ONA I ON
Like

Piekło to inni

07/10/2014
1671 Wyświetlenia
0 Komentarze
35 minut czytania
Piekło to inni

Sartre rzekł: „Piekło to inni”. Przez wiele lat podpisywałbym się obiema „rencami” pod tymi słowami, ponieważ będąc sam ze sobą, czułem się najlepiej. Inni ludzie wnosili w moje życie tylko mniejszą bądź większą dysharmonię, z bardzo rzadkimi okresami radosnego podniecenia, które ludzie żartobliwie nazywają szczęściem – wniosek więc wydaje się jeden; piekło to inni ludzie.

0


 

Objęcia ciasnych Pań

Im bardziej jednak dystansowałem się od ludzi, tym mocniej pragnąłem ekscytacji którą oni dają – czyli pochwał, wyrazów podziwu, komplementów, podarków, a w sferze fizycznej rozkoszy ciała zaznawanych w ciepłych (i czasami słodko – ciasnych) objęciach Pań.

Chwile kiedy byłem najbardziej szczęśliwy, to rzadkie momenty gdy wyjeżdżałem sam w zimę do Międzyzdrojów. Chodziłem brzegiem morza, wzdłuż wysokiego wzniesienia (rezerwat) a huk fal i padający śnieg sprawiał, że znajdowałem się w magicznej, niezwykłej atmosferze. Byłem sam, zupełnie sam i nie było widać nic żywego. Ale gdy ciałem byłem w tym cudownym miejscu, mój umysł odgrywał różne sceny, gdzie byłem chwalony i podziwiany. Jeśli człowiek umysłowo jest niewolnikiem innych, nie znajdzie ukojenia nigdzie, w żadnym, nawet najpiękniejszym miejscu świata. Dlatego ucieczka od tego co nas boli, najczęściej nie załatwia sprawy; bo to co nas boli, to nasza interpretacja, a tę mamy w swoje głowie. W najgorszej melinie czy najpiękniejszym miejscu świata, głowa nam towarzyszy – chciałoby się powiedzieć: „niestety”. Będąc nad morzem w tak cudownym czasie, jedną nogą byłem w tym zimnym niebie, a drugą w bagnie, które przejawiało się jako niezdrowe przekonania i myśli w mojej głowie.

Nasze życie to reakcje emocjonalne

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Im wyższe krzesło, tym więcej widzisz – w tym wypadku zrozumiałem, że to nie inni ludzie są moim piekłem, a moje własne reakcje emocjonalne na ludzi, a konkretnie strach że mnie wyśmieją, pobiją, skrzywdzą, odepchną od siebie, oszukają. Jednocześnie byłem przekonany, że szczęście, pieniądze i pozycja, to coś co może przyjść do mnie od innych ludzi. Ludzie ganią i chwalą, niszczą i budują; wierzyłem w to, podobnie jak każdy mi znany człowiek. Z jednej więc strony bałem się ludzi, a z drugiej ich potrzebowałem, ponieważ wierzyłem że szczęście i ból, radość i strach zawierają się w innych ludziach. Moje stany umysłu (pozytywne i negatywne) utożsamiałem z ludźmi, ponieważ całe moje otoczenie, filmy, seriale, książki i komiksy do tej wizji mnie przekonywały. Skąd miałem wiedzieć że jest inaczej? Ale się dowiedziałem, ponieważ chciałem przestać cierpieć; życie na łasce i w strachu przed ludźmi, zawsze jest stresem, presją i wielkim bólem, zwłaszcza gdy stajesz się coraz starszy. Jedni się dowiadują, inni nie – nie wiem dlaczego tak jest. Gdy człowiek naprawdę chcę się uwolnić od cierpienia, nie zgadza się na nie, zawsze znajdzie informacje, które po nitce do kłębka zaprowadzą go do prawdy.

