POLSKA
Like

Si vis pacem, para bellum

02/03/2014
1536 Wyświetlenia
19 Komentarze
11 minut czytania
Si vis pacem, para bellum

Premier dostrzegł zagrożenie, w sąsiednim państwie pojawiła się ewentualność konfliktu zbrojnego. Można powiedzieć – lepiej późno, niż wcale – ale rozpocząć poważne działania mające na celu osiągniecie odpowiedniej gotowości bojowej, to zadanie na dziesieciolecia, tego nie da się zrobic w sytuacji gdy „Hannibal ante portas”. Oczywiście – premier może się tłumaczyć wojskową ignorancją, ale premier nie może się tłumaczyć niewiedzą w dziedzinie dobierania sobie fachowych doradców – to rzecz dyskwalifikująca. Jego powiedzenie (cyt.z pamieci) „Silna armia jest Polsce niepotrzebna – przecież nikt nie dybie na nasze granice” – świadczy dobitnie o braku kwalifikacji do piastowania tak poważnej państwowej funkcji. Teraz premier z zatroskana miną perroruje o dramatycznej sytuacji w naszej części Europy. Sytuacja dla Polski rysowałaby się o wiele mniej dramatycznie, gdybyśmy dysponowali przyzwoitą armią.

0


 

Pisałem rok temu:

„I nigdy wyraz nie był dalszy treści jak w zestawieniu takim urągliwym…” PDT odwiedził bazę bazę lotnictwa taktycznego w Łasku i powiedział kilka państwowotwórczych zdań, które w żadnej mierze nie odwzorowują rzeczywistości: „Chcemy inwestować, co widać także w Łasku, w jak najlepsze możliwości rozpoznania. Armia, która skutecznie może odstraszać potencjalnego napastnika, to przede wszystkim armia, która ma daleko widzące oczy i daleko słyszące uszy” Strategia odstraszania – dodał premier – została nazwana Polskie Kły. Szef rządu podkreślił, że odstraszanie musi być elementem współpracy ze Stanami Zjednoczonymi, NATO i krajami naszego regionu. Ta nasza współpraca militarna musi być współpracą inteligentną tzw. wykorzystującą wszystkie możliwości organizacyjne, finansowe, technologiczne, logistyczne każdego z tych państw tak, aby idea m.in. obrony powietrznej i rakietowej stała się faktem, a nie tylko polskim marzeniem – dodał Tusk. „Starania – powiedziałbym – o charakterze takim twardym, a więc inwestycje w nowoczesny sprzęt i szkolenie żołnierzy oraz bardziej polityczne, które mają budować bezpieczne sojusze, powinny skuteczniej niż kiedykolwiek w historii Polski zagwarantować naszej ojczyźnie bezpieczeństwo”.

W rzeczywistości, to PDT storpedował instalacje tzw. pierwszej tarczy antyrakietowej – zainicjowanej przez administrację Busha-juniora. To za rządów Tuska zlikwidowano pobór (słusznie), ale nie wdrożono żadnego programu szkolenia rezerw. Mamy te F-16, ale taka np Turcja ma ich 5 razy więcej, Izrael 6 czy 7 razy więcej, gdyby nie „zakup” po 1 EURO za szt. MIG-29 i czołgów też po takiej cenie od Niemiec (oczywiście – przestarzałych), to nasza armia wyglądałaby nader mizernie. Zafiksowana „Polska Tarcza Antyrakietowa”, ma być finansowana głównie z nadwyżek wynikających ze wzrostu PKB, przy niezmiennym wskaźniku 1,95 % PKB; PKB w tej chwili przestaje rosnąć – pieniędzy nie będzie. Ponadto czasowy horyzont zbudowania własnej tarczy – oczywiście w oparciu o odpowiednie zakupione rakiety – jest zbyt odległy, jeśli uwzględnić groźbę instalacji antypolskich rakiet Iskander w Obwodzie Królewieckim. Baza rakiet w Radzikowie – wg zapewnień ambasadora US ma być, ale po r. 2018 – wówczas będzie już inny prezydent i inny ambasador.

Historia programu śmigłowcowego dla armii ma już chyba z 10 lat – cały czas są wykonywane pozorowane ruchy. Resursy okrętów naszej MW powoli się kończą – nieodwracalnie pojawi sie luka w jej zdolności bojowej, gdyż okresy wdrożenia do służby okrętów, to często kilka lat (biorąc pod uwagę czas procedur zakupowych). Program narodowych (jakże niewielkich) sił rezerwowych legł w gruzach, także zbyt duży procent żołnierzy zawodowych rezygnuje przedwcześnie ze służby – coś w sprawach kadrowych nie zagrało. Deklarowana uwaga i troska o obronność kraju PDT ma taką wartość jak kartka papieru na której jest przygotowany tekst (przez odpowiedniego urzędnika w kancelarii RM)do okazjonalnego przemówienia do żołnierzy. Jedyny okres w historii Polski, kiedy mięliśmy równie słabą zdolność bojową w stosunku do sąsiadów, to czasy bezpośrednio poprzedzające rozbiory…

 

Mniej więcej bezpośrednio po dymisji Klicha pisałem:

Niezmiernie ważne jest zasilanie finansowe armii. To premier Tusk między innymi jest odpowiedzialny za pozbawienie finansowania w ustawowej wielkości -1,95 % PKB, (to się zdarzyło przy szukaniu oszczędnośći kilka lat temu), to za jego wiedzą i zgodą min Rostowski chciał budżet wojska realizować w horyzoncie czasowym dłuższym od roku („pożyczać” pieniądze od wojska na bieżące potrzeby – z perspektywą „oddania” ich po trzech, czy pięciu latach); to był plan ratowania budżetu kosztem wojska. Nie mam wiedzy o jego realizacji (te informacje są ukrywane). Kilka lat wstecz premier „szukał” 20 miliardów „oszczędności – oczywiście, najwiecej znalazł w MON. Przypominam, iż zaniechanie realizacji ustawy o finansowaniu wojska jest przestepstwem. Likwidacja poboru łączy się automatycznie z powstaniem zawodowej armii. Premier publicznie oświadczał, że nie jest nam potrzebna wielka liczebnie armia w sytuacji, gdy nikt nie dybie na naszą granicę i dodatkowo jesteśmy członkami najpotężniejszego układu wojskowego – NATO. W rezultacie uchwalono stutysięczną armię; powszechnie wiadomo, że obecnie siła armii nie zależy od ilości żołnierzy, lecz od stopnia nasycenia nowoczesną techniką wojskową i umiejętności obsługi. Ponieważ z owym stopniem nasycenia nowoczesnym uzbrojeniem i sprzętem wojskowym – nie jest u nas najlepiej – odgrywa znaczną rolę również liczebność wojsk – choćby do wykorzystania tego posiadanego dotychczas uzbrojenia. Ponadto armia wielkości stutysięcznego korpusu nie jest w stanie obronić terytorium naszego państwa i w związku z tym niezbędne jest szkolenie rezerw i utrzymywanie zapasów mobilizacyjnych; o tym prawdopodobnie premier nie wie.

Premier, jako historyk, wie zapewne, że na posiedzeniu Sejmu Wielkiego (czteroletniego) – też uchwalono stutysieczną armię zaciężną, której zresztą nie zdążono zmobilizować. Premier jednak chyba nie wiedział, że na owym sejmie głównym oponentem powołania zaciężnej armii był Hetman Wielki Ksawery Branicki, który grzmiał z trybuny: „Po co nam taka armia, panowie bracia herbowi, jeżeli będzie wojenna potrzeba, to jak chwycimy szable w dłoń, jak zaczniemy rąbać, to kto nam sie oprze?”. Oparł się wkrótce o kolana carycy… Polska nierządem stała, a państwa ościenne miały milionowe armie. Gdyby premier o tym wiedział, nie wygłaszałby takich słów o jednoznacznych skojarzeniach.

Na współczesnym polu walki (abstrahując od broni jądrowej) decydujące znaczenie ma lotnictwo i rakiety najnowszych generacji. Oczywiście, w ramach Układu Warszawskiego były u nas na wyposażeniu rakiety operacyjno-taktyczne, nawet z głowicami przystosowanymi do ładunków jądrowych (te głowice były w posiadaniu Sowietów). To była broń zaczepna, o tym nie mówię; idzie o rakiety i rakietki do zwalczania obiektów wojskowych napastnika. Wyposażenie naszych wozów bojowych i śmigłowców w nowoczesne rakietki. Spike (produkcji izraelskiej) to już historia dziesięcioletnia i końca jej nie widać. Ile znaczy nowoczesność na polu walki świadczy „Pustynna burza”, w której największa w dziejach świata nawała nowoczesnych czołgów irackich znaczyła tyle, co stado kaczek dla myśliwych (helikopterów wyposażonych w inteligentne rakietki). Tymczasem mamy (łącznie z kupionymi od Niemiec w cenie jedno euro za sztukę) nowoczesnych samolotów – F-16C/D (48 szt.), i MIG-29/UB (32 szt.), i Su-22M4/U3K (44 szt.). Trudno coś powiedzieć na temat stopnia osiągnięcia przez nie zdolności bojowej. Z pokrętnych enuncjacji min. Klicha na ten temat wynika, że ten stopień nie przekracza 50 – 60 %. Do lotniczego udziału w operacji libijskiej – sprawność bojowa naszych samolotów nie była wystarczajaca. Do osiągnięcia średniego poziomu lotnictwa w państwach NATO naszej wielkości – ilość bojowych samolotów powinna być przynajmniej czterokrotnie większa.

W ostatnim wywiadzie, jaki udzielił Śmigły Rydz Wańkowiczowi (po klęsce wrzesniowej – już poza granicami Polski) – marszałek stwierdził, iż nie docenił lotnictwa i broni pancernej. Tego prawdopodobnie premier nie wiedział, gdyż gdyby wiedział, na pewno zadbałby o należyty stan (liczebny i techniczny) naszych sił powietrznych. Jeszcze jedna kwestia, która ostatnio wypłynęła w związku ze zmianą ministra ON – mianowicie – kłopoty ministra z informacją o rzeczywistym stanie armii; minister jest utrzymywany w nieświadomości, ministra oszukują generałowie. To jest właśnie ostateczne kryterium braku kompetencji; gdyby minister znał wojsko, nigdy by nie dał się wywieść w pole żadnemu generałowi. Zresztą, na tym szczeblu trzeba mieć kilka niezależnych od siebie kanałów informacyjnych. Takie zresztą zawsze były instytucjonalnie i są zapewne i teraz, tylko też trzeba umieć z nich korzystać.

Ważne jest także przewidywanie gospodarczych potrzeb kraju na wypadek stanu wojennego. Tutaj obecny rząd popełnił jeszcze wieksze błedy dotyczace sprawy dostaw gazu.

0

Janusz40

337 publikacje
31 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758