Komentarze dnia
Like

Smoleński Tryptyk

12/04/2016
1003 Wyświetlenia
0 Komentarze
44 minut czytania
Smoleński Tryptyk

Tekst nie zajmuje się pytaniem „jak” i „kto”. Odpowiedzi na to pierwsze szukało, zwłaszcza lata temu na Salonie 24 wielu znakomitych blogerów – i chyba dotarto tam do zrębów prawdy. Odpowiedzi na pytanie „kto” można, przy odrobinie dociekliwości, doszukać się i w poniższym tekście i w poprzednich moich dość nielicznych notkach. Warto pamiętać, że ci, którzy wykonali i nadzorowali całą operację tu na miejscu, to jedynie żołnierze – w żadnym razie nie decydenci. Tych ostatnich należałoby się doszukiwać w strukturach ponadnarodowych.

0


 

WSTĘP

 

 

Napisałem ten tekst, by spróbować wymusić zakończenie opowiadania nam od 6 lat smoleńskich bajek na kilka głosów. Również dziś z mediów wylewa się ten sam ckliwo-podniosły chórek, tyleż skutecznie , co i starannie zagłuszający jakąkolwiek dociekliwość. Czy mi się to uda? – wątpię, ale przynajmniej spróbowałem, jak powiedział Mc Murphy. Prawdopodobnie warunkiem koniecznym do rozwikłania tej tajemnicy jest rzetelna i gruntowna powszechna lustracja obejmująca badających, ale również profesurę, wymiar sprawiedliwości, media, polityków, służby. Bez tego zostanie tylko bezowocna praca wielu blogerów na którą nikt z tych którzy nominalnie powinni być zainteresowani dotarciem do prawdy nie zwraca najmniejszej uwagi. Czy doczekamy takich czasów prawdy – wątpię. Być może nastąpi to dopiero wówczas, gdy naród, czyli SUWEREN samodzielnie dokona interpretacji Konstytucji – a w szczególności jej art 4 – i rozgoniwszy na cztery wiatry wszystkich tych „przedstawicieli”, zacznie rządzić bezpośrednio.

 

Czego sobie i Państwu życzę.

 

 

 

  1. SMOLEŃSK – DLACZEGO?

DLACZEGO- fundamentalne pytanie jakie należy po wielokroć postawić, by zrozumieć co i w jakich kontekstach tak naprawdę wydarzyło się 10 kwietnia roku pamiętnego

 

Narrację o brzozie, błędzie pilotów, przypadkowej katastrofie i ziemi przekopanej na metr oraz prezydencie co poleciał się lansować od razu zostawimy na wyłączność koneserom – nie zajmując się nią dalej.

 

Czym kierowano się planując a następnie doprowadzając do tak spektakularnego aktu zagłady?

Z jakich powodów? Kierując się jakimi i czyimi interesami?

 

Pytanie DLACZEGO warto postawić w dwu aspektach – po pierwsze: jakie przyczyny legły u podstaw podjęcia decyzji o przeprowadzeniu takiej akcji?

Czy była to obawa o przebieg wyborów prezydenckich, o to, że Lech Kaczyński zostanie ponownie wybrany? Niezbyt wiele na to wskazywało – nic zatem nie uzasadniało podjęcia tak radykalnego kroku.

Czy zatem była to prywatna zemsta krajowego przeciwnika? Z użyciem lokalnych służb?- podobnie jak wyżej, również w obu przypadkach skala wydarzenia jest absolutnie niewspółmierna. Co w tym wszystkim robiłaby Rosja?

 

Czy może zemsta sąsiadującego imperium za akcję w Gruzji? Również razi absolutna niewspółmierność środków, poza tym w takim przypadku miejsce zdarzenia zostałoby zlokalizowane gdzie indziej, poza granicami imperium. Gdyby zdecydowano się przeprowadzić taką akcję można byłoby wybrać dowolne miejsce. Po co się tak afiszować, chciałoby się zapytać.

 

Więc może – w świetle szeroko wobec Lecha Kaczyńskiego formułowanych zarzutów o zdradę interesów narodowych akcji dokonali polscy patrioci? Zachowując z trudem powagę, trzeba odpowiedzieć, że jest to absolutnie niemożliwe, choćby z przyczyn technicznych. Poza tym w życiu nie zdołali by się wcześniej dogadać kto jest wodzem wszystkich wodzów. Wreszcie, podobnie jak w wyżej wymienionych przypadkach nie ta skala. I mnóstwo niepotrzebnych ofiar.