Reakcje emocjonalne wypływają z przekonań, które nabywamy „jak leci” w dzieciństwie, nie patrząc czy są dla nas korzystne, czy może nas będą całe życie niszczyły. Dziecko umysłowo jest jak odkurzacz – by przetrwać, musi stworzyć mapę życia, zbudować wiedzę o miejscu w którym się znajduje. By tak się stało, „zasysa” wszystko co widzi, wchłania każdą informację tworząc na jej podstawie wizję, jak wygląda życie. Jedni widzą i słyszą dobrych, radosnych rodziców, więc zyskują przekonania pozytywne. Inni widzą chlanie wódy, palenie papierosów, wrzaski, wzajemną nienawiść, więc tworzą sobie wzorce że tak wygląda życie. Jakie człowiek ma wzorce i obraz świata, do tego będzie go ciągnęło jak magnes. To nie okoliczności i los, ale Twoje przekonania przyciągają Cię do różnych przeżyć w życiu. Zmień przekonania, a zmienisz los.

Nienawiść do ludzi, którzy mają nade mną władzę

Dziecko z racji wielu lat wykształcania sprawności umysłowo – fizycznej, absolutnie zależy od rodzica, więc pierwszym co musi zrobić by przetrwać, jest nauczyć się zaspokajania potrzeb otoczenia od którego zależy. Szybko się uczy (nieświadomie, instynktownie, bo świadomość jeszcze nie jest wykształcona) że wzbudzenie dobrego humoru u mamusi daje smakołyk, a złego sprawia że pupa piecze od paska. Tak zostaliśmy wychowani, że zadowolenie wzbudza w nas podziw ludzi (zysk), a stres ich krytyka (strata). Z jednej strony nienawidzimy ludzi że mogą nas zranić, z drugiej potrzebujemy ich, by nas chwalili i głaskali. Ktoś kto będąc dorosłym, nie zmieni swych przekonań wykształconych w dzieciństwie, skazany jest na bezustanne cierpienie i przeżywanie konfliktów. Dopóki Twój nastrój zależy od decyzji innych ludzi, nie możesz w pełni się na nich otworzyć, całkiem bezinteresownie ich pokochać i szanować. Jak można kochać kogoś, kto kilkoma słowami może nas rozbić psychicznie, albo sprawić że będziemy skakać z radości? Dopóki tak jest, żyjesz z maską na twarzy, grasz otoczeniem by wyłudzić to, co oni tak samo chcą wyłudzić od Ciebie. Życie to w większości taka gra między ludźmi, pełna bólu i manipulacji. Nigdy nie staniesz się szczęśliwy, jeśli nie poznasz zasad tej gry.

Ludzie wymyślili tysiące sposobów na to, by uniknąć cudzej krytyki (albo sobie z nią poradzić psychicznie) a doświadczać podziwu; nauczyli się manipulować ludźmi tak, by odepchnąć od siebie ból krytyki a przyciągnąć rozkosz pochwał. Nawet ci najpokorniejsi, nabiedniejsi manipulują, tylko w inny sposób niż ci silniejsi – wzbudzają litość, współczucie, grają chorobami (prawdziwymi albo zmyślonymi, chociaż te prawdziwe jak uczy psychosomatyka, także mogą być wytworzone ich pragnieniem). Silni nie muszą tak grać – błyszczą mięśniami, wypasionymi autami, chełpią się wyższa pozycją społeczną bądź stopniem naukowym. Ci na górze rywalizują długością jachtu, wpływami i miliardami – ale satysfakcji nie mają, bo kto walczy o poczucie swej ważności i wielkości, nie może odczuwać satysfakcji; musi czuć szarpiący wnętrzności głód, prawdopodobnie wyniesiony z dzieciństwa.

Tylko upodlony upadla

Im mocniej ktoś się boi, zależy od zdania innych (czyli jest niewolnikiem, zamiast bicza jest opinia innych, rolę marchewki przejmuje podziw plebsu), tym mocniej pracuje nad zdobyciem przewagi nad innymi. Później mamy takie historie, gdy porządnie ubrani Panowie wchodzą do sklepu, i szmacą pracownika pokazując mu pogardę. Kolega pracujący na orlenie opowiadał mi sporo takich historii, trudno mi było w nie uwierzyć. Zasada jest zawsze taka sama. Frustrat parkuje lepszą furę tak, by pracownik ją widział (przeważnie stary pssat, bmw albo audi), a później zaczyna się szukanie pretekstu, by zrobić awanturę. Pracownik nie może się stawiać, więc można po nim „pojeździć”, polepszyć sobie humor. Taki człowiek wsiada do swej wypierdzianej przez „niemca co jeździł tylko do kościółka w niedzielę” bziny z kupioną paczką fajek, i rozpiera go poczucie zwycięstwa, triumfu – upodlił robola. Za chwilę poczucie zwycięstwa minie, a wróci poczucie bycia przegrywem, wspomnienia jak był upokarzany i szmacony przez innych. No cóż, nocnych stacji nie brakuje.

