Władza wyostrza kurs, a jej zbrojne ramię osiągnęło już stan bandycki.
(wywiad z dr Bartoszem Józwiakiem, Prezesem Unii Polityki Realnej)

– Jesteśmy świeżo po Marszu Niepodległości. Uznaje Pan go za udany?

– Tak, oczywiście. Już samo to że się odbył w czasie kiedy tyle osób z lewicy, prawicy i naturalnie obozu „władzy i represji” jak można nazwać „szajkę rządowo-policyjną” robiło wszystko aby temu przeszkodzić. A co dopiero kiedy zobaczymy, iż było na nim ponad 50 tys. ludzi. Oj myślę, że Premier Tusk dostał kolejnych nerwicowych spazmów i furii z której ponoć jest znany, a Pan Komorowski chyba chowa się ze wstydu w belwederskich piwnicach jak sobie porówna sukces Marszu i klęskę swojego tragikomicznego pochodu klakierów. Ale cóż fałsz i obłuda zawsze muszą być zdemaskowane choćby niewiadomo jak pudrowały swój odpychający wygląd. Tak na marginesie to lepiej by pasowało do PO o Bronisława Komorowskiego gdyby szedł pod rękę z HGW w marszu z okazji Dnia Zwycięstwa Armii Sowieckiej nad lewicowym reżimem Hitlera. Byłoby naturalniej. Pewnie także dla Prof. Nałęcza. Teraz ciekawi mnie na jaki kolejny diabelski pomysł wpadnie grupa z Belwederu. Dobrze że Marszałek Piłsudski stoi tyłem do tego budynku, bo by musiał oczy zasłaniać, aby nie umrzeć ze wstydu za lokatorów.

– Ależ złośliwość.

– Trochę tak, ale i tak niewspółmierna do poziomu płynącej z drugiej strony obłudy i kłamstwa.

– Po co w ogóle są takie marsze? Dlaczego w tym roku tyle ugrupowań i organizacji postanowiło wyjść na ulice w marszach niepodległości? Czyżby pozazdrościli zeszłorocznemu sukcesowi ugrupowań konserwatywno-narodowych?
Jak w tym kontekście należy odbierać “marsz prezydencki”?

– Skoro nasze, władze kompromitują Polskę na każdym kroku, skoro Premier, podobno polskiego rządu wstydzi się patriotyzmu, skoro salony podeptały słowo naród i tożsamość narodową Polaków, skoro historię tłumaczy nam Pan Nałęcz, Minister Spraw Zagranicznych nie wstaje z kolan w Berlinie i tam wygłasza tezy swojej polityki, a osoba zasiadająca na fotelu prezydenckim nie umie prawidłowo pisać po polsku, to trudno się dziwić, że ciężar pamiętania o przeszłości, kultywowania historii schodzi na każdego z nas. W Polsce obok bezrefleksyjnej masy bezwartościowych grilowiczów i dojutrkowców zwanych potocznie lemingami, którzy widzą tylko własne ego, własne przyjemności, libertynizm oraz pieniądze, żyje także normalna większość. I ta większość, choć podzielona i dlatego wyborczo pacyfikowana, ma poczucie swej narodowości, wie, że naród to my, żyjący dziś, ale i pokolenia przeszłe oraz przyszłe. To ona kultywuje patriotyzm. Patriotyzm, który należy pielęgnować codziennie, bo wolność, której jest gwarantem nie jest wartością stałą i trzeba jej ciągle bronić. I ci ludzie mają potrzebę manifestowania swojego patriotyzmu, szczególnie teraz, kiedy próbuje się go zszargać i podeptać. Dlatego Marsz Niepodległości nie jest imprezą partyjną, nie ma tam partyjnej agitacji (którą próbował robić jeszcze rok temu JKM). To marsz polskiego narodu pokazujący radość z odzyskanej niepodległości, ale i w dzisiejszych smutnych czasach „nowych targowiczan” przypominający, jaką wartością jest Polska, wolność i nasza tradycja. Te marsze to spontaniczne wykrzyczenie swej tożsamości oraz upomnienie dla władz, że nie mają prawa traktować Polski jak prywatnego folwarku, bądź towaru mającego zapewnić im profity.
Niestety problemem w tym roku było to, że ideę marszu próbował ukraść Bronisław Komorowski i obóz rządzący, Nie udało im się to, ale ich zaciętość w niszczeniu patriotyzmu i budowie człowieka internacjonalistycznego (Prof. Nałęcz powinien coś o tym wiedzieć) jest ogromna. Dlatego być może samo maszerowanie nie wystarczy, aby odmienić sytuację. Być może winno stać się jedynie początkiem całej lawiny działań i zdarzeń.