 

Więc może powód jest bardziej złożony, ale i bardziej ukryty. Prezydent – mimo licznych błędów, gaf, nietrafionych deklaracji, nieprzemyślanych sojuszy postępował w kierunku budowania, a raczej odbudowania niezależnego suwerennego państwa. Oczywiście w istniejących realiach, które były takie, że skoro dopiero co uciekliśmy (tak nam się WTEDY wydawało) z sowieckiego obozu karnego, to, będąc zbyt słabymi by działać samodzielnie, złożyliśmy akces do obozu (jak nam się WTEDY wydawało) wolnego cywilizowanego świata. W tych nowych nie do końca jeszcze rozpoznanych ramach Prezydent działał w kierunku budowania struktury owej Odrodzonej Niepodległej Państwowości. Można powiedzieć, że budował strukturę, trzon takiej Państwowości. Ową strukturę można z nielicznymi wyjątkami odnaleźć (wśród innych ofiar) na liście pasażerów z 10 kwietnia. I tu jest być może sedno sprawy.

 

Przecież nie można wykluczyć, że skoro realia nowych sojuszy nie do końca były właściwie rozpoznane, to PLANY Lecha Kaczyńskiego wobec Polski dalece rozmijały się z dalekosiężnymi planami geopolitycznymi wielkich tego świata. A ponieważ Polacy nie przejawiali skłonności do podporządkowania się w oczekiwanym, czyli w istotnych sprawach pełnym, zakresie – podjęto decyzję o spektakularnym, symbolicznym i należycie przerażającym uderzeniu w ów dopiero co stworzony trzon odradzającej się państwowości. Tak przerażającym, by przez grozę i strach sprowadzić Polaków do przeznaczonej dla nich roli – posłusznych i bezwolnych owiec, które strzygł i pilnował będzie ktoś inny.

Taki, moim zdaniem, był – i jest nadal – plan dla Polski i Polaków. Każdy kto się temu planowi przeciwstawi, jest wrogiem tych, którzy rozdają karty. Lech Kaczyński do tego – z racji konotacji rodzinnych – w rozumieniu owych możnych był – bo sprzeniewierzył się dalekosiężnym planom – również i przede wszystkim zdrajcą – i za to został ukarany.

Obecnie obserwowana sytuacja wściekłego amoku w atakowaniu władz polskich jest ciągiem dalszym tej samej reakcji. Warto zwrócić uwagę jak jest w tzw „cywilizowanym świecie” powszechna. To powinno dawać do myślenia nawet tym mniej spostrzegawczym.

 

Więc uderzając w Prezydenta, w obóz który budował, a który zagrażał obcym interesom – symbolicznie uderzono w Państwo i zdruzgotano Państwo. Ostentacyjnie, bezkarnie i z nieukrywaną pogardą. Prawdopodobnie (chcę wierzyć, że nie był to element planu) szczęśliwemu trafowi, że Jarosław nie wsiadł do tego samolotu (pojęcia „samolot”, Smoleńsk” używam jako symboli – będzie o tym niżej) zawdzięczamy to, że jeszcze roimy o jakiejś pozytywnej zmianie w Polsce. Gdyby wsiadł, nie byłoby wśród żywych nikogo, kto poważyłby się spróbować ponownie pokonać tą drogę.

 

Tak to widzę od tej strony pytania DLACZEGO? W tej hipotezie pośrednio zawarta jest odpowiedź na wielokrotnie formułowany zarzut jakoby Prezydent Kaczyński był zaprzedanym zdrajcą sprawy polskiej. Gdyby tak było, to takich zdrajców mocodawca sowicie wynagradza i honoruje – nie zabija. Zostawiając na boku całą skalę tej niesłychanej hekatomby.

 

 

II. MASKIROWKA W MASKIROWCE – JAK RUSKA BABA W BABIE

Druga odsłona pytania DLACZEGO? jest następująca: DLA → CZEGO? Dla jakiego celu? Czy oprócz elementu przyczynowego wyżej opisanego jest jeszcze jakiś element OCZEKIWANY?

 

Oto zobaczmy co się w wyniku „katastrofy smoleńskiej” stało w dalszym planie. Choć wszystko wskazuje na to, że istota zdarzenia dokonała się w innym niż smoleńskie błota miejscu, od samego początku obowiązująca narracja budowała coś szczególnego. Wręcz natarczywie wdrukowywano ludziom w świadomość obraz rosyjskiej współ-winy, rosyjskich matactw, rosyjskich kłamstw od samego początku, od pierwszych wiadomości o czterech podejściach, rosyjskiego bałaganu (bardak!)etc. Oczywiście oficjalna narracja kreowała inną rzeczywistość, znakomitą współpracę – jednak w sposób na tyle nachalny, że – a może żeby – tylko podkreślało to zasadność tego pierwszego odczucia.

 

Można powiedzieć: ech ci Polacy i te ich antyrosyjskie fobie – ale to nieprawda.

