Artykuły redakcyjne
Like

Kto jest naszym sojusznikiem?

03/06/2015
479 Wyświetlenia
1 Komentarze
23 minut czytania
Kto jest naszym sojusznikiem?

Nawiązując do odpowiedzi na enuncjacje pana Friedmana w artykule „Tożsamość interesów USA i Polski” należałoby określić, kto w obecnej sytuacji Polski może być uznany jako nasz sojusznik. Tak się w naszej historii złożyło, że w najrozmaitszych sojuszach to myśmy nosili miano sojusznika niezawodnego, natomiast nasi sojusznicy niemal w stu procentach nie zasługiwali na takie miano. Taka to już nasza dola, albo też i taki nasz wybór.

0


Za Piastów mieliśmy jednego sojusznika, rzeczywiście lojalnego, ale krótkotrwałego – Ottona III cesarza niemieckiego, wprawdzie za Mieszka I i Czechów można było uznać za sojuszników z powodu Dąbrówki i chrztu Polski, ale ten sojusz nie zaobfitował w zbliżenie i stworzenie wspólnej słowiańskiej siły oporu przeciwko germańskiej nawale. O innych Słowianach zachodnich nie będę wspominał nie tylko ze względu na zniknięcie w pomroce dziejów, ale też z uwagi na ich niezdolność do tworzenia trwałych polityczno militarnych układów.

W ten sposób w walce z Germanami występowaliśmy w pojedynkę i skończyło się to najpierw upadkiem Czech, a potem i Polski,

Wymuszonym agresją krzyżacką sojusznikiem Polski stała się Litwa, ten sojusz umocniony wspólną dynastią był zawarty w większym stopniu w interesie Litwy niż Polski, dla Polski byli Krzyżacy uciążliwym sąsiedztwem usiłującym kosztem Polski rozszerzyć swoje państwa, Litwie natomiast zagrażali śmiertelnie zamierzając ją zlikwidować fizycznie podobnie jak to uczynili z jej pobratymcami –Prusami.

Owoc tego sojuszu – zwycięstwo grunwaldzkie nie zostało wykorzystane z powodu zwłoki w ataku na Malbork. Podobno zwłoka nastąpiła rozmyślnie w obawie, że likwidacja państwa krzyżackiego uczyni unię polsko litewską bezużyteczną i Polacy mogą pozbyć się niepotrzebnego już sojusznika.

Niezależnie od przyczyn ten sojusz nie przyniósł w wojnie z Krzyżakami definitywnego rozstrzygnięcia, co miało przynieść tragiczne skutki zarówno dla Polski jak i dla Litwy.

Po pozornym zażegnaniu niebezpieczeństwa germańskiego sojusz z Litwą coraz silniej zacieśniany aż do połączenia obu państw w Rzeczpospolitą Obojga Narodów został przekierowany na obronę wschodnich posiadłości Wk Księstwa Litewskiego przed agresją moskiewską.

Polska początkowo występująca jako siła pomocnicza z biegiem czasu przejęła cały ciężar tych wojen na swoje barki i mimo wielkich wysiłków, a nawet sukcesów w ostatecznym rachunku poniosła klęskę.

Po prostu Litwa jako sojusznik, a potem składnik wspólnego państwa okazała się za słaba w konfrontacji zarówno z Moskwą jak i ze szwedzką agresją na kraje bałtyckie.

Stworzyliśmy wprawdzie zawdzięczając Litwie wielkie obszarowo państwo przekraczające powierzchnię miliona km.2, ale z racji słabego zaludnienia i zacofania cywilizacyjnego, a także zniszczeń w nieustannych wojnach, bardzo mało wydajne. I tak ciężar utrzymania tego państwa spadał na barki Korony, czyli ziem czysto polskich. Wprawdzie zawdzięczając wielkim nadaniom ziemskim powstawały na obszarze ziem wschodnich Rzeczypospolitej wielkie fortuny magnackie, ale państwo nie miało z nich korzyści, a wręcz przeciwnie stanowiły one czynnik rozsadzający państwo od wewnątrz.