– No właśnie. Chyba warto też skomentować działania i postawę Policji, która zdaje się bezgranicznie kompromitować oraz staje się zbrojnym ramieniem władzy.

– Dokładnie tak. Ale temat jest szeroki i może zacznę od samego początku. Skandaliczne zachowanie policji (przez małe „p”, bo z prawdziwą Policją niewiele ma ona wspólnego) obserwowaliśmy już w zeszłym roku. Przejawiało się ono prowokacją, przepędzaniem kombatantów i matek z dziećmi, próbą pacyfikowania Marszu na Placu na Rozdrożu, czy kopaniem uczestników po głowie. I tu dygresja, że jak zwykle w III RP serwilizm i ślepe oddanie Partii (tu PO) się opłaca, bo zawsze znajdzie się jakiś/jakaś Ślepokura i wbrew logice, prawu czy uczciwości i zwykłej ludzkiej przyzwoitości wszelkie występki „bandytów w mundurach” (bo trudno inaczej nazwać ich zachowanie) umorzy. Dziwny to prawniczy ród: broni „bandyty”, bo jest tzw. „policjantem”, nie umie znaleźć osób odpowiedzialnych za umieszczenie „listy faszystów” w Internecie. Bardzo dziwne zbiegi okoliczności. Ale to pewnie moja chora wyobraźnia konfabuluje i szuka tu nieistniejących powiązań. Wróćmy do samego pytania. W tym roku można było się spodziewać jeszcze gorszych rzeczy, bo nawet sama HGW zachęcała do maszerowania z Panem Komorowskim, gdyż tam akurat będzie bezpiecznie. Czyżby Pani Prezydent coś się nieopatrznie wymknęło? Czyżby wiedziała, co zamierza zrobić policja? Czyżby znała jakieś wydane jej polecenia partyjne? Tego się nie dowiemy, ale możemy się domyślać. I nie myliła się. Policja znów „stanęła na wysokości zadania” (ciekawe czy będą jakieś awanse i odznaczenia; zazwyczaj im bardziej chamsko lub bezmyślnie działają służby, tym więcej dostają nagród). Jeszcze przed Marszem, „rozbójnicy w policyjnych mundurach” dokonali przeszukania w domu organizatora wyjazdu na Marsz w Lublinie, odwiedzali właścicieli autokarów „perswadując” im, dlaczego nie powinni wieźć zorganizowanych grup do Warszawy (np. w Gdyni) czy inwigilowali i przepytywali grupy chcące się na niego udać. Niczym SB w czasach PRL-u, ale zdaje się, że i u tamtych i u tych funkcjonariuszy (jak ich witał wczoraj Bronisław Komorowski) mentalność jest taka sama, więc trudno spodziewać się czegoś innego. W trakcie samego Marszu znów doszło do prowokacji policyjnych, a w konsekwencji do heroicznego przywracania porządku przez tych samych „rozbójników”, którzy najpierw go naruszali. Robert Winnicki, z MW informował w internecie, iż jest nawet nagranie, na którym widać jak zamaskowani policyjni prowokatorzy wyskakują i rzucają w ludzi kamieniami, jest w Internecie opowieść chłopca, którego „bandyci” w mundurach uderzyli pałką, są zdjęcia dziwnych osobników w kominiarkach z koszulkami łudząco podobnymi do policyjnych czy wreszcie jest też informacja o złapaniu jednego z prowokatorów, który przyznał się, że jest z policji, ale nie chciał się wylegitymować, są wreszcie nagrania z wypowiedziami posła Artura Górskiego blokującego te policyjne hordy prowokatorów strzelające do tłumu z dziećmi. Czy to mało? Moim zdaniem to jest to, co przelewa czarę goryczy. Dziś w Polsce nie mamy policji, ale karne, ślepo