W budowaniu tej antyrosyjskiej narracji pracowicie i ostentacyjnie brali udział Rosjanie (używając pojęcia „Rosjanie” mam na myśli władze imperium, nie mieszam do tego zwykłych obywateli) Kłamstwa od samego początku, demonstracyjne lekceważenie rodzin ofiar, pogarda dla szczątków ofiar, łamanie prawa międzynarodowego, niszczenie wraku, niszczenie dowodów, wielość wersji nagrań czarnych skrzynek, ostentacyjna odmowa pomocy prawnej, iście azjatyckie – choć może raczej należałoby powiedzieć „talmudyczne” – łgarstwa na każdym etapie śledztwa aż do dziś.

Symbolem tej ostentacyjnej demonstracji winy i udziału w katastrofie jest słynne zawiesie ze znanego filmu. Ten filmik powstał w Rosji, więc gdyby chciano by nie było takich kompromitujących śladów, to by ich nie było. Ale zawiesie jest i mówi nam i całemu światu: to wszystko fotomontaż, pic na wodę, maskirowka i zostało to wykonane przez nas (Rosjan) – i co nam zrobicie? Ten element nie miał prawa się tam znaleźć kilka chwil po „katastrofie”poza jednym/może dwoma wyjątkami. Że MIAŁ się znaleźć. Żeby było widać. Żeby wszyscy, którzy powinni to zobaczyć, udawali, że go nie widzą. I że na jego drugim końcu był śmigłowiec, albo dźwig. Którym podniesiono coś. Co podnoszono kilka chwil po „katastrofie”? Na przykład siatki maskujące „wrak”. Żeby je podnieść niezauważalnie dla np. satelitów, wcześniej przeleciał IŁ86 i zrzucił mgłę, jak alibi, która jak szybko się pojawiła tak samo szybko znikła. Ił przy okazji zostawił na radarach ślad lądującego samolotu – tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś niepowołany obserwował. Po czym zameldował swoim zrzut i poleciał i tyle go widzieli. Samochody już były niepotrzebne.

Gdyby to wszystko chciano ukryć, to by ukryto. Gdyby to był zwykły wypadek, to byłoby zwykłe badanie, zwykłe sekcje, zwykłe pogrzeby. Nikt z żadnej strony by nie kłamał, bo nie byłoby powodu.

 

Stało się inaczej więc trzeba dociekać DLA → CZEGO? Dla jakiego celu stało się to, co się stało i dlaczego Rosja bierze w tym tak intensywny i ostentacyjny udział? Czy ma to jakiś związek z dalekosiężnymi planami geopolitycznymi o których pisałem wcześniej? A jeśli tak – to jaki?

 

Znów cofnijmy się wstecz. Zdruzgotany naród i szczęśliwa rozradowana władza. Żółwiki przybijane Putinowi, rechot na pogrzebie, poniewieranie rodzin ofiar, demonstracyjnie niechlujnie prowadzone śledztwo – a wszystko rączka w rączkę z Rosją. Raport Anodiny wiarygodny, raport Millera tłumaczony z rosyjskiego na polski, Władymir, „nasz człowiek w Moskwie”. Pełna sielanka – i pełna ostentacja. Nakręcanie emocji społecznych.

W napinaniu struny ważną rolę odgrywają „nasze media”. Kręcą kołowrotek antyrosyjski, ale każdy, kto spróbował zasygnalizować im szersze spojrzenie na „katastrofę” – poszerzoną choćby o hangar i wątek warszawski – moim zdaniem kluczowy dla zrozumienia prawdy o 10.04.2010 – ten wie, że nie ma dialogu, nie ma poszukiwania prawdy. Jest tylko agresja. Podobnie ma się rzecz z ówczesnym posłem a obecnie ministrem Macierewiczem. Polityk ów, całkowicie impregnowany na elementarną logikę brnął i nadal brnie w hipotezy wybuchowo-wielowybuchowe, ostatnio „ubogacone” o jakąś idiotyczną teorię o błędzie konstrukcyjnym. Wspomina też ostatnio o jakichś „setkach świadków” – po dopytaniu okazuje się, że to jacyś NN, lub mieszkańcy Smoleńska. Mieszkańcy miasta będącego jednym wielkim garnizonem wojskowym obcej armii świadkami ministra Macierewicza….czy coś trzeba dodać?

 

Wszystko to w sosie narracji o winie Rosjan – ale bez śladu poszukiwania czy analizowania innych, choćby wyżej zasygnalizowanych elementów. Symptomatyczne za to było wywalenie z komisji Chrisa Cieszewskiego gdy tylko ten wskazał, że ślady śniegu na zdjęciach z lutego marca są tożsame z układem szczątków „wraku” po 10.04.2010. To wystarczyło by natychmiast wyleciał i w obecnym składzie podkomisji już nie powrócił. Wygląda jakby nie pasował do założonego planu działania. Spadło z nieba 10ton mięsa i kości, 800litrów krwi, bagaże, odzież. Czy ktoś widział na zdjęciach „wraku” cokolwiek z tego? Jedną kroplę krwi? Był tylko czerwony żakiet, w jakim powszechnie jeździ się w oficjalnych delegacjach państwowych na groby…. i lokalny żul w burym swetrze, który pewnie od tygodni beztrosko sypiał w tym wraku, nie wiedząc nawet, że sypia w eleganckim samolocie państwowym…w locie…..

a Macierewicz bada…….. Nic dziwnego, że Cieszewski wyleciał.