Całe życie czuli się śmieciami, więc jedyną rozkoszą jest poczucie przez chwilę że są na górze, że to ktoś inny jest śmieciem. Gdyby czuli się sami ze sobą dobrze, nigdy nie odczuli by potrzeby szmacenia kogoś, pokazywania mu że jest nikim. Znajomy mi opowiadał, jak pewien „biznesmen” szmacił swoich pracowników na Podkarpaciu. Nie płacił, upadlał, bluzgał i wyśmiewał się – a jak poczuł się bardzo pewnie, bo chłopaki mające rodziny na utrzymaniu zaciskali usta by nic nie powiedzieć, przystartował do bohatera tej historyjki z happy endem. Złamali mu między innymi nos, płakał i wył jak zwierzę, przepraszał… zupełnie bez godności. Tacy ludzie są zupełnie bez honoru, bez żadnych zasad, poczucia wstydu. I gdy dasz takiemu po buzi, nie da Ci spokoju. Policja, prokuratura, ciągnące się latami sprawy. Jaki z tego wniosek? Wszystko trzeba załatwiać w kominiarce i w nocy, by nikt nic nie wiedział. Dwadzieścia lat modlitw pokolenia świętego JP2 nie zmieniły nastawienia regularnie uczęszczającego do kościoła szanowanego „biznesmena”, a konkretna akcja jak najbardziej. Jeśli państwo nie trzyma za mordę psychopatycznych skłonności ludzkich, zaczyna się dramat dla uczciwych, chcących utrzymać swą rodzinę ludzi. Od tej pory płacił regularnie i sumiennie, nawet przestał wyśmiewać biedę ludzi. Młodzi fani Korwina Mikke na utrzymaniu rodziców, wspierający swoimi wrzaskami na forach takie męty, nie rozumieją że jeśli ktoś silniejszy nie trzyma za mordę biznesmena, to on może wszystko ze swoimi pracownikami, bo przecież zasiłków nie ma, a by żyć trzeba mieć na chleb. I gdy mamusia przestaje pomagać, a trzeba utrzymać małżonkę i dzidzię, punkt widzenia zmienia się o 180 stopni.

Autodestrukcja frustrata, gdy nie przyjmiesz jego pogardy

Warto pamiętać jedną rzecz. Ludzie karzą nas w taki sposób, jaki sami uważają za skuteczny. Jeśli ktoś Cię lży, to znaczy że musiał byż zelżony i cierpiał z tego powodu. Ta osoba już wie, że to bardzo boli (bo sama to czuła) więc używa tej metody by zepsuć komuś nastrój, nacieszyć się czyimś upodleniem (i dzięki niemu poczuć się kims lepszym, mocniejszym). Jeśli ktoś mówi Ci że jesteś śmieciem, nikim, to musiał doświadczyć uczucia że jest śmieciem, nikim – albo mu ktoś to powiedział osobiście, albo pod wpływem zazdrości się sam tak poczuł. Kiedy rozumiesz te zależności, miejsce gniewu na takie osoby zajmuje coraz bardziej współczucie. To ludzie grający w grę, która kończy się dla nich zawsze przegraną; życiem, starością i końcem w poczuciu żalu, nieszczęścia i braku spełnienia. On mówi pewne słowa, ponieważ reaguje na nie bólem – więc jeśli Ty nie zareagujesz bólem, cały ten ból wróci do niego. Ta zabawa jest po to, byś poczuł ból, który dla niego jest drabiną do chwilowo lepszego samopoczucia. Jeśli rozumiesz zasady tej gierki, napastnik odczuje to co robi na sobie – nie jest to miły widok.

Jak więc ludzie manipulują, by zdobyć pochwałę a uniknąć krytyki? Jedni zapisują się na sztuki walki, inni trenują kulturystykę, by duże mięśnie działały odstraszająco i wzbudzały podziw (tatuaże pomagają), kolejni zajmują się gangsterką bądź wchodzą w świat biznesu czy polityki, by być mocniejszymi społecznie. Ci którzy zostają, nie mają jaj do bycia miastowymi, ani wiedzy i umiejętności by robić duże pieniądze. Z tej grupy większość zamyka się we własnej skorupie, chlipiąc po nocach w poduszkę i rozpaczliwie szukając na fejsie oraz portalach randkowych kogoś, kto odmieni ich psychikę; z tego grona wyrastają narkomani, alkoholicy, nikotyniści, sekciarze, religianci i żarłoki płaczliwie uzasadniający swój nałóg jedzenia złymi genami i chorą tarczycą. Na końcu zostaje mała garstka tych, którzy rozumieją że ich ból jest winą przekonań, a nie braku mięśni czy pieniędzy. Z tej bardzo małej grupki większość nadal cierpi, ponieważ zmiana własnych przekonań wymaga dyscypliny, pracy i żelaznej konsekwencji przez lata. Trudno wymagać od kogoś, kto nie wytrzymuje rygoru ćwiczeń fizycznych, by wytrzymał potężne naprężenia duchowe, będące dużo potężniejsze.

Jesteś kozak? To wybecz się

Stwierdzam to otwarcie – umiem pokonać w bójce ulicznej mocnego dresiarza (no cóż, pewną ilość razy to zrobiłem), ale ćwiczenia duchowe to coś, co wielokrotnie mnie przeczołgało. Nierzadko zdarza się płacz, wycie z rozpaczy, trzeba to po prostu znieść. Przy pracy z analizowaniem przeszłych wspomnień, ryczy się jak bóbr. Emocje które się pojawiają, są bardzo silne – więc się płacze; z żalu, słabości, bezsilności, świadomości śmierci swych bliskich i nadchodzącemu kresu swojego istnienia. To bardzo oczyszcza i prawdziwy mężczyzna nigdy nie powinien się wstydzić swych łez – byle odbywało się to w samotności. Gdy człowiek wraca świadomością do przeszłych wspomnień, gdy ukazują mu się one w całej swej rozpaczliwej mocy, trudno się nie rozpłakać. Nastepuje regresja do umysłowego stanu małego chłopca, stanu bezsilności niezrozumienia, którym każdy z nas był – i płaczemy, szlochamy, czasem dostajemy konwulsji z żalu. Z każdej takiej wycieczki wracamy silniejsi, mocniejsi, pozbawieni jakiejś traumy.

Dobrze jest pozwolić sobie na taką „słabość”, rozpłakać się, szlochać. Nigdy nie wierz komuś, kto mówi że to niemęskie. To jest bardzo męskie, bo oznacza starcie się ze swymi wewnętrznymi demonami, słabościami które pochłaniają energię. Każdy z nas przeżył jakąś śmierć bliskiej osoby, czyjś dramat – to rodzi poczucie żalu, które warto w czterech ścianach wypłakać, by poczuć uwolnienie i błogość. Wróć do swego dzieciństwa, do najstraszniejszych chwil swego dzieciństwa – nie tłum tego, popłacz się, szlochaj, krzycz i miotaj się jeśli tego potrzebuje Twoje ciało. To jest bardzo męskie, bo wielu „twardzieli” na koksie tego nie potrafi. Ja sam w tym całym szale bezustannego ćwiczenia uderzeń pięściami, nogami, łokciami i kolanami – pozwoliłem sobie na taką słabość. Wyłem, szlochałem, rozpaczałem. Łzy lały się strumieniami, cały dygotałem gdy wyobrażałem sobie wszystkie istoty, które mi pomagały i wspierały w moim życiu. To dało mi wielką ulgę i poczucie mocy; bliskości z ich emanacjami, które mnie bezustannie wspierają zamiast hamować. Kłaniałem się do ziemi by okazać zmarłym szacunek, moją pokorę i małość – by pycha mnie nie zmieniła w złośliwego, ohydnego człowieka, bym nie zmienił się w niewdzięczną, buracką świnię.

Szacunek wobec ukochanych zmarłych

Gdy okazałem szacunek i wdzięczność zmarłym którzy mnie opuścili, przestali mnie ściągać w dół a zaczęli wspomagać. Nie wstydzę się tego, że zapalam świeczkę moim babciom i śp. koledze – bandycie, który mi w młodości mocno pomógł nic nie chcąc w zamian. Zawsze gdy o tym myślę, jestem głęboko poruszony i pełen wdzięczności. To nie dobre osoby mi kiedyś pomogły, a bardzo złe. Dlatego nie chcę osądzać, ponieważ człowiek widzi tylko skrawek tego, co się naprawdę dzieje. Głębszy sens jest ukryty przed moimi oczyma. Tak szczerze mówiąc, to te „dobre” osoby sprawiają najwięcej zamętu i nieszczęścia, a rzekomo źli dilerzy i bandyci są często w środku uczciwi i prości, szlachetni. Znam kilku nożowników i dilerów, ciężko było mi w to uwierzyć, ale w środku byli naprawdę czyści. Pełen hipokryzji i oszustwa świat, zrobił z nich atakujące bestie – ale gdy nie boją się otoczenia, często wypływa z nich prawdziwa, bezinteresowna dobroć.

„Twardziele” promowani przed kulturę, filmy i książki nie płaczą, ponieważ budują pancerz. Prawdziwi twardziele wypłaczą cały swój dziecinny ból, bunt i żal, więc nie muszą nakładać na siebie żadnej zbroi, nie muszą nic tłumić – i są silni. Nie marnują swej energii na tłumienie uczuć, ponieważ je wypłakali, mogą tej energii użyć by wznieść się wyżej, osiągnąć wyżyny ludzkiej świadomości.

Pokora i akceptacja

Liznąłem zaledwie początków podstaw. Co jest później, boję się myśleć. Te energie tkwiące w człowieku są potwornie silne; podejrzewam że gdyby nie siła która mnie ochrania, już dawno by mnie zniszczyły. Jestem pod ochroną jakiejś mocy, która o mnie dba i troszczy się o mnie. Działa jednak nie w sposób „filmowy”, a bardziej realny. Zawsze gdy byłem na dnie, pojawiała się pomoc. Zawsze gdy się biłem z kimś, kto miał w założeniu mnie skatować, radziłem sobie. Gdy byłem na dnie z powodu choroby, pojawiały się pieniądze, siła albo pomoc. Zawsze – ale swoje musiałem odcierpieć, by moja pycha bądź poczucie ważności zostało zmniejszone. Bym schylił głowę w poczuciu własnej niemocy.

Takich przykładów było wiele, ale podam dwa przykłady. Gdy była znana sprawa „Froga”, strasznie się oburzyłem na te znane w sieci nagranie. Wyobraziłem sobie jadąc rowerem, że w chwili jego szaleństw po mieście jedzie mój ciężko chory tata z mamą, a on w nich uderza 2 – tonowym autem. Co dalej wiadomo, taki frajer wykorzysta prawników, łapówki i wyjdzie na wolność. Wyobrażałem sobie że mam wiertarkę i go unieruchamiam, że go torturuję w bardzo nieprzyjemne sposoby a on wrzeszczy z bólu. Ponieważ znam osobiście różnych lekarzy, bardzo lubię z nimi rozmawiać, zadawać pytania – ustaliłem więc miejsca, gdzie najbardziej boli bez utraty świadomości i jak to robić. Czasem mam takie bardzo mocne ciągoty – chwilę później się nadziałem na coś takiego, że spływałem krwią. Natychmiast zrozumiałem lekcję – i na kolanach dziękowałem za to, że Bóg pokazał mi to co chciałem zrobić swemu bliźniemu. Raz chciałem komuś zrobić naprawdę mocną krzywdę, więc wziąłem coś w rękę i rozwaliłem dłoń. Krew się lała strasznie, a ja się cieszyłem, wpadłem w ekstazę; to była wielka duchowa radość, bo wiedziałem że jest to pokazanie mi, co tak naprawdę życzyłem innemu człowiekowi. Kłaniałem się i dziękowałem Bogu, a rany niemal natychmiast się zagoiły. Po prostu jestem za mały, by rozumieć sens wszystkich zdarzeń; jakie niosą lekcje i prawdy dla innych ludzi. Jakim prawem mam się w to angażować? Teraz sto razy pomyślę, zanim życzę komuś by coś złego mu się stało. Nie potępiam praktycznie nikogo; bo to co wytworzę we własnych myślach, dotyka zawsze mnie. Dbam więc o czystość swych myśli, by nie nurzać się w ekskrementach.

Cwana Wiccanka

Wiem to wszystko po sobie. Ponieważ nie miałem pieniędzy, siły przebicia, mięśni i niczego innego co cenne jest w tym świecie, wpadłem na „świetny” pomysł, by szukać szczęścia w świecie ezoterycznym. Szczęście wtedy utożsamiałem z drugą połówką, kobietą która da szczęście, spełnienie i może pieniądze (to już ciche marzenie, że piękna kobieta mnie tak zagrzeje do walki że zdobędę świat). To czego nie wiedziałem, to fakt że Panie w świecie ezoterycznym w większości przypadków są tam z tego samego powodu. Były za brzydkie i zbyt nieśmiałe, by sięgnąć po szczeście znane z seriali i książek, czyli chłopa który da szczęście, orgazmy i niezależność finansową. Ja szukałem ładnej, ciasnej ślicznotki, która mi da w tyłek bo zachwyci się moją wrażliwością i wiedzą ezoteryczną, a pasztet – wiccanka liczyła na miliardera, którego złapie na ciążę i ślub, bo ten zachwyci się jej wiedzą o kilku rytuałach magicznych i wiarą w horoskopy, co ma mówić o jej głębi osobowości.

Wszyscy się na tym cwaniactwie przejechaliśmy; bo ładne dziewczyny które wtedy mnie pociągały, nie interesowały się ezoteryką, tylko bawiły życiem w realu. Ezoteryczki przegrały, ponieważ bogaci, seksowni faceci szaleją w klubowych toaletach z pięknotkami zamiast siedzieć na forach, a ich ezoteryczne wersje tak pragną władzy i pieniędzy, że ezoteryka w ich wykonaniu to czarna magia i szkoły manipulacji.

Połówki, ale Twojej osobowości

Z czasem nauczyłem się o sobie wielu rzeczy – głównie że szczęście z kobietą to symbol. Świadomość (logika) to symbol męskiej energii, yang, a kobieta to symbol podświadomości (emocji), Yin. Ich złączenie daje najwyższą rozkosz – podświadomość zostaje przez świadomość całkowicie przeobrażona. To właśnie tworzy potęgę, pełnię, a nie związek dwojga emocjonalnie uzależnionych od siebie ludzi, którzy latami sobą manipulują by uzyskać hormonalny haj zakochania. Czarny mag jako świadomość, uczy swą podświadomość wielu rzeczy – jak ma szkodzić i zabijać na odległość, czynić choroby, rzucać klątwy (programy) na drugą osobę, wnikać do snów by zdestabilizować jej psychikę. Rozwinięty duchowo człowiek idący Boską ścieżką, uczy swą podświadomość tego, że wybaczenie jest fajne, że warto kochać innych ludzi i współczuć im, że życie jest piękne i radosne, że liczy się zdrowie i siła; uczy też ją jak leczyć, pomagać, skutecznie nauczać, a jednocześnie jak być w życiu absolutnie zdecydowanym na określone cele, nie ulegać manipulacjom i presjom tym, którzy się specjalizują w tej ścieżce osiągania korzyści.

By sprawnie uderzać, trzeba wykonywać ten ruch wiele razy. Im więcej razy uderzysz w worek, tym bardziej automatyczna stanie się to czynność. W wojnie na pięści nie ma czasu na myślenie; to komfort na który Cię w tej sytuacji nie stać. Nie możesz myśleć, planować – muszą zadziałać odruchy, automatyzmy. Ktoś wali sierpem, więc albo masz opanowaną reakcję na te uderzenie, unikasz czy kontratakujesz, albo dostajesz uderzenie i gasną światła lichego przedstawienia. Ja zawsze uderzałem z wyskoku nogą w klatkę piersiową, a później spadałem z góry na oszołomionego przeciwnika, by zalać go potokiem uderzeń pięściami w głowę. Latami ćwiczyłem tę sekwencję, więc gdy brzydcy moralnie koledzy chcieli mnie pobić, dostawali lekcję pokory.

Powtarzaj, trenuj, ćwicz

Żeby wytworzyć w swoim życiu rozkosz, uczucie przyjemności – musisz powtarzać, zautomatyzować pewne ruchy. Stań przed lustrem i komplementuj Boską siłę w sobie. Powtarzaj to bezustannie, aż stanie się automatyzmem. Ćwicz tak jak ja w młodości, dzień w dzień na worku bokserskim i czytaniem psalmów o zwycięstwie. Przez lata kopałem i uderzałem w worek, uderzałem piszczelami o coraz twardsze nawierzchnie, a gdy doszło do problemów demolowałem cwaniaczka, który chciał na moim bólu zbudować swoją samoocenę. Nie miałem dość siły by się uczyć (same pały), być towarzyskim (same kompleksy), zaliczać panny (koszmarny wstyd i idealizacja kobiet), ale strach przed dostaniem po buzi był tak silny, że ćwiczyłem. Żywiłem się nim, wykorzystywałem go podobnie jak teraz to robię. Strach jest piękny, to energia którą trzeba umieć wykorzystać. Żeby mieć z niej pożytek, trzeba ją poznać i rozumieć – idź w nocy do lasu, wyzwól sytuację gdzie pojawia się strach, a później dokładnie go obserwuj. W jakim miejscu ciała się pojawia? Jak odczuwasz jego obecność? Poznaj go dokładnie.

A więc bój się, panicznie lękaj się straconego na głupotach życia. Tylko wysoka samoocena, szacunek i życzliwość do siebie Cię ocali. Inna siła nie istnieje. Jeśli czujesz do siebie odrazę, to jest nieprawda. Jeśli się siebie brzydzisz, to kłamstwo. Jeśli się nienawidzisz za swe grzechy, Twój ból i gniew nikomu nie pomoże; tylko będziesz wszystko niszczył. To co się w życiu liczy, to Twoja postawa wobec siebie, szacunek, życzliwość… i miłość.

Duchowo mocny

To cel Twojego życia. Pokochać siebie. Wszystko inne to ściema, kłamstwa i brednie. Tylko to się liczy, bo gdy kochasz siebie, promieniujesz miłością i wszystko jest możliwe. Miłość do siebie to najwyższy stopień ludzkiej ewolucji. Co dalej? Lustro i komplementy, ćwicz je jak bokser ciosy. Z początku cherlawe, nieudane, z poczuciem śmieszności, ale z czasem coraz silniejsze, pewniejsze; na pewnym etapie uderzanie daje rozkosz, podobnie i spojrzenie na swoje odbicie czy myśl o sobie – da wielką przyjemność. Od tej chwili już nie inni ludzie panują nad Twym samopoczuciem, ale Ty sam. Wygrałeś główną nagrodę, zgarnąłeś wszystkie trofea.

Gdy masz kontrolę nad swym poczuciem przyjemności, nie musisz rozgrywać ludzi swoimi wyuczonymi w dzieciństwie gierkami, by zdobyć pochwałę i uniknąć nieprzyjemności. Możesz kochać i prawdziwie żyć bez lęku, ponieważ odczuwasz przyjemność w każdej chwili swego życia. Nie potrzebujesz już tej z zewnątrz; fałszywego poklepywania po plecach, komplementów po wódce, żyrowania cudzych kredytów, podlizywania się cycatce, bo w innym wypadku nie da Ci w kakao. Jesteś wolny, bo źródło rozkoszy bije w Tobie, a nie w innych ludziach. Czy rozumiesz jak wtedy wygląda życie?

www.braciasamcy.pl  zapraszam na moje forum.

————————

Zapraszam do kupna moich e książek „Stosunkowo dobry”, oraz „Wyprawa po samcze runo” w E wersji, KLIK albo papierowej KLIK. Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski. Zapraszam wszystkich serdecznie na mój fanpage KLIK, Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK, także poprzez PayPal, mój meil to coztymikobietami@onet.pl

0

samiec http://www.samczeruno.pl

Mojemu ciału dano imię Marek. Przepchnięto je przez szkołę z tytułem ekonomisty. Teraz te ciało działa jako pisarz, ale kim tak naprawdę jestem, nie mam kurwa bladego pojęcia.

126 publikacje
85 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758