HYDE PARK
Like

Obłęd bez delirium, czyli polski wymiar „sprawiedliwości”

06/05/2015
5530 Wyświetlenia
1 Komentarze
15 minut czytania
Obłęd bez delirium, czyli polski wymiar „sprawiedliwości”

Obłęd bez delirium lub obłęd moralny, tak określano psychopatię we wczesnych etapach badań psychologicznych. Gdy prawie dziesięć lat temu stanąłem wobec ewidentnie fałszywych oskarżeń i próbowałem się bronić, moją pierwszą reakcją na zachowanie się tzw. wymiaru sprawiedliwości był szok i niedowierzanie, że normalni ludzie mogą się tak zachowywać. Do osobników tych nie trafiały najbardziej zdroworozsądkowe argumenty. Cechowała ich natomiast wiara we własny geniusz i nieomylność, połączona z pogardą dla pozostałych śmiertelników. Dochodziły do tego ciągłe manipulacje i ordynarne oszustwa, sztuczne tworzenie problemów formalnych, przeciąganie spraw w celu nękania mnie itd. Po latach obserwacji i studiowaniu literatury zrozumiałem, że mam do czynienia nie z ludźmi ale z psychopatami.

0


 

W polskich sądach wbrew oficjalnemu prawu, w miejsce domniemania niewinności funkcjonuje domniemanie winy i często trzeba naprawdę silnych argumentów żeby przekonać sędziów o swojej niewinności. Szczególnie trudna sytuacja ma miejsce gdy jest się oskarżonym z klucza ideologicznego np. znęcanie się nad żoną. W moim przypadku nie pomogło badanie wykrywaczem kłamstw, które wypadło na moją korzyść, nie pomogła też opinia sądowo-psychologiczna wobec mojej byłej, stwierdzająca, że przejawia ona cechy osobowości psychopatycznej ze skłonnością do kłamstw i manipulacji i że jest kompletnie niewiarygodna jako świadek. Od złożenia opinii minie niedługo dwa lata, a ja wciąż jestem ciągany po sądach (w stosunku do mnie są ciągle trzy sprawy karne z oskarżenia tej kobiety, a wszystkie te oskarżenia są mniej więcej tej samej natury co wcześniej opisane). Kilka miesięcy temu byłem znów aresztowany dla wyłudzenia pieniędzy, a później jeszcze po nocy spędzonej w areszcie zawleczony do na badanie psychiatryczne. Nie jestem wyjątkiem.

Jednak poza obłędem ideologicznym jest jeszcze drugie, bardziej konkretne dno. Jak się często okazuje, ideologia bywa jedynie przykrywką dla zorganizowanego bandytyzmu. W przypadkach jakie znam, także w moim, chodzi po prostu o majątek, który można ukraść, a fałszywe oskarżenia mają służyć zmiękczeniu ofiary i moralnemu uzasadnieniu rabunku. U mnie chodzi, przynajmniej obecnie, o majątek wart ok. 250 tys zł, który został zlicytowany przez komornika na podstawie lewego wyroku sądowego wydanego zaocznie, rzekomo na rozprawie, której w rzeczywistości nie było i na podstawie wziętych z powietrza zeznań o moich zarobkach. W rzeczywistości w owym czasie nie pracowałem, gdyż z pracy zrezygnowałem, próbując odnaleźć córki ukrywane przez moją ówczesną i jak się później okazało – zaburzoną, żonę. W owym ukrywaniu dzieci pomagały prokuratura, sądy, pomoc społeczna i rzesze nawiedzonych urzędników, włącznie z Rzecznikiem Praw Dziecka. Żeby uniemożliwić córkom jakikolwiek kontakt ze mną, zezwolono nawet matce na nieposyłanie ich do szkoły i na naukę w domu. Jak się później okazało dzieci zamieszkały z matką i jej córką z pierwszego małżeństwa, razem w cztery osoby, w kawalerce na warszawskiej Woli w mało zachęcającym otoczeniu. W tym czasie na córki czekał wygodny podwarszawski dom z dużym ogrodem.

Tak wygląda dbałość o rodzinę i prawa dziecka w wykonaniu hord urzędniczych. Należy przy tym dodać, że znaczna większość urzędników odgrywa w tym procederze rolę pożytecznych idiotów i nie orientuje się w rzeczywistej sytuacji. Śmietankę, w postaci łupów finansowych zbiera sitwa stojąca najwyżej w hierarchii, w tym komornicy i sędziowie. Ci ostatni, o ile nie biorą bezpośredniego udziału w podziale łupów, to co najmniej, poprzez sztuczne tworzenie spraw sądowych, dają uzasadnienie dla swoich lukratywnych stanowisk. Z przekrętów żyją także tabuny biegłych sądowych, np. psychiatrzy czy psychologowie w RODK’ach tworzących „ekspertyzy” w sztucznie powodowanych sprawach. Dodajmy, ekspertyzy urągające często zasadom zdrowego rozsądku. Uczciwi biegli i lekarze są w mniejszości i są poddawani presji sitwy. Moja lekarka, która wystawiała mi zwolnienie, gdy wskutek wyczerpania nierowowego nie nie miałem siły obsługiwać kilku procesów naraz, była nękana i zastraszana telefonicznie przez urzędników sądowych.