 

Więc: rozradowana władza i zdruzgotany naród. Rząd ówczesny nie sposób inaczej określić jako z punktu widzenia interesów państwa fatalny, tragiczny, niekompetentny, butny arogancki, niszczący wszystko czego się dotknął. Ale z punktu widzenia „cywilizowanego świata” znakomity, demokratyczny, PRZEWIDYWALNY, nowoczesny, etc. My – oni. Naciągania struny ciąg dalszy.

 

Pojawia się konflikt na upadającej Ukrainie. Ten konflikt, w istocie mroczny cień wielkiej geopolityki pod postacią rozgrywki o podział terytorium, bogactw i niewolników między dwoma gangami, jest też okazją do przeorientowania sceny politycznej w Polsce. Oto powszechnie znienawidzony polski rząd angażuje się w sprawy ukraińskie po „słusznej” stronie, niepostrzeżenie stając w ten sposób w kontrze do Rosji. Środowiska patriotyczne w durnym amoku uczestniczą w tej narracji. Charakterystyczne, że cały „cywilizowany świat”, UE, USA zachowują dystans do tej sprawy, są oszczędne w słowach i sankcjach wobec Rosji. Wyjątkiem jest Polska – tylko tutaj już z prawa i z lewa kręci się spiralę antyrosyjską – zupełnie jakby komuś o to chodziło, by ten konflikt zaogniać.

Wszystkie środowiska post-pzprowskie jak na rozkaz zaczynają robić to samo. Wszystkie te dotąd bezgranicznie oddane Rosji Cimoszewicze, Cioski, Millery, Kwaśniewskie itp – jakby ktoś przełożył wajchę.

Rosja podobnie burczy groźnie pod adresem Polski.

 

Charakterystyczne, że nikt ani w polskich mediach, ani wśród polityków nie pokusi się o przedstawienie rzeczywistego znaczenia wydarzeń na Ukrainie, nie ma żadnej analizy rzeczywistych ośrodków decyzyjnych, żadnego szerszego kontekstu międzynarodowego poza „biedna Ukraina i źli Rosjanie”. Nie powinniśmy się dowiedzieć jaka tam gra się toczy, JAKIE PAŃSTWO tam się buduje i jak to się ma do naszej przyszłości. Dla nas ważne ma być byśmy postrzegali Rosję jako główne zagrożenie – i, co szczególnie warte zauważenia, Rosja wydatnie nam w tym pomaga.

 

Dlaczego to ostatnie tak szczególnie warte zauważenia? By się uchronić przed naiwnym rozpoznaniem sytuacji. By wiedząc, że zapewne chodzi o prowokację, nie dać się sprowokować.

 

Spotyka się też czasem takie spojrzenie na stosunki polsko-rosyjskie: Rosja nie była i nie jest do nas wrogo nastawiona, wyzwoliła nas, pomogła odbudować po wojnie, zapewniała przez lata pokój i dobrobyt – tylko my tego nie potrafiliśmy uszanować i odpłacamy się czarną niewdzięcznością. To są niestety dywagacje intelektualnego prawiczka wychowanego na Czterech Pancernych. Sowiecka Rosja zamierzała nas anihilować w 1920, dobiła w 1939, ograbiła z resztek w 1945, rękami swoich wysłanników dokonała rzezi Żołnierzy Wyklętych i zdławienia demokracji po wojnie, zatrzymała w rozwoju i okupowała do lat 80tych.

To samo robiła później po tzw przemianach demokratycznych polegających głównie na zmianie szyldów (PRL na Polska, ZSRR na Rosja) i w niewielkim zakresie na zmianie nadzorców. Może raczej na podziale stref wpływów: Rosja grabiła nas dalej w sferze energetyczno-surowcowej, „cywilizowany świat” w pozostałych. Warto też pamiętać, że Polska w żadnym momencie nie stawała w istotnej kontrze wobec Rosji – raczej dość potulnie dawała się doić. Wielka w tym zasługa większości „naszych” rządów, oczywiście. Od lat 90tych rabunek wszystkiego, co się dało ukraść szedł już na ostro, ale trzeba było dopiero armagedonu rządów Tuska i jego kumpli, by cherlawy i zacofany dorobek PRL jawić się zaczął jako utracona kraina dobrobytu i bezpieczeństwa. Armagedonu i zaniku pamięci – bo jeśli ktoś pamięta ten koszmarny brudny kraj zmęczonych ludzi, krzywych ulic i chodników, nędznych i rzadkich samochodów, koślawych niedostępnych mieszkań i tych wszystkich innych licznych rzeczy, których – NIE BYŁO! – to tak za bardzo nie tęskni.

