HYDE PARK
Like

Rozwiązania prowincjonalne

31/07/2015
963 Wyświetlenia
1 Komentarze
11 minut czytania
Rozwiązania prowincjonalne

Na początek z przymrużeniem oka, jak na satyryka przystało. Jedno z wiodących krajowych mediów użyło w odniesieniu do emerytalnych propozycji sypiących się, jak z rękawa w toku kampanii wyborczej sformułowania „rewolwerowe”. Nie byliśmy pewni, czy chodzi o to, że pojawia się ich tyle, w tak krótkim czasie, co przypomina kręcenie się bębenka rewolweru w trakcie serii wystrzałów, czy o fakt naiwności i nieadekwatności tych rozwiązań na zasadzie strzelili a nie nabili (w domyśle rewolweru), czy może jeszcze o coś innego? Teraz już wiemy! Wszystkie one niezależnie od przyjętego rozwiązania „systemowego” potrzebują jako niezbędnego dodatku do emerytalnej umowy rewolweru. Przecież to oczywiste, że dla wielu po przejściu na emeryturę rewolwer stanie się jedynym rozwiązaniem ich bytowych problemów.   A teraz trochę […]

0


Rozwiązanie_emerytalne_1

Na początek z przymrużeniem oka, jak na satyryka przystało.

Jedno z wiodących krajowych mediów użyło w odniesieniu do emerytalnych propozycji sypiących się, jak z rękawa w toku kampanii wyborczej sformułowania „rewolwerowe”. Nie byliśmy pewni, czy chodzi o to, że pojawia się ich tyle, w tak krótkim czasie, co przypomina kręcenie się bębenka rewolweru w trakcie serii wystrzałów, czy o fakt naiwności i nieadekwatności tych rozwiązań na zasadzie strzelili a nie nabili (w domyśle rewolweru), czy może jeszcze o coś innego? Teraz już wiemy! Wszystkie one niezależnie od przyjętego rozwiązania „systemowego” potrzebują jako niezbędnego dodatku do emerytalnej umowy rewolweru. Przecież to oczywiste, że dla wielu po przejściu na emeryturę rewolwer stanie się jedynym rozwiązaniem ich bytowych problemów.

 

A teraz trochę z innej beczki, ale tylko trochę, bo to co powyżej znajduje swoje uzasadnienia w tym, co poniżej.

Mieszkamy na prowincji, może nie tej bardzo głębokiej, ale jednak. To co uderza nas w całym dyskursie dotyczącym tegoż państwa, a który możemy obserwować najczęściej poprzez media, to fakt, że maja one prowincję w d… Onegdaj reporter tzw. ogólnopolskiego radia z zapałem tłumaczył jakiemuś indagowanemu mieszkańcowi prowincji, jak to oni nadają na całą Polskę. Owszem w tym sensie większość ogólnopolskich mediów jest ogólnopolska, ale tylko tyle. Jedynym kryterium jakie dałoby się tutaj zastosować jest spektrum tematyczne tych mediów, które powinno mieć w swoim zakresie tematykę lokalną z różnych regionów, aby móc mówić o ogólnopolskiej zawartości. Jak z tym jest, wiadomo. Ogólnopolskie medium interesuje się prowincją, jak na niej kogoś zaciukają. Jak ma tam miejsce widowiskowy protest, dramat rodzinny albo jeszcze lepiej katastrofa żywiołowa (pożądany w mediach efekt skali).

 

Ale powyższe zjawisko jest uważamy li tylko pochodną mentalności naszych elit, które prowincję też mają w d… Media przecież, głównie obskakują tę elitę i to ona jest rezerwuarem najbardziej nośnych społecznie (czytaj najlepiej sprzedawalnych) tematów. Wystarczy wziąć do ręki danego dnia pierwszą lepszą gazetę, czy rzucić okiem na wybrany krajowy serwis. To, o czym tam się mówi, co się proponuje (dajmy na to w dziedzinie ekonomi, a jeszcze precyzyjniej finansów osobistych obywateli) może tylko wywoływać śmiech pośród większości zamieszkujących prowincję. Oczywiście jest to śmiech przez łzy, bo z tego przekazu wyłania się smutna nas prowincjuszy przyszłość, a może jeszcze smutniejszy koniec.

 

Większość podejmowanych tematów w ogóle nas tutaj na prowincji nie interesuje, albo raczej interesować nie może, bo nie mamy żadnej możliwości, żeby w tą tematykę wpasować się własnym zachowaniem. Nie jesteśmy konsumentami dóbr kultury, bo nas na to nie stać, a te sporadyczne wizyty w świątyniach tejże kultury, to raczej żywienie się resztkami, niegodne odnotowania. Nie jesteśmy uczestnikami rynków finansowych, bo nie mamy na tyle środków, aby używać finansowych instrumentów, jako narzędzi poprawy swego losu. Poza tym, będąc pozbawieni przez dekady dostępu do lepszego wykształcenia jesteśmy ciemnym ludem, który jeśli coś miał, to potracił na wszystkich tych szemranych IPO, co to nabiły kasę Skarbu Państwa, giełdowych spekulantów… o pardon inwestorów, a nam wydrenowały portfele.

 

Nie jesteśmy aktywnymi uczestnikami życia społecznego, wyłączając niektórych będących członkami religijnych organizacji w rodzimym miasteczku, PTTK, uniwersytetu trzeciego wieku, chodzących z wizytą do dofinansowanej z unijnej kasy biblioteki, czy aktywnych na wszystkich tych masówkach (igrzyskach dla ubogich) plenerowych organizowanych przez lokalnych urzędasów. Wielkie problemy świata mamy za nic, bo najważniejszym naszym problemem jest… dotrwać do końca kolejnego miesiąca. Tutaj lokalnie toczy się zażarta walka o miejsce przy lokalnym korycie, albo przy stole lokalnego przedsiębiorcy „dobrodzieja”, który ekspansję poza rynek lokalny finansuje ulokalnionymi płacami oscylującymi wokół najniższej krajowej. To jeden z niewielu krajowych akcentów obecnych u nas lokalnie na co dzień!

 

Nie dotyczą nas problemy migracji światowej. Wiemy, że najdalej w rok po tym, jak sprowadzone zostaną do nas te tysiące uciekinierów z Afryki, wypieprzą one od nas na Zachód. Taki dajemy im czas, aby się zorientowali w jakie szambo trafili. Na jedną z wysp archipelagu Gułag w jej pseudonowoczesnej odsłonie. No chyba, że skoro to Gułag, to ich umieścimy za kratą uniemożliwiającą wyfrunięcie do zachodniego dostatku. Ale nawet i w takim przypadku wieść się poniesie w świat i dojdzie do tego, że wszyscy uciekinierzy dedykowani do asymilacji u nas, jak się o tym dowiedzą zaraz podejmą strajk głodowy. To akurat mają dobrze przetrenowane.

 

Terroryzm? Zastanawiamy się, jak głupi i błędnie zdeterminowany musiałby być ów terrorysta, który chciałby tutaj, lokalnie zrealizować jakiś swój globalny cel ideologiczny. Najgorsze, ale i najbardziej spektakularne i boleśnie doświadczające prowincjuszy byłoby chyba wysadzenie pobliskiej Biedronki. Swoją drogą mógłby to być moment zwrotny pozwalający raz jeszcze przemyśleć pomysł wręczenia dyrektorowi tejże medalu. Tym razem coś w rodzaju purpurowego serca za rany odniesione w walce o polski rynek, polskiego konsumenta i dobro polskiego pracownika.

 

Nam tutaj na prowincji nieobce są za to nasze codzienne małe akty terroryzmu jakich doświadczamy ze strony lokalnych pracodawców, którzy o standardach pracy i płacy mówią wiele, ale ponieważ jest to wiedza książkowa a chowali się lokalnie, to przekuć tego na czyny już nie potrafią. Kolejna grupa lokalnych terrorystów, to nasi urzędnicy, którzy jak zauważyliśmy w ciągu ostatnich 25 lat nauczyli się (albo raczej nauczono ich)nawet mówić „dzień dobry” petentom, chociaż ze ściśniętymi ustami. Co do reszty, to ponieważ muszą trzymać się procedur administracyjnych, to wiadomo…

 

Ech… moglibyśmy wiele naopowiadać o tym lokalnym ZOO, ale weekend idzie i szkoda się nakręcać.

Największy jednak śmiech budzą w nas wszyscy ci sprzedajni (bo chodzący na pasku działających globalnie) politycy, których prowincja interesuje najwyżej raz na cztery lata w trakcie kampanii wyborczej i tylko dlatego, że ponieśli dojmującą porażkę na innym gruncie (np. wybory prezydenckie), albo sondaże uświadamiają im, że okręgów wyborczych jest trochę więcej, niż ich politycznych mateczników. Swoją elitarną i metropolitalną świadomością nasi koryfeusze polityki i parlamentaryzmu nie ogarniają horyzontu lokalnego. Ich świat mentalnie nie wykracza poza rogatki wielkich miast, w których żyją i pracują. Większą więź odczuwają z równymi sobie w Europie i na Świecie, z którymi łatwo się komunikują i spotykają latając ponad głowami ludu swego prostego, co zapewnia im właściwą perspektywę i odpowiedni do nas dystans.

 

Podobnie, jak w przypadku opisanych wyżej terrorystów zastanawiamy się, jak głupim trzeba być, żeby móc zmieniać opinie pod wpływem całej tej obserwowanej hucpy kampanijnej. Oczywiście mówimy o zmianie zdania in plus przekładającej się na wzrost sondażowych notowań politycznych rozrabiaków.

 

Im bowiem większa jest wyjazdowa aktywność politycznej wierchuszki, więcej obietnic, fałszywych uśmiechów, klepania po ramieniu i głaskania po głowie, tym większe POWINNO narastać w nas przekonanie o instrumentalnym charakterze wszystkich tych działań. Jakaż może być ocena kogoś, kto okłamał nas po wielokroć i po raz kolejny kłamliwie obiecując sądzi, że znowu mu to wszystko ujdzie na sucho. Czy mamy aż tak krótka pamięć? Czy rozmiar naszej nędzy moralnej i materialnej nie uświadamia nam, że czas najwyższy na poważną odnowę tego państwa? Rozumiemy, że circa 30% kolaborujących ma się dobrze, ale co z resztą? Znowu będzie tak, że niezgoda, która powinna budować opór instytucjonalny poprzez instytucje obywatelskie zagęści się w gniew protestu, który wybuchnie za dekadę, dwie, jak już staniemy pod przysłowiową ścianą? To typowe dla społeczeństwa o mentalności niewolniczej zarządzanego w sposób totalitarny, a nie obywatelskiego, co uświadamia nam gdzie i kim właściwie jesteśmy.

Z pozdrowieniami red. nacz. Liber

0

Liber http://www.galerialiber.pl

rysownik, satyryk. Z wykształcenia socjolog. Ciągle zachowuje nadzieję

422 publikacje
6 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758