Działania mafii generują olbrzymie koszty. Znacznie wyższy jest koszt społeczny dezorganizacji życia i utraty zdrowia. W moim przypadku są to miliony złotych utraconych zarobków i to nie tylko moich ale także innych osób, które miałyby przy tej okazji zatrudnienie.

I właśnie ów obłęd moralny, bezgraniczna chciwość, połączona z brakiem skrupułów, tłumaczą zachowanie się sędziów w mojej sprawie, odporność na argumenty i przymykanie oka na poważne braki formalne w egzekucji. Dzieje się to w sądzie dla Warszawy-Śródmieścia, gdzie komornikiem-bandytą, jest Ryszard Moryc, ale przypuszczam, że w każdym innym sądzie byłoby podobnie. Zwykle atakowane są osoby przedsiębiorcze i zasobne, postrzegane jako łatwy łup lub zagrożenie dla sitwy, na przykład w sferze biznesu. Ów mafijny proceder ma miejsce za pełną wiedzą prokuratury i ministerstwa sprawiedliwości, które rozciągają nad nim parasol ochronny. Dlatego jakiekolwiek skargi do tych instytucji nie odnoszą skutku. Charakterystyczna jest też ciągła rotacja na stanowisku ministra sprawiedliwości. Są to z zasady figuranci na usługach mafii, lub co najmniej przez nią manipulowani, nawet ci postrzegani jako silne osobowości, jak Ziobro czy Gowin. Gdy stają się zbyt kłopotliwi, są usuwani. Moje problemy z sitwą zaczęły się właśnie za Ziobry i to za jego kadencji usunięto z sądów ławników, którzy byli przynajmniej namiastką kontroli społecznej osobników w togach. Gdy słyszę przysięgę kolejnego ministra na wierność konstytucji i słowa o przestrzeganiu zasad sprawiedliwości, mam odruch wymiotny.

Medialnym wystąpieniom tych wszystkich osobników towarzyszy maska normalności i troskliwości o dobro obywateli, tak dobrze opisana w książce H. Cleckley’a „Mask of Sanity”. Wewnętrznie natomiast czują oni do nas pogardę połączoną z nienawiścią do tych, którzy próbują kwestionować ich poczucie wyższości i prawo do władzy.

Charakterystyczny jest też kontrast pomiędzy zachowaniem się normalnego człowieka a osobnikiem w sędziowskiej czy prokuratorskiej todze. Człowiek normalny po wyrządzeniu komuś krzywdy, na ogół nieumyślnej, przeprosi i będzie próbował tą krzywdę naprawić. Typowy polski sędzia natomiast odpowie, że wszystko było zgodnie z prawem, a w dodatku, że jest to wina poszkodowanego. Tak było u mnie, gdy w końcu okazało się, że moja oskarżycielka jest zaburzona psychicznie a jej zeznania nie są warte funta kłaków. Nie dość, że odmówiono wycofania absurdalnego wyroku, to jeszcze zamknięto mnie dla wyegzekwowania arbitralnie narzuconej kary. Co więcej, jestem na co dzień szpiegowany ukrytym monitoringem. Przekonałem się o tym podczas ostatnich aresztów, gdyż policja pojawiała się natychmiast po moim wyjściu z domu a gdy szedłem na spacer wieczorem, i to bez telefonu, dokładnie wiedzieli gdzie się znajduję. Tak więc, jak wspomniałem wcześniej, nękanie mnie jest kontynuowane a kontakt z córkami mam wciąż utrudniony. To że udało mi się go ostatnio w ogóle nawiązać, zawdzięczać mogę jedynie katolickiej szkole córek z normalnym personelem i własnej cierpliwej zapobiegliwości. Na pewno nie pomógłby w tym sąd rodzinny. Od tych instytucji staram się zresztą trzymać z daleka.