 

TRZEBA BYŁO DOPIERO SPROKUROWAĆ SMOLEŃSK – żeby powstał rozbrat w stosunkach z Rosją w istocie nie do usunięcia. Tzn. usunięcie było jakoś możliwe w momencie i okolicznościach opisanych w tekście „o czym milczy min Waszczykowski” – to wtedy był moment weryfikacji rzeczywistych intencji strony rosyjskiej. Mogli – gdyby chcieli – wybrnąć z całej bardzo dla nich niejednoznacznej sprawy Smoleńska, wszcząć procedurę oddawania tzw „wraku” etc. Nic takiego nie zaszło – zamiast tego była jak zwykle arogancka sowiecka buta, poniżenie gościa, pokazania mu miejsca w przedpokoju i odesłania z niczym. Jak dla mnie to był koniec kredytu wiarygodności dla Rosji w jej obecnej postaci.

 

Nastąpiły w Polsce wybory: prezydenckie a później parlamentarne. Nominalnie jedne i drugie zakończyły się dla nas korzystnie, łotry bez czci i godności odeszły w niesławie, wygrała opcja patriotyczna, przynajmniej w sferze deklaracji. Jednak dokładniejsza analiza zdarzeń nasuwa wątpliwości. Czy przypadkiem nie jesteśmy w dalszym ciągu przedmiotem manipulacji? Ciągu manipulacji? Wiemy, że dla naszej szkolonej w Moskwie komisji wyborczej uzyskanie pożądanego wyniku nie stanowi trudności. Pokazały to choćby wybory samorządowe. A jednak nie udało się. Do ogromu klęski przyczyniła się mnogość kandydatów po lewej stronie – zupełnie jakby stracili instynkt samozachowawczy. Przecież zabrali głosy Bronkowi. To samo zdarzyło się w wyborach parlamentarnych: pojawiły się jakieś wystrugane na poczekaniu z patyka partie i partyjki, które odebrały głosy PO. I oto PIS odniósł bezprecedensowe zwycięstwo. Czy przypadkiem nie miało tak być? Oto jest pytanie.

 

Używając pojęcia „maskirowka” warto spróbować rozszerzyć je na inne zjawiska: to opis fałszywego miejsca katastrofy. Ale maskirowką można też nazwać przepoczwarzenie PRL w Rzeczpospolitą Polską – to co się stało, teraz z dystansu lat, wydaje się ,z e doszlo jedynie do wymiany nadzorców. Maskirowką jest też – w moim przekonaniu – przemiana ZSRR w Rosję – to co tam tak naprawdę powstało, to nadal przepoczwarzony, przebrany ZSRR – władza należy do tych samych, co niegdyś środowisk, niekoniecznie rosyjskich. Techniki działania nieco się zmieniły – cele niespecjalnie.

Na innym poziomie – obrazu współczesnego świata możemy też poszukać maskirowki: czy obecna wędrówka ludów z południa na północ, ale także przez Rosję do Finlandii nie świadczy o tym, że obraz świata suwerennych państw, rozdzielonych granicami jest pozorny, fałszywy, jest jak te cienie na ścianie platońskiej jaskini – wystarczy, że ktoś w jakichś ponadnarodowych strukturach podejmie taką decyzję – i granice znikają, dokumenty nie są potrzebne. Struktury państwowe przestają istnieć. Zjawisko wykracza poza ramy UE czy NATO – Rosja jest tego przykładem. Istnieje ponadnarodowa gra wpływów ponadnarodowych sił – reszta to przedstawienie dla naiwnych. Jakich sił? To też dobre pytanie. Żeby poszukać na nie odpowiedzi, można postawić inne pytanie, pomocnicze – zawadzające o wcześniej przywołany przykład ruchu uchodźców, wywołany, jak powszechnie wiadomo (?) przez działania wojenne cywilizowanego świata przeciw ISIS. Można by zapytać: cóż to takiego owo ISIS – i dlaczego nazywa się ISIS i z czym to się może (może nawet powinno) kojarzyć?

 

Postawmy jednak inne: Na granicy jakiego państwa graniczącego z ziemiami kontrolowanymi przez ISIS nie ma ŻADNYCH walk, nie trzeba ich strzec, nie przelatuje tam choćby jeden pocisk?

 

I dlaczego?