oddane władzy zbrojne ramię, które niczym ZOMO dokona każdego świństwa, aby się jej przypodobać I Marsz jest tu tylko jednym z wielu przykładów. Smutne jest to, że nie ma już żadnego etosu policyjnego, bo nie widać buntujących się przeciwko instrumentalizacji policjantów. Bunt widzimy tylko, kiedy z budżetowego korytka ubywa nieco pieniędzy na pensje, albo znikają przywileje emerytalne (co ciekawe „policyjny bandzior” Pan C., który rok temu kopał człowieka po głowie niczym stalinowski rzeźnik ponoć ma być niewinny gdyż działał w nerwach i stresie; pomijam, że trzeba być ślepym, aby nie widzieć zła tego czynu – nie jest to przytyk do nazwiska Pana Prokuratora – ale ciekawe czy to ten rodzaj nerwów usprawiedliwia także przywileje emerytalne w policji?). Nie wiem czy nie ma uczciwych w tej instytucji? Pewnie są, ale zaszczuci boją się swoich zwierzchników płaszczących się przed władzą. Tak zamyka się to błędne koło. Policja kolejny raz pokazała swą prawdziwą twarz i się skompromitowała. Na marszu mieliśmy do czynienia ze zbydlęconym ZOMO, które ubiera się w mundury policji. To jest niebywały skandal i niewiarygodny poziom chamstwa. Ci ludzie docelowo muszą być osądzeni a ich mocodawcy przykładnie ukarani. W normalnej policji nie ma miejsca dla bandziorów których widzieliśmy. Rację też ma Gen. Polko, pokazując jeden z aspektów tej kompromitacji. Nie dodał tylko, że właśnie o ten rodzaj prowokacji wobec uczestników Marszu właśnie tzw. policji chodziło. Więc rację ma też i jej rzecznik, mówiąc, że błędu nie popełniono. Ano nie, takie były zapewne prymitywne wytyczne z góry. PO zrealizowała swój plan na linii służb mundurowych (bo o Straży Miejskiej z Warszawy szkoda nawet pisać): mamy PRL bis i to najgorszym wydaniu (jak za Kiszczaka i Jaruzelskiego; są przecież i zbiorowi samobójcy i nieznani sprawcy itd.). A i w wymiarze sprawiedliwości lepiej nie jest.
Tak kończąc już ten wątek, muszę przyznać, iż słyszałem dziś, jak po raz kolejny Rzecznik Prasowy policji mijał się z prawdą wmawiając nam że białe jest czarne, gdyż według niego policja działała idealnie i bez przekraczania prawa. Dobrze że i uczciwi ludzie mieli kamery dzięki czemu możemy sobie to wszystko zobaczyć. Ale pewnie dla Pana Rzecznika normą policyjnych interwencji jest kopanie ludzi po głowie czy bicie dzieci (może naoglądał się filmów instruktażowych z czasów stanu wojennego z perfekcyjnymi działaniami ZOMO, skoro ma takie normatywy), bo jak wiemy, „ślepe i głuche” prokuratury to akceptują To jest właśnie jaskrawy przykład obłudy i matactwa faktami pokazujący stan etyczno-moralny tworu chyba tylko przez przypadek nazywanego w tym kraju policją. A Pan rzecznik na miano człowieka cywilizowanego raczej nie zasługuje, podobnie jak zbóje których broni. Zatrzymano ponoć ponad 170 osób. A ilu „rozbójników w mundurach” zatrzymano? Jak zwykle żadnego?

– Na stronie bezprzesady.pl wspomniałem o wypowiedzi Generał Romana Polko, który wspomniał o zawłaszczeniu przez „marsz prezydencki” etosu jedynych prawdziwych patriotów. Czyli jak to jest: są równi i równiejsi patrioci? Jak w orwellowskim Folwarku zwierzęcym?

– Pan Komorowski (celowo pomijam tu słowo Prezydent, albowiem, aby nim być nie wystarczy zajmować miejsca Prezydenta, ale być nim w każdym aspekcie, a Pan Komorowski, w moim przekonaniu, tego warunku nie spełnia w żadnym punkcie, a więc jest tylko osobą zajmującą prezydencji fotel) jest znany z tego, że niewiele rzeczy potrafi wymyślić sam, a jeszcze mniej zrobić dobrze. Głównie słynie z kolejnych gaf, wpadek itd. Dlatego jedyną możliwością spróbowania zorganizowania czegoś jest kradzież czyjegoś pomysłu. Ta, która związana jest z ideą Marszu Niepodległości jest dodatkowo wyjątkowo ordynarną kradzieżą, albowiem powiązaną w pakiecie z działaniami mającymi na celu ograniczanie wolności słowa i zgromadzeń oraz przybliżającymi nas do umiłowanego, jak się zdaje przez Pana Komorowskiego, państwa totalitarnego. Otóż nim jeszcze skończył się zeszłoroczny Marsz Niepodległości Bronisław Komorowski już zaczął grozić ograniczeniem prawa do demonstracji, zaostrzeniem kar i przepisów związanych z organizacją zgromadzeń itd. Nie wiadomo, czym się dokładnie tak zdenerwował czy np. wykrzyczanymi pod oknami Belwederu słowami „wyłaź duński wielorybie” (ciekawe, że sam daje sobie prawo nazywać wielorybami nawet niektóre kobiety) czy jakimiś innymi elementami jak np. to, że prowokacje Policji nie przyniosły oczekiwanego przezeń skutku czy jeszcze czymś innym. Skutkiem jednak tego było złożenie projektu zmian w ustawie i później, prymitywne w stylu, bo nawiązujące do czasów PRL-u (ale PO ma tam głęboko swoje korzenie mentalne; Donald Tusk ma idola w postaci Gierka i świetnie go naśladuje) jej przepchnięcie. Bo i kto miał ten proces zatrzymać? Ewa Kopacz, której jedyną zaletą zdaje się być ślepe oddanie Donaldowi Tuskowi oraz perfekcyjna umiejętność kłamania w żywe oczy? Czy PO-wska, sejmowa masa od bezrefleksyjnego głosowania? Co ciekawe tym razem naszych piewców pokoju i miłości nie obchodziły nawet protesty organizacji pozarządowych ( w tym i lewicowych) oraz opinie specjalistów z OBWE czy Fundacji helsińskiej (jak my łamiemy prawo i standardy to dobrze i wara wam od tego). W konsekwencji narzucono nam ustawę kagańcową, której rzeczywiste skutki odczujemy dopiero w przyszłym roku i to zapewne przy okazji kolejnego Marszu Niepodległości, o ile jeszcze w ogóle będzie można go przeprowadzić. Ustawę, zaznaczmy to wyraźnie, ograniczającym wolność wszystkich, ale genetycznie skierowaną przeciwko Marszowi Niepodległości. Bo jego władze się wystraszyły gdyż pokazał moc tych, których próbują ciągle oszukiwać. Cóż Nowosilcow, na którego widać Pan Komorowski się stylizuje, też pewnie by taką wprowadził. Dalej Bronisław Komorowski postanowił ukraść także sam marsz. Z dumą, więc ogłosił wraz ze swym nadwornym „historykiem” Tomaszem Nałęczem, że to on stanie na czele tegorocznego marszu. Tyle tylko, że nikt ich udziału nie chciał, więc niepyszni ogłosili, że sami zorganizują marsz, jedyny słuszny oraz prawdziwy. Aby jednak poziom obłudy był większy, nasz bohater miał jeszcze czelność występować w TV i prosić o wspólne maszerowanie oraz zapraszać do dołączenia do swojego „pochodu”. To mniej więcej tak jakby ktoś wdarł się do naszego domu, wygonił nas, rozsiadł się w naszym fotelu, plądrował naszą lodówkę, a później publicznie zapraszał nas do naszego domu mówiąc, że przecież możemy tu z nim trochę posiedzieć. Coś w stylu, jaki zawsze niosła ze sobą armia sowiecka, taki sowiecki savoir vivre. Słowa o jednoczeniu w ustach Bronisława Komorowskiego brzmią jak namawianie aniołów przez diabła do pojednania na jego warunkach. Można się tylko śmiać i stukać w czoło, obchodząc jednocześnie cała sprawę bardzo szerokim łukiem. W gronie prezydenckich przyjaciół oczywiście odzew był szybki. Dla przykładu natychmiast zawłaszczenie marszu wsparła HGW, znana z popierania każdego mętnego wydarzenia i miłości do wszystkiego, co rosyjskie (od kibiców piłkarskich z tego kraju, po pomniki Armii Czerwonej). No i odbył się ten karykaturalny mikroprzemarsz, w którym udział wzięli jedynie pretorianie władzy oraz jej klakierzy związani z nią różnymi interesikami i interesami. Nie chcieli tam iść ani prawicowcy, ani lewicowcy (może trzeba było uczestników poszukać trochę dalej na wschodzie?). Nawet TVN nie zdołała zrobić z tego jakiejś licznej demonstracji. A więc tak jak było do przewidzenia mistrz kompromitacji po raz kolejny odniósł sukces. I na tym można by spuścić już zasłonę milczenia, bo, po co kopać leżącego, który sam o własne nogi się potyka, gdyby nie dodatkowy aspekt. Swego rodzaju wyjście awaryjne. Skoro, bowiem „marsz prezydencki” był totalną klapą i pochodem menażerii władzy (jak w PRL-u na 1 maja) to trzeba było natychmiast skompromitować właściwy Marsz Niepodległości, który zaszczyciło swą obecnością ponad 50 tys. ludzi (oczywiście Policja będzie tą liczbę zaniżać, ale chyba już niewielu Polaków im w cokolwiek wierzy). Tak, więc zbrojne ramie władzy, jakim stała się tzw. polska policja ochoczo przystąpiło do działań prowokacyjno-rozbijających, a usłużne media (do których niestety po „śmietnikowych, nocnych debatach” dołącza ku mojemu smutkowi i „Rzeczpospolita”) miały skutecznie pokazać, jacy to bandyci i faszyści z tych narodowców. Ale na szczęście są media internetowe, są media niezależne, które podobnie jak rok temu chamstwo policji i obozu władzy jednak pokazują. Trudno będzie teraz zbudować usłużną władzy narrację. Ale o tym wszystkim mówiłem już wcześniej. Reasumując Bronisław Komorowski kolejny raz się skompromitował, a może raczej potwierdził swoją prawdziwą twarz, która ma niewiele wspólnego z patriotyzmem czy polskością rozumianą tradycyjnie (pozapaszportową i opartą na czynach kierowanych dla dobra Polski).
Osobną rzeczą jest też jednak to, iż część polskiej tzw. prawicy zamiast Marsz wesprzeć robiła jakieś inne przemarsze, imprezy, udziwnienia, co raczej świadczy o kompletnym braku wyczucia i swoistej obłudzie, która nie pozwala im wspierać inicjatyw, które nie są ich własnością oraz nie mają ich partyjnego lub medialnego szyldu. To smutne, a także wstydliwe, ale niestety prawdziwe. Obserwacja ta pokazuje też dodatkowo gdzie tak naprawdę jest przyszłość Polski. Nie w „zblazowanej prawicy wielkich”, zakochanej w swej marnej potędze, ale tu wśród ludzi ideowych, dla których Polska to coś więcej niż geszeft. Tu gdzie łączą się ze sobą narodowcy, konserwatyści i konserwatywni-wolnościowcy, kochający Polskę, a nie swoje własne ego.

– Dość jednoznacznie i otwarcie mówi Pan co myśli o systemie, tzw. policji i władzy. Nie boi się Pan „seryjnego zabójcy”, albo policyjnej zemsty?

– (śmiech) Jeśli tylko takie argumenty mają ci osobnicy w ręku to jestem szczęśliwy, albowiem koniec ich rządów i terroru policyjnego jest bliski. A tak naprawdę, to jeśli ktoś się boi takich małych ludzi nie powinien się do polityki pchać. Nie tylko nie boję się, ale zapewniam, że nie zamierzam ustawać w jednoznacznym pokazywaniu całości tego systemu obłudy i fałszu. A czy boję się zemsty policji? Zamiast się mścić, niech zaczną od czyszczenia własnego środowiska, bo dziś nikt uczciwy nie chce mieć z nimi wiele wspólnego, a ufać może im już tylko wariat. To czekam na to polowanie, (śmiech).

– Co można sądzić o skompromitowaniu się JKM w Białymstoku? Czy to już koniec popularności przez populizm i gwiazdorstwa JKM?

Nie bardzo wiem czy jest jeszcze możliwe bardziej się ośmieszyć, kiedy w tej materii osiągnęło się już sam szczyt. Ale tak, nie mogło się obyć bez marnego kabaretu jednego aktora i kolejnej próby ośmieszenia prawicy oraz samego Święta. Wprawdzie Marszowi Niepodległości to nie zaszkodziło, albowiem JKM został wykluczony z grona Komitetu Poparcia za łamanie zasad apolityczności w Marszu (dokładnie za to, co zrobił teraz w Białymstoku) oraz skandaliczne wypowiedzi pod adresem środowisk narodowych, ale jednak „naczelny komediant” III RP nie mógł nie spróbować połechtać swego ego i nie zostać pokazanym w mediach. Wybrał się więc do Białegostoku i tam próbował zakłócić marsz, którego oczywiście nawet nie współorganizował. To zresztą dość typowe zagranie tożsame z zagraniami Bronisława Komorowskiego: wejść do czyjegoś domu i ustawiać gospodarza (na swoim marszu JKM porwał takie tłumy, że aby się doliczyć 200 osób, trzeba było dużej dozy optymizmu, którą np. przejawia wyznawca JKM i redaktor partyjnej gazetki KNP „Najwyższego Czasu”). A więc, jak JKM sam pisze, zachowywał się jak zwykle niestosownie, był z marszu wypraszany, wpychał się na niego ponownie, przeszkadzał itd. Znany repertuar marszowych rozbijaczy. Szkoda czasu na deliberowania nad tego typu przypadkami, bo mają one zapewne źródła w zadaniach, jakie dane osoby mają wypełniać. Czy to już koniec występów JKM? Powiem tak, w polityce jest on już „trupem” od dawna, ale też nigdy nie chciał w polityce osiągnąć sukcesu. Zadanie stawiał sobie inne i jak sobie popatrzymy to świetnie je realizuje. Myślę jednak, że to nie koniec teatru absurdu i jeszcze wiele razy usłyszymy o nowych występach JKM, które chętnie nagłośnią media, bo dla obozu władzy i III RP jest to bardzo przydatna robota. I szkoda tylko kolejnych młodych ludzi, którzy dadzą się uwieść. Cóż czasem trzeba, aby zabolało i wtedy dopiero wraca trzeźwe myślenie. Tu winy JKM akurat nie ma żadnej, ot wykorzystuje naiwność.

– Jak na tym tle wygląda przyszłość kraju, w którym żyjemy? Z jednej strony wielu kandydatów na patriotów – ilość marszy mających honorować wczorajsze święto – z drugiej strony nieudolność organizacyjna warszawskiej policji (na którą zwracał uwagę wczoraj generał Roman Polko w swoim komentarzu dla TVP-INFO), z innego z kolei punktu widzenia planowana prowokacja (Robert Winnicki dla Polsat News).
Gdzie miejsce na niezależność, niezawisłość i prawdziwą wolność między Wisłą a Odrą?
Jest na to jakakolwiek szansa?

– Bo rzeczywiście dziś mamy dwie Polski. A może raczej jedną Polskę i coś, co samo z siebie raczej się polskością brzydzi. Niestety ta druga grupa ma dziś władzę i usłużną policję oraz wymiar sprawiedliwości, który nigdy nie oczyścił się ze swej mrocznej komunistycznej przeszłości, ba pławi się w niej dość radośnie i z nieskrywaną przyjemnością (nam fundując dyktat prawników w duchu prawnego pozytywizmu). Ale to jest mniejszość. Większość ludzi zamieszkujących między Bałtykiem a Tatrami to ludzie mający poczucie narodowej wspólnoty i pielęgnujący elementy patriotyzmu. Nie jest to oczywiście ten sam naród, z jakim mieliśmy do czynienia przed II Wojną Światową z jego historyczną ciągłością i elitami kształtowanymi przez wieki. Walec historii przemielił Polaków i po dramacie hitlerowskiej oraz sowieckiej okupacji wytworzył się zupełnie nowy, bezkształtny twór, którego nieodzowne dzieci to właśnie Panowie Komorowski, Tusk, Niesiołowski, Nałęcz, Giertych, Pani Marszałek Kopacz, ale i ci Hunowie w policyjnych mundurach. Resztki zdrowej tkanki są ciągle słabe, ale jednak żywe i rosnące w siłę. Czas pracuje w tej chwili na korzyść tej tkanki i obóz władzy to rozumie. Dlatego widzimy tak mocną eskalację wrogości i nienawiści z ich strony oraz ze strony ich służb. Wiedzą, że ten żywioł może urosnąć w siłę, ba urośnie w siłę i zmiecie ich z powierzchni. To, co robią to wynik złości wynikającej z niemocy. Szamotanie się rannego zwierza. I niebywale ważne jest teraz niepodawanie się. Budowanie tożsamości narodowej od nowa, łączenie sił i uznanie za najistotniejsze stworzenie zrębów normalnego, suwerennego państwa. Wszelkie próby dzielenia ludzi związanych z tą żywą tkanką narodu jest działaniem wielce przemyślanym i związanym z wytycznymi władzy. Nie powinniśmy dawać się sprowokować, ale jednocześnie nie wolno dać się zastraszyć. Polskę można na nowo zbudować w oparciu o wykształcone w duchu patriotyzmu i wolności pokolenie. Musimy to pokolenie dopieścić, doszlifować i ochronić przed zbędnym wykrwawianiem się w starciach z policyjnymi bojówkami. Jeśli uda nam się dać tym ludziom wspólny, spójny program, na którym można zbudować Polskę ich marzeń, normalną, gdzie rząd reprezentuje interes kraju i obywateli, a policja ich chroni zamiast napadać, to dzisiejsze bagienko zniknie pochłaniając taplających się w nim nihilistów. A więc konkludując jest wielka szansa, nieuchronna szansa na sukces, ale trzeba teraz chwycić ten los i przejąć inicjatywę. Nawet w gąszczu spadających na kark policyjnych pał.

– Na zakończenie zapytam jeszcze o Pana prognozy dla ewentualnych wydarzeń w przyszłości? Co jeszcze stać się może?

– Moim zdaniem możemy się podziewać wyostrzenia kursu władzy. Oni już wiedzą, że przegrali, a znając swoje ciemne sprawki wiedzą, że jakakolwiek sprawiedliwość będzie dla nich bardzo niemiłym przeżyciem. Powoli kończy się moda na bezrefleksyjnych imbecyli udających elitę, a na których władza budowała swój kapitał. Dziś jest czas ludzi myślących i patrzących w przyszłość. W konsekwencji władza oraz jej zbrojne ramię będą dążyły do kolejnych konfrontacji i jak najszybszego przehandlowania wszystkiego, co jeszcze zostało, w zamian za miękkie lądowanie dla siebie. Najgorszym rozwiązaniem będzie oczywiście wepchnięcie nas siłą do płonącego domu strefy euro i oddanie suwerenności budżetowej oraz fiskalnej. Widzimy jak się Premierowi Tuskowi z tym śpieszy. Rolą opozycji parlamentarnej jest odkupić swoje winy związane z podpisaniem Traktatu Lizbońskiego i blokowanie idiotycznych pomysłów władzy. Rolą nowej siły, jest zbudowanie bloku zdolnego to państwo przejąć i zbudować na nowo. Nie wiem czy nie rozstrzygnie się to na ulicy. Jak widać mundurowi słudzy władzy już doszli do poziomu oddania znanego z państw totalitarnych. A więc musimy i takie rozwiązanie brać pod uwagę i do niego się przygotować. Najważniejsze to mieć wizje przyszłości i się nie bać. Boi się władza i jej klakierzy.

-Dziękuję za rozmowę i miejmy nadzieję, że doczekamy normalnej Polski i Policji broniącej obywateli, a nie ich maltretującej.

Wywiad przeprowadził 12.11.2012 r., Piotr Szelągowski