jest on „wschodnim podczłowiekiem”, w znacznym stopniu ułatwia okupantowi jego działalność.  Większość młodego pokolenia to emigranci, a emigracja to proces odczłowieczania.  Ten kto traci swój język, kulturę, cywilizację, historię i przynależność społeczną, traci podstawowy atrybut człowieczeństwa – narodowość.  Każdy z milionów emigrantów może sam sobie wyliczyć ile za to odczłowieczenie uzyskał materialnego „cymesu”.

 

Ale nie tylko o stronę materialną tu chodzi.  Na omawianej epoce potężnym piętnem odbił się fakt posiadania przez Polaków aż dwu „mesjaszy”.   Jeden „materialny”, odpowiedzialny za to że zrobił z nich materialnych nędzarzy, „profesor” Leszek Balcerowicz[iv] do dziś nie niepokojony przez nikogo chodzi sobie swobodnie po Warszawie.  Drugi „duchowy”, odpowiedzialny za to że zrobił z nich duchowych nędzarzy, w odpowiednim momencie czmychnął na drugi świat z dyplomem „świętego” w kieszeni.

 

Jednak do dziś następcy ich obu wśród postnarodowego społeczeństwa polskiego sprawują niekwestionowany rząd dusz i ciał.  W ramach sławetnego „porozumienia ponad podziałami”, w żelaznym uścisku trzymają za gardło konające społeczeństwo, pilnie bacząc by przypadkiem nie otrzeźwiało i nie dobrało się im do skóry.

 

Dzięki temu zabiegowi społeczeństwo jest w pełni szczęśliwe i zadowolone ze swego losu zarówno duchowego jak i materialnego.  Nie przeszkadza mu pustoszejący kraj, stopniowo zaludniający się, jak na razie głównie banderowcami, którzy w jednym tylko Wrocławiu stanowią już 10% populacji.  W kraju czy na emigracji, mężczyźni z radością włażą do tyłków wszystkich bez wyjątku obcokrajowców, a kobiety w rozporki tychże.  Przy czym im brudniejszy egzemplarz, tym większa chwała.

 

Na przestrzeni wielu lat, coraz dobitniej poruszałem ten haniebny problem[v], wzbudzając głównie wściekłość i oburzenie dotkniętych mymi „insynuacjami”.  Nie zamierzam więc kontynuować tych wysiłków.  Pragnę natomiast zwrócić uwagę na fakt, że nawet w tym totalnie zdeprawowanym społeczeństwie można znaleźć  jednostki, które postrzegają rzeczywistość taką jaka ona jest.  O dziwo nie są to „starzy post-komunistyczni debile”, niezdolni do ogarnięcia całej  „wspaniałości” naszej współczesnej rzeczywistości, ale „młodzi wykształceni z dużych miast”.

 

Wczoraj wszedł na ekrany kin polsko-holenderski film pod tytułem „ Szatan kazał tańczyć”[vi].  Pozostawiając na boku jego pornograficzny wymiar, jest to głęboka opowieść o procesie deprawacji dwu pokoleń III RP.  Pierwszego, które weszło w życie w momencie  „otwarcia Polski na nową demokratyczną rzeczywistości” i generacji ich dzieci, które właśnie teraz zaczynają zadziwiać świat.

 

Główna bohaterka filmu, polska narkomanka i prostytutka, obrazuje swą postacią całe współczesne młode pokolenie III RP, które w deprawacji przewyższa swój zachodni „role model”[vii], a którego krajowi apologeci ekscytują się jego rzekomą „chrześcijańskością”.   Rzeczywiście zachodnie łajno, dawno odżegnało się od jakichkolwiek związków z religią, podczas kiedy jego polski odpowiednik określa się jako „chrześcijański”.  Główna bohaterka omawianego obrazu też jest „polką-katoliczką”.  Między innymi, autentycznie, bez jakiegokolwiek cienia ironii zachwyca się krucyfiksem, określając go jako „zajebisty”.  No proszę! A mógłby być „chujowy” !

 

Aby odeprzeć ewentualne argumenty,  że prezentowana wizja pochodzi głównie od jego holenderskich współtwórców, pragnę polecić inny  obraz młodych filmowców zrealizowany w 2015 roku:  „Hardcore disco”[viii], który pomimo angielskiego tytułu jest w pełni polski.  Tu również,  po odrzuceniu sensacyjnej fabuły, pokazana jest pokoleniowa degrengolada społeczeństwa III RP.   W mym odczuciu jego przekaz jest nawet lepszy od pierwszego i jeszcze bardziej „radykalny”, jeśli można użyć  takiego sformułowania.

 

Jak widać nawet praktycznie całkowita likwidacja polskiej wysokiej kultury w III RP, nie przeszkodziła w powstaniu jej wartościowych „odprysków”.  A niesione nimi przesłanie warto przemyśleć i wziąć sobie do serca.

[i] http://www.zlsp.org.pl/en/archives/154-wroclaw

[ii] https://pl.wikipedia.org/wiki/Homo_sovieticus

[iii] https://pl.wikipedia.org/wiki/Pewex

[iv] https://en.wikipedia.org/wiki/Leszek_Balcerowicz

[v] http://ignacynowopolskiblog.salon24.pl/

[vi] http://www.filmweb.pl/film/Szatan+kaza%C5%82+ta%C5%84czy%C4%87-2016-754595

[vii] https://en.wikipedia.org/wiki/Role_model

[viii] http://critics-associated.com/kinoteka-2015-hardcore-disco-review-2/

0

dr nowopolski

Unikajacy stereotypów myslowych analityk spraw politycznych i gospodarczych Polski i swiata

344 publikacje
3 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758