 

III. MROCZNY CIEŃ GEOPOLITYKI a OSTATECZNE ROZWIĄZANIE

Poprzez „katastrofę smoleńską”, a następnie narrację ukraińską został dokonany ostateczny rozdział Polski od Rosji. Teraz do władzy dochodzi partia w ów „Smoleńsk” nieodwracalnie uwikłana. Z tego powodu nie może wejść z Rosją w normalne relacje dopóki nie wyjaśni sprawy 10.04.2010. A nie wyjaśni, bo Rosja na to nie pozwoli. Nie oddała i nie odda „wraku”. Nie odda innych dowodów w sprawie. Wystawia na sprzedaż miejsce katastrofy, choć przecież jeszcze nie zakończyła(!) śledztwa. Może w odwecie za plany usuwania (słuszne choć w kiepskim momencie, chciałbym wierzyć, że moment nie został celowo wybrany) pomników sowieckich, dokona jakiegoś aktu zbezczeszczenia w Katyniu. To jest w sowieckim stylu – a co nam zrobicie!?

 

To w Rosji. A w Polsce? W Polsce warto w tym kontekście odnotować szczególny, moim zdaniem równie symptomatyczny co niepokojący sojusz. Otóż obie przeciwne sobie na śmierć i życie strony wewnętrznego konfliktu społeczno-politycznego i sekundujące im media w jednym są zgodne. W kreowaniu narracji antyrosyjskiej. Pretekstem do tego jest Ukraina, jest Syria, jest Smoleńsk. Cokolwiek, co się nada. Jedynym stonowanym głosem jest głos samego PIS – ale już np. minister Macierewicz poczyna sobie zastanawiająco buńczucznie. Równocześnie Pan minister zbroi naród, kupuje sprzęt bojowy, organizuje jakieś formacje samoobrony. Media z kręgu gazety dla szydery z gojów zwanej Polską uczestniczą w tej samej narracji – na przemian modlą się pod krzyżem, łopoczą sztandarami i zbierają się na Moskala. Media z drugiej strony nie modlą się pod krzyżem, ale w kwestii Rosji kręcą ten sam film.

To powinno budzić najwyższe podejrzenie. Nie mamy przecież ŻADNEJ wątpliwości, że jakby już doszło do konfliktu, to celem sowieckich pocisków wszelkich kalibrów i rodzajów broni nie będą redaktorzy Gazpola, Wyborczej, ani niektórzy szefowie Wiadomości i ich tatusiowie, ani pan Macierewicz.

Będzie inaczej – to znaczy tak jak było zawsze. Przeciwko wielokrotnie silniejszemu przeciwnikowi który tylko czeka na pretekst i nie zawaha się przed prowokacją, zostaną wysłani młodzi niedostatecznie uzbrojeni, ale za to pełni patriotycznego zapału ludzie płci obojga. Zostaną wysłani i – jak już wiele razy – bohatersko zginą. Bo sojusznicze siły NATO stacjonujące na naszym terenie nie dostaną na czas rozkazu do działania – tym bardziej że na ich bazy nie spadnie ani jeden pocisk. Bo nasze czołgi – jeżeli w ogóle będą na chodzie – nie będą miały jeszcze odpowiedniej amunicji do naruszenia czołgów nowej generacji. Bo F16te nie dostaną na czas kodów sterujących. Bo jedyne liczące się oddziały wojsk będą akurat na misjach – lub będą wspierały bratni a miłujący pokój Izrael w walkach z groźną armią Palestyny…..

 

Co to znaczy, że „tak jak było zawsze”? By odpowiedzieć na to pytanie warto prześledzić historię nieudanych tragicznych powstań narodowych: Listopadowego, Styczniowego, Warszawskiego. Ale nie pod kątem niepodważalnego bohaterstwa ich uczestników – tylko pod kątem prowokacji, jaka za każdym razem pchała ich do z góry skazanej na klęskę i zagładę walki z wielokrotnie potężniejszym wrogiem zewnętrznym. Za każdym razem prowokacja wychodziła z wewnątrz, to tu, wewnątrz istniały i działały siły, które najpierw, w porozumieniu z elementem zewnętrznym doprowadzały do wrzenia, dbały o to, by nie mogło one być skuteczne z uwagi np. na niedostateczne uzbrojenie – a następnie, po krwawym stłumieniu zrywów narodowościowych, korzystały na majątku ofiar i skazanych oraz były sowicie wynagradzane przez zwycięzców.