W sumie Litwa jako sojusznik Polski okazał się za słaby ażeby wspólnymi siłami obronić się przed inwazjami moskiewskimi, szwedzkimi, tureckimi, a w osiemnastym wieku również niemieckimi.

Wielkie nadzieje na odbudowę państwa polskiego wiązano z Napoleonem, którego Polska okazała się najwierniejszym sojusznikiem, niestety bez wzajemności.

Inna sprawa, że włączenie się Napoleona w polską sprawę przyczyniło się do jego zguby, wprawdzie dawał on zawsze carowi Aleksandrowi do zrozumienia, że Polskę jest gotów mu odstąpić, ale ten nie podjął idei sojuszu francusko rosyjskiego skierowanego przeciwko Niemcom i Anglii.

Obok pogardy dla „uzurpatora” działał też czynnik strachu przed rewolucyjną spuścizną, którą propagował Napoleon, a także podejrzenie o chęć odbudowy wielkiej Polski stanowiącej skuteczną zaporę w rosyjskim marszu na zachód.

Mając do wyboru sojusz z Francją lub Niemcami Aleksander wybrał Niemców na zgubę Rosji i nie pomogła otwarcie zgłoszona oferta przekazania sprawy polskiej całkowicie w ręce cara.

Nota bene klęska Napoleona została w dużej mierze spowodowana zawodem ze strony Polski, liczył on bowiem na powszechne powstanie na ziemiach Rzeczpospolitej znajdujących się pod zaborem rosyjskim i zawiódł się mocno.

Takie powstanie wzmocnione siłami armii Księstwa Warszawskiego i zaopatrzone przez Francuzów mogło stanowić skuteczną zaporę przeciw rosyjskiej armii podążającej za odwrotem Napoleona.

Tak się nie stało gdyż wbrew optymizmowi Mickiewicza wyrażonemu w „Panu Tadeuszu” szlachta Kresowa przyjęła wojska Napoleona dość chłodno i o żadnym powstaniu nie myślała. W ten sposób została stracona szansa na odzyskanie niepodległości na następne sto lat. Zadecydował interes klasowy i uprzedzenia do rewolucji podtrzymywane przez kler.

Kongres Wiedeński i powstałe „święte przymierze” zablokowały możliwość prowadzenia przez różnego rodzaju reprezentacje polskich spraw samodzielnego poszukiwania sojuszników. Angielskie podpuszczania do powstania listopadowego czy francuska pomoc w powstaniu styczniowym miały wyłącznie na celu zrobienie kłopotów rosyjskiej hegemonii w Europie, a nie sprawę polskiej niepodległości.

Kandydatów na „sojuszników” Polski namnożyło się w czasie I wojny światowej.

Zaczęło się od Austriaków, którzy Legiony Polskie traktowali jako dywersję w stosunku do Rosji bez jakichkolwiek zobowiązań wobec Polaków. Bardziej realne kształty sojusz państw centralnych przybrał po powołaniu w 1916 roku Królestwa Polskiego, na całe szczęście Piłsudski nie dał się nabrać na lep fałszywych obiecanek i z milionowej armii polskiej mającej strzec dla Niemców frontu wschodniego wyszły nici.

Nie mniej ta groźba podziałała na Francuzów, którzy przerażeni na serio taką perspektywą postanowili wbrew swoim zobowiązaniom w stosunku do Rosji uznać Polski Komitet Narodowy z Dmowskim na czele za reprezentację sojuszniczą Polski i powołać polską armię Hallera. Uznano, że osoba Dmowskiego wiążącego losy Polski z Rosją nie będzie wadzić podstawowemu kanonowi francuskiej polityki, czyli sojuszowi z Rosją.

Rosja wprawdzie w manifeście wk księcia Mikołaja do Polaków zgłosiła gotowość zjednoczenia „ziem polskich” samorządnych w swojej wierze i obyczaju pod berłem cara, ale tego nikt włącznie z Rosjanami nie traktował poważnie.

W konsekwencji w tej licytacji o Polskę Rosja na własne życzenie została w pobitym polu, co w konsekwencji przyniosło jej zgubę. Postawienie sprawy polskiej w formie umożliwiającej zaakceptowanie przez polskie społeczeństwo stworzyłoby warunki dla powstania milionowej armii polskiej, która mogłaby wyzwolić Polskę i uratować Rosję przed bolszewicką niewolą.

Niepodległe państwo polskie uzyskało możliwość suwerennego prowadzenia polityki zagranicznej po raz pierwszy od przeszło dwustu lat, chociaż pierwszy wybór sojusznika był wymuszony dramatyczną sytuacją nieżyczliwości angielskiej, sprzeniewierzeniem amerykańskim, a w konsekwencji wyraźną dyskryminacją Polski w traktacie wersalskim.

To wszystko połączone z walką o wschodnie granice skazało nas na oparcie się o Francję, która okazała nam pomoc w sytuacjach dramatycznych, chociaż nie zawsze dostatecznie skuteczną, a ponadto dość kosztowną.

Po zakończeniu działań wojennych sojusz z Francją stanowił oś polskiej polityki zagranicznej, dopiero odmowa interwencji w Niemczech po dojściu Hitlera do władzy zmusiła do refleksji i poszukiwania innych rozwiązań. Skutkiem było wymuszone zbliżenie z Niemcami owocujące zresztą bardzo dobrymi wynikami w polskim handlu zagranicznym, w którym Niemcy były pierwszym partnerem z przeszło 300 milionowym polskim eksportem i dodatnim bilansem obrotów.

Sojusze Polski z państwami graniczącymi z Sowietami mimo korzystnych warunków okazały się praktycznie bezskuteczne, natomiast z jedynym sąsiadem Niemiec – Czechosłowacją nie można było dojść do porozumienia nie tyle z winy polskiej i pretensji o zdradziecko przez Czechów zagrabiony Śląsk Zaolziański, ale z powodu uprzedzeń czeskich wywołanych, płonną zresztą, nadzieją na wsparcie sowieckie.

Ostatecznie mimo zbliżenia z Niemcami Polska powróciła do sojuszu z Francją ze szczególnym uwzględnieniem bezprecedensowych gwarancji brytyjskich, co okazało się w praktyce pułapką i potraktowaniem jej jako jedynie podpałkę pod nowy światowy konflikt.

Okres samodzielnej polityki zagranicznej zamknęliśmy tragicznym bilansem zakończonym półwieczną bolszewicką niewolą.

Czy wobec tego powinniśmy zaniechać poszukiwania własnych rozwiązań a poprzestać na wygodnym klientyźmie?

Klientyzm już mamy, uprawiany przez rząd warszawski i rzeczywiście może być on wygodny dla członków tego rządu i z kolei jego klientów, ale niestety nie dla narodu ponoszącego jego skutki w postaci bezrobocia, totalnej likwidacji polskiej przedsiębiorczości i niedostatkami warunków socjalnych.

A wszystko to wynika z postępującego procesu zanikania polskiej państwowości.

Rządy warszawskie od lat pełnią rolę wykonawcy poleceń zewnętrznych ze strony tych sił, którym Polska stoi od wieków na zawadzie.

W tych warunkach najważniejszym zadaniem jest zrzucenie jarzma narzuconego nam w wyniku nowej Jałty, czyli podziału Europy dokonanego w różnych aktach jawnych i tajnych ze szczególnym uwzględnieniem moskiewskiego traktatu „4 + 2”, a specjalnie umowy Genscher – Szewardnadze utajnionej po dzień dzisiejszy.

Pierwszym etapem tej walki o odzyskanie niepodległości jest obalenie rządzącego Polską z obcego nadania reżimu, a następnym otwarcie działań w kierunku zmiany istniejących w Europie formalnych i nieformalnych układów i podziałów.

W tej walce będą potrzebni nam sojusznicy, którymi z racji położenia potencjalnie są wszystkie kraje dyskryminowane przez hegemonię obecnego układu rządzącego Europą.

W pierwszej kolejności dotyczy to struktury UE, w której mamy z grubsza cztery szczeble zaszeregowań:

– rządzący – niemal wyłącznie Niemcy,

– uprzywilejowany – Francja i kraje Beneluksu,

-tolerowany – Włochy, Hiszpania i w specyficzny sposób Wk. Brytania

-dyskryminowany- niemal wszystkie kraje przyjęte do UE w XXI wieku

Sojuszników należy oczywiście poszukiwać w dwóch ostatnich grupach, ale nie jest wykluczone, że może nim być również Francja, która pod wpływem narastającego zagrożenia wewnętrznymi perturbacjami z napływową ludnością spoza kontynentu i terrorem nihilistycznym, powinna się obudzić i szukać drogi wyjścia z dramatycznego położenia.

Z racji naszego zagrożenia wschodnią agresją uznaje się dość powszechnie, że sojuszników należy poszukiwać w krajach środkowo wschodniej Europy. Takie stanowisko ma uzasadnienie merytoryczne, ale doświadczenia historyczne i współczesne zachowanie niektórych krajów tej strefy wskazują na raczej niewielkie szanse powodzenia, a co najważniejsze: -skuteczności takiego rozwiązania.

Wszystko zależy od rozwoju sytuacji, może się okazać, że sojuszników znajdziemy tam gdzie dzisiaj najmniej się ich spodziewamy.

Jedno jest pewne, wymagana jest duża aktywność ze strony Polski, a przede wszystkim wzmocnienie pozycji wewnętrznej Polski zarówno od strony gospodarczej jak i politycznej. Tylko silne kraje są pożądanym sojusznikiem.

Współczesny świat coraz bardziej kształtuje się w postaci bloków złożonych z wielu państw, które z nich okażą się trwałe i umacniające się, a które osłabną lub wręcz rozpadną się, nie możemy dzisiaj określić z całą pewnością, gdyż znajdujemy się w początkowym etapie rozwoju tego zjawiska.

Jedno jest pewne: – Unia Europejska w obecnym kształcie nie rokuje dobrych nadziei i powinna możliwie w jak najszybszym czasie zmienić swoje oblicze lub rozpaść się definitywnie ażeby dać miejsce innemu organizmowi znacznie lepiej przystosowanemu do potrzeb współczesności, a szczególnie wyzwań przyszłości.

Niektórzy sądzą, że klucz do przyszłości kryje się w Ameryce i jest w posiadaniu mafijnego związku wielkiej finansjery reprezentowanej głównie przez lobby żydowskie. Jeżeli tak miałoby być to świadczyłoby to jedynie o nieudolności tej mafii, gdyż mimo rzekomych wpływów dopuściła ona do upadku swojej reprezentacji w Sowietach, powstania antyżydowskiego /bo przecież nie antysemickiego/ bloku państw arabskich zasilając go niekontrolowanym wzrostem cen ropy, stworzenia niezależnej potęgi gospodarczej Chin itd.

Ponadto jeżeli w Izraelu miałby powstać ośrodek przewodni to kształt i rozmiary tego państwa powinny być zupełnie inne. W tej chwili jest to bowiem ciągle bardzo małe państewko stale zagrożone w swojej egzystencji, odnosi się wrażenie że jest to tylko pretekst do wzniecania stanów zapalnych. Dał temu wyraz Natanjahu okazując swoje niezadowolenie z postawy Żydów amerykańskich, którzy traktują sprawę Izraela jako źródło swoich korzyści nie mówiąc już o holocaustbusiness’ie.

Niezależnie od układu rządzącego Stanami Zjednoczonymi można stwierdzić na podstawie faktów, a nie domysłów, że osłabienie ich pozycji w światