Komentarze dnia
Like

14 września 2013 r.

15/09/2013
1146 Wyświetlenia
4 Komentarze
10 minut czytania
14 września 2013 r.

14 września 2013 r.

Relacja. Elbląg.

Sobotni poranek. Szarawo jeszcze na dworze. Niewielki deszcz. Z różnych stron Elbląga zaczęło się schodzić, zjeżdżać mnóstwo ludzi. Na placu, skąd miały odjeżdżać autokary do Warszawy, robił się co raz większy tłok… Parasole przesuwały się w kierunku budynku sądu, pod jego arkady…

0


Okazało się, że w naszym mieście jest tylu niezadowolonych z obecnego rządu, że potrzeba było 11 autobusów na transport na manifestację w Stolicy! 11 pojazdów tylko dla tych, którzy chcieli i mogli wyrazić swoją postawę wobec obecnych włodarzy Kraju! Wielu, wielu nie mając technicznych możliwości (praca w sobotę, opieka nad dziećmi, kondycja fizyczna itp.) pozostało w domach, w Elblągu. Wyjechali tylko przedstawiciele Elblążan! Tych było tylu, że potrzebnych było aż tyle autobusów! Z Kwidzyna – 7!
Na elbląskim pl. Konstytucji tłum przyszłych manifestantów bardzo sprawnie rozlokował się w pojazdach. Autokary były ponumerowane, każdy wiedział dokąd ma się kierować i szybko ruszyliśmy w drogę.
Jechaliśmy do Warszawy widząc wiele „Solidarnościowych” autokarów kierujących się do tego samego celu…Pozdrawialiśmy się wzajemnie… Im bliżej Warszawy, tym towarzystwo takich pojazdów liczniejsze. W samej Warszawie, na końcu naszej podróży – wręcz korek.
W pewnym momencie, pod Mostem Poniatowskiego, „przejęłam pałeczkę kierownika autobusu” – widząc co się dzieje stwierdziłam, że szybciej dojdziemy piechotą z tego miejsca do celu, niż „grzecznie” dojechawszy na określone planami miejsce postoju autokarów i marszrutą stamtąd na miejsce zbiórki. Wysiedliśmy zatem i poprowadziłam towarzystwo pod Muzeum Wojska Polskiego wchodząc na most i pokonując niewielką odległość na piechotę. Jak się później okazało, decyzja była słuszna – autokar długo dojeżdżał pod Stadion Narodowy…

To, co zobaczyliśmy już na moście, przeszło nasze oczekiwania – las powiewających flag, banerów różnych kształtów i wielkości, człowieczy harmider, pośpiech… Jednocześnie sympatyczne uśmiechy wokół…
Doszedłszy do celu (jako przewodnicząca Elbląskiego Klubu Gazety Polskiej z Klubowiczami dotarliśmy na pl. Trzech Krzyży; „do swoich”; „Solidarność” zbierała się pod Sejmem – szli dalej niż my) musieliśmy poczekać na odpowiedni czas – formowano „kolumnę marszową”. Służby porządkowe sprawnie dyrygowały, a manifestanci spolegliwie, z wyrozumiałością dostosowywali się do dezyderatów. Wszystko w bardzo przyjaznej, życzliwej atmosferze. Podczas postoju nawiązywały się nowe znajomości, „odgrzewały się” stare, powitania znajomych… Bardzo spontanicznie wszyscy reagowali na świetne hasła z transparentów. Oczywiście hasła politycznie zaangażowane. Wiele radości sprawił wizerunek pierwszego w kaftanie bezpieczeństwa… Rudy zjeżony włos na głowie, głupawy uśmieszek na licu… Przezabawna karykatura! Potem

Pl. Trzech Krzyży 1

W marszu 1

Cudna karykatura

Hasło 4

„Złoty cielec” – na cokole postać człowiecza z jakby znajomą twarzą, w leninowskiej pozie, w charakterystycznej czapeczce (peruwiańskiej z warkoczykami, jakże licującymi z właścicielem tejże…), z piłką pod pachą… Całość „ozłocona”. „Majestatycznie” wjechała na pl. Trzech Krzyży ku uciesze zgromadzonych. Reakcji ludzi trudno się dziwić, bo obiekt był „cudny”! Nie sposób nie wspomnieć hałasu, jaki narobiliśmy w Warszawie. Nie tylko tego symbolicznego! Gwizdki, trąbki, syreny, bębny… To klimaty, które jeszcze przed marszem odczuliśmy.

Manifestacja tylko wzmocniła pierwsze wrażenia. Współodczuwanie nieakceptacji (eufemizm!) obecnej władzy w Polsce czuło się na każdym kroku! Nieprzebrane tłumy można było obejrzeć dopiero wyszedłszy z „kolumny” i stanąwszy pod ścianą budynku, niejako z boku. Jak okiem sięgnąć – „Solidarność” i Kluby Gazety Polskiej! Regiony poszczególne, zakłady pracy, kluby Gazety Polskiej z Kraju i zza granicy(przyjechali, przyjechali nas wesprzeć w tym sprzeciwie wobec Tuska i jego ekipy). Niektórzy manifestanci w służbowych ubraniach, w kaskach, w koszulkach pokazujących przynależność do poszczególnej grupy demonstrantów, chustach na ramionach… Pielęgniarki w charakterystycznych czepkach. Były też i indywidua, np. mężczyzna, który na głowie miał srebrny hełm z wbitym weń toporkiem…
Marsz czy raczej wędrówka z pl. Trzech Krzyży trwała dość długo, bo służby porządkowe regulowały przepływ demonstrantów z trzech kierunków. Bardzo to sprawnie, jak widzieliśmy, się odbywało. Już na Nowym Świecie odczuwaliśmy sympatie i wsparcie tej naszej akcji ze strony…czy Warszawiaków, to trudno powiedzieć, ale ludzi, którzy znaleźli się tu nie w roli manifestantów. Z okien machano do nas Flagami, rękoma… Przechodnie się uśmiechali i klaskali, z ławeczek czy fotelików kawiarnianych pozdrawiano, bywało, że ze znakiem V ze wskazującego i środkowego… Bywało i odwrotnie – to szczególnie młode osóbki tzw. płci pięknej i to tylko, kiedy szły nie w pojedynkę – miny marsowe, unikające naszego wzroku, dziarsko idące w kierunku przeciwnym niż „Solidarność” (symbolicznie?).
Dość zabawnie wyglądały osoby wychodzące w czasie manifestacji z „Bristolu” – dysonans rodziły ich „strojne szaty” w zderzeniu z roboczymi ubraniami np. pracowników różnych zakładów produkcyjnych… Miny elegantów i elegantek też były nietęgie, bo widzieli przed soba barierę do pokonania w formie kolumny marszowej owych robotniczych manifestantów… (musieli do iść swoich samochodów po drugiej stronie Krakowskiego Przedmieścia, przebić się przez maszerujących(!) protestantów).
My, widząc tłumy wędrujące płynnym ruchem postępującym w kierunku pl. Zamkowego, postanowiliśmy dać szanse tym, co za nami, i zatrzymaliśmy się pod Bristolem, gdzie oglądaliśmy na wielkim ekranie to, co działo się na scenie w „miejscu zero”. Wśród nas był starszy Pan, który mimo trudności z chodzeniem wybrał się na ten protest. Mieliśmy i to na uwadze zatrzymując się tam, gdzie mógł nawet sobie przysiąść.
Dzięki temu, zobaczyliśmy bardzo poruszającą rzecz – przez cały czas (a staliśmy w miejscu, o którym wyżej, do 15.45), nieustannie przemieszczała się kolumna ludzi „Solidarności” w kierunku pl. Zamkowego. Zastanawialiśmy się nad tym, gdzie i jak ci ludzie się pomieszczą pod Zamkiem? Jak to się dzieje, że ciągle, do ostatniej chwili ruch do przodu trwa, całe Krakowskie Przemieście jak okiem sięgnąć pełne ludzi, Flag, banerów… W pewnym momencie z głośnika usłyszeliśmy, że nawet z Al. Jerozolimskich ciągle pełno demonstrantów rusza w Nowy Świat! Poczuliśmy się wybrańcami, którym udało się dotrzeć do miejsca, w którym znaleźliśmy się.
Wzruszający był moment na zakończenie – odśpiewaliśmy Hymn. Wszyscy na baczność, panowie z czapkami w rękach… jak okiem sięgnąć – Polacy śpiewali swój Hymn!
Pięknie!
Do tej chwili, do Hymnu, cały czas trwaliśmy w wielkim hałasie, który wzmagał się w momentach aprobaty dla słów zasłyszanych od przemawiających na pl. Zamkowym. Rzecz jakby oczywista – najgłośniej i najwięcej hałasu robiono przy wypowiedziach Przewodniczącego Dudy! Pan T. Sakiewicz również zebrał niemało hałaśliwych dźwięków! Oklaski, trąbienia, gwizdy, dudnienie bębnów, syreny… „uszy puchły”. Widziałam spryciarzy, którzy mieli zatyczki w uszach. Ewidentnie doświadczeni bywalcy takich demonstracji.

Teraz czytam różne opinie na temat dnia wczorajszego… Nie dołączając się do nich, chce tylko przypomnieć słowa p. Anny Walentynowicz –„Musimy się policzyć.”
POLICZYLIŚMY SIĘ!

0

AnnaZofia

Zwykla Polka, architekt,

360 publikacje
40 komentarze
 

4 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758