To jest zawsze powtarzający się ten sam schemat i za każdym razem te same siły wewnętrzne. Moim zdaniem identyczny schemat został zastosowany w roku 1981, rozhuśtano nastroje, eskalowano napięcie społeczne, generowano falę strajków wprost zmierzając do konfrontacji siłowej. Chodziło o powtórzenie wyżej opisanych schematów: mnóstwo ofiar, krwawe represje, naród po raz kolejny skąpany we krwi tych najbardziej oddanych. Powtórzę w tym miejscu to co już kiedyś napisałem: coraz bardziej jestem przekonany, że tylko dzięki wstrząsowi jakie wywołała krwawa interwencja w kopalni Wujek, udało się tę spiralę zatrzymać. Zginęło dziewięciu dzielnych ludzi – cześć im i chwała. Tym bardziej, że być może ich najwyższa ofiara ocaliła życie i mienie dziesiątków a może setek tysięcy. Spuentuję to tak: gdybym miał do dyspozycji 100 punktów za patriotyzm i miał nimi obdzielić ówczesnych dzielnych opozycjonistów, tych wszystkich Geremków, Mazowieckich, Michników, Frasyniuków, Borusewiczów, czy Bolków i tym podobnej kamaryli – to wszystkie te punkty zapisałbym generałowi Kiszczakowi, być może pospołu z Jaruzelskim. Moim zdaniem w świetle tego co wiem – i wiem że oni wiedzieli o rzeczywistych w ówczesnej polityce grupach wpływu – zapobiegli oni kolejnej zaplanowanej według stale tego samego schematu rzezi narodu. Kto nie wie o czym mowa, niech poczyta np. u Albina Siwaka, jakie to grupy i osoby roztoczyły ścisły parasol nadzoru nad Bolkiem w czasie Okrągłego Stołu. Całe dwa najbliższe hotele były przez nich zajęte, pisze Siwak.

 

W świetle powyższych zaszłości historycznych może warto pochylić się nad taką hipotezą: oto przygotowano taką sekwencję wydarzeń, że mamy fatalne stosunki z groźnym sąsiadem, ale za to mamy wreszcie swój, narodowy rząd, rząd naprawiający błędy i zaniechania ostatnich 30lat. Wreszcie widzimy światełko w tunelu, jest nadzieja, że sprawy zaczną iść tak, jak byśmy chcieli. Za taki rząd poszlibyśmy w ogień, choćby i z gołymi rękami. I następuje jakaś prowokacja. Jakieś dzieci dyplomatów znów zostaną bezobjawowo pobite. Ktoś rzuci kamieniami nie tam gdzie trzeba. Jakiś obywatel imperium przebywający stale na terenie Polski poczuje się zagrożony. Może wszystko to naraz. Imperium zacznie groźnie burczeć. Nasz rząd, z bagażem niewyjaśnionego Smoleńska nie będzie mógł znów położyć uszu po sobie, powiedzieć, że eto była prosta oszibka, zresztą naród nie pozwoli by Jego rządowi i jemu samemu znów bezczelnie i bezkarnie napluto w twarz. Obawiam się, że są siły w tym rządzie, które ochoczo nas poprowadzą – choć lepszym słowem byłoby „wyprowadzą” (w pole) I już. Dzieje się. Lawina rusza.

Na pracowicie od lat zgromadzone beczki z prochem można już rzucić iskrę. I zacierając ręce patrzeć co się będzie działo. Starcie Dawida z Goliatem przy całkowitej obojętności otoczenia.

 

Tak się to skończy. Tu jest odpowiedź na postawione w tytule pytanie DLACZEGO? I pytanie

DLA -> CZEGO ?

 

Nastąpi OSTATECZNE ROZWIĄZANIE KWESTII POLSKIEJ.

Geopolityka rozjedzie nas na miazgę, ci, co przeżyją, będą mogli dostąpić zaszczytu pracy dla swoich panów. Prawdopodobnie dożywotniej. Na zwolnione miejsce po tych, co zginęli, przyjadą inni. Zamożni, pewni siebie. Bezwzględni dla tubylców. Będziemy Palestyną Europy.

Ku zadowoleniu i zgodnie z oczekiwaniem wszystkich sąsiadów.

 

Jak postrzegać rolę obecnej władzy? To też jest dobre pytanie, choć odpowiedź trudna. Z całą pewnością po rządach łajdaków i kryminalistów jest to odmiana na lepsze. Nie chce mi się wierzyć w złe intencje Jarosława Kaczyńskiego, zresztą jego osobiste przeżycia warunkują pozycję i kierunek działania. Tak to sobie wyobrażam. Nie wiem jaką ma wiedzę o kulisach 10.04 JK – wiem, że na jego miejscu i z tymi możliwościami jakie ma obecnie, zrobiłbym wszystko by śmierć brata i bliskich nie dała oczekiwanych przez sprawców rezultatów.

Wiele działań tego rządu mi się podoba – wykonywane lepiej lub gorzej ale wydają się zmierzać w dobrym kierunku. Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach: nominalnie słuszna i potrzebna ustawa o ochronie ziemi może okazać się antypolska, gdy w jej efekcie dochodzić będzie do wywłaszczeń, a prawo do nieskrępowanego obrotu będą miały związki wyznaniowe – czyli np. gminy żydowskie. Zresztą kościołowi katolickiemu też nie ufam za grosz i wolałbym by, jak żaden związek wyznaniowy, nie miał żadnych szczególnych praw majątkowych.

Bardzo dobrą robotę wydaje się wykonywać ministrowie Ziobro i Jaki. Ważne, by starczyło im odwagi i determinacji, bo ten resort i środowisko to w istocie kłębowisko żmij, które trzeba naprawiać żelazną miotłą a patologie wypalać ogniem. Spór o TK i wściekłość środowiska uważającego się za stojące ponad prawem jest tego dobitnym przykładem.

 

Słabe punkty to ministrowie Błaszczak i Zieliński. Ich postawa w sprawie wypadku prezydenta Dudy i postawy BOR jest w mojej ocenie kompromitująca. Nie słyszę też by zmierzali do ograniczenia ustawy 1066. Zamiast tego upajają się rosnącymi możliwościami inwigilacji. Dla naszego dobra – jakże by inaczej.

 

W kontekście głównego tematu tego materiału, czyli geopolitycznego zagrożenia niepokojąca jest postawa ministra Macierewicza. Ostatnia Pana Ministra wizyta w Izraelu powinna wszystkim zapalić lampki alarmowe. Jeżeli Pan Minister TAM szuka sojuszników przyjaciół…… czy może pojechał po instrukcje? – będę o wiele spokojniejszy po oby jak najszybszej dymisji tego polityka.

 

W świetle tego co powyżej: po pierwsze uświadomić sobie wielostronność zagrożenia prowokacją.

Po drugie: pod żadnym pozorem nie dać się sprowokować, nie dać się zmilitaryzować, nie roić o walce zbrojnej. Nie ulegać atmosferze patriotyczno-powstańczej tak natarczywie ostatnio lansowanej. Nie dać się wysłać na wojnę. Nie dać się zabić.

Nie liczyć na sojuszników, bo ich nie mamy. Liczyć na własne siły i możliwości. Widzieć geopolitykę taką jaka ona jest – rozciągnięta w czasie, niekiedy na dziesięciolecia. Dziejąca się w ukryciu, w sferze niejawnej, np. aktów prawnych, niekoniecznie krajowych. Jej cele nigdy nie są ujawniane ogółowi, znają je tylko wtajemniczeni. Reszta dowiaduje się post factum.

 

Dopominać się by władza zdawała głośno i drobiazgowo relacje ze swoich działań – w tym przed chwilą wymienionym przypadku żądać od ministra MON szczegółowej relacji ze swoich rozmów w Izraelu. Jasno artykułować kto tu jest suwerenem a kto jest jedynie zatrudnionym do administracji w owego suwerena imieniu pracownikiem najemnym. Płacimy ale wymagamy – jeśli płacimy ale nie wymagamy – to jesteśmy durniami sami sobie winnymi.

 

Pamiętać, że z uwagi na Smoleńsk nasza sytuacja jest odmienna niż jakiegokolwiek innego kraju – nie liczyć na czyjekolwiek wsparcie. Taki też był moim zdaniem jeden z zamiarów/celów operacji 10.04.2010. Byśmy w obliczu prowokacji zostali sami.

 

Geopolityka nie jest nieodwracalna, jednak warunkiem koniecznym jest uświadamianie sobie ukrytych działań i intencji. To przez dziesięciolecia było zaniedbywane. Nasza nauka historii, której byliśmy przez dziesięciolecia poddawani, to w istocie jest dezinformacja historyczna. Zarys koniecznej weryfikacji rozumienia tej historii zarysowano wyżej na przykładzie tragicznych powstań – ale dociekliwy i posiadający otwarty umysł poszukiwacz prawdy może i zapewne powinien rozciągnąć ową refleksję na znacznie dłuższy okres wstecz.

 

Niewykluczone, że ów szczególnie miłujący prawdę badacz dojdzie do wniosku, iż przypadająca w tym roku – a hucznie zapowiadana rocznica chrztu Polski – to w istocie 1050 rocznica zniewolenia i odarcia z własnej tożsamości na rzecz obcej, do tego bardzo wątpliwej wiarygodności. Zaś uroczyste świętowanie tej rocznicy jedynie potwierdza stopień zaawansowania owego zniewolenia – czy ujmując rzecz bez ogródek – skutecznego wyprania mózgów. Ale to temat dla tych najdociekliwszych.

 

Na dzień dzisiejszy informacja jest taka, że realizowany jest rozpoczęty 10.04.2010 złowrogi plan przejęcia tej ziemi – albo działając mądrze, świadomie i z rozwagą, obronimy się – albo nas, jako narodu nie będzie.

 

I nikt po nas nie uroni łzy. I NA PEWNO nikt za nas nie umrze na krzyżu.

 

 

 

Przeczytajcie, dajcie przeczytać innym. Z podziękowaniem za uwagę.

 

Andrzej Tokarski

0

Andrzej Tokarski

14 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758