Dewianci z poczuciem misji i władzą potrafią zrobić kompletny chaos z życia normalnego człowieka. Przed tą awanturą miałem przyzwoitą pracę dającą utrzymanie rodzinie. Ceną był pobyt za granicą, ale z szansami powrotu w okolice bliższe domu. Wtrącenie się urzędniczych dewiantów w życie spowodowało, że dzieci zostały wyrwane z rodzinnego domu i wychowywały się w niepełnej rodzinie, w dodatku pod wpływem silnie zaburzonej matki należącej do sekty i równie zaburzonej babki. Ponadto przed dwa lata nie były posyłane do szkoły żeby tylko nie dopuścić do kontaktu ze mną. Lata nękania mnie procesami i wielokrotne zamykanie mnie w więzieniu, spowodowały że o powrocie do zawodu i nie mam co marzyć a na regularną pracę nie pozwala mi już nadszarpnięte zdrowie. W tej sytuacji, po zniszczeniu finansowym i całkowitej dezorganizacji życia, jestem ścigany za alimenty w wysokości siedmiu tys. zł. O tym, że rodzice mają przede wszystkim prawo i obowiązek wychowywać własne dzieci a nie tylko płacić na nie alimenty, nie ma mowy. Tak wygląda „dobry klimat dla rodziny i bezpieczna przyszłość”, hasła z kampanii wyborczej Bronisława Komorowskiego. Doprawdy, dla polskich rodzin byłoby dużo lepiej, gdybyśmy natychmiast zlikwidowali państwowe sądy, pomoc społeczną i fundusz alimentacyjny. Są to instytucje patologiczne, przyciągające dewiantów i szerzące chaos w życiu normalnych ludzi.

Bandyckie rabunki, takie jak wykonaniu komornika Moryca, są możliwe wskutek tego, że w Polsce brak jest instytucjonalnych gwarancji prawa własności. Zarówno człowiek jak i jego dobra traktowane są de facto jako własność państwa, czyli w praktyce własność rządzącej sitwy. W systemie anglosaskim, taki rabunek byłby dużo trudniejszy o ile w ogóle możliwy.

Dokumentacja prawa własności jest tam prowadzona poprzez świadectwa posiadania, które właściciel trzyma w domu. Jest to tak, jakby w Polsce księgę wieczystą każdy trzymał w domu. W ten sposób byle szwindler na państwowej posadzie nie byłby w stanie zmienić zapisu w księdze. Zapewne nie jest też przypadkiem, że w Polsce dysponentem tytułów własności są sądy, jedna z najbardziej skorumpowanych instytucji. Chodzi o kompletne uzależnienie społeczeństwa od bandyckiej sitwy. Odnieść można wrażenie, że uważają oni resztę społeczeństwa za bydło, które de facto nie ma żadnych praw, a tym bardziej prawa posiadania. Dlatego ich majątki można dowolnie zabierać. Zabór majątku dokonywane jest arbitralnie w stylu powojennej „władzy robotniczej” a prawo traktowane instrumentalnie. Już najwyższy czas z tym skończyć. W krajach o powszechnym prawie posiadania broni, komornik dokonujący rabunku musiałby liczyć się z najwyższymi konsekwencjami. W Polsce natomiast rabunku ma dokonywać w oficjalnej asyście żołnierzy mafii czyli policji.

Instytucjonalne gwarancje prawa własności są sprawą o kapitalnym znaczeniu dla harmonijnego funkcjonowania społeczeństwa. Jest to jednak rzecz niedoceniana i nie spotkałem się do tej pory z żadną rzeczową dyskusją na ten temat. A dyskusja taka jest potrzebna. Obecna kampania prezydencka stwarza okazję, żeby kandydaci zrozumieli wagę problemu i wypowiedzieli się na ten temat. Ich debata telewizyjna w przeddzień wyborów pokazała jednak, że są częścią zdegenerowanego establishmentu i myślą jego kategoriami. Żaden z nich nawet nie zająknął się o potrzebie rozwiązana wspomnianych problemów, w tym demokratyzacji sądownictwa poprzez wprowadzenie np. ławy przysięgłych. Zabrakło stwierdzenia, że tzw. wymiar sprawiedliwości, jest sitwą trzymającą władzę bez żadnego mandatu społecznego za to z silnymi powiązaniami rodzinnymi i korzeniami w PRL, wraz a całym negatywnym bagażem wychowania w rodzinach aparatczyków komunistycznych. Owe związki rodzinne powiązane z kryminalną naturą klanów, są cechami charakterystycznymi dla mafii. Chociaż wydaje się, że jest różnica. Włoska mafia ma na przykład swój kodeks honorowy. Polscy sędziowie pojęcia honoru nie znają.

W Polsce istnieje i nadal powstaje wiele organizacji mających na celu naprawę sytuacji społecznej. Trzeba jednak zrozumieć, że tym co jest konieczne, jest odnowa biologiczna elit o normalnej ludzkiej psychice. Bez tego i bez zrozumienia kwestii psychopatii i jej wpływu na społeczeństwo, żadne apele nie pomogą.

Bogdan Goczyński

0

Bogdan Goczyński

78 publikacje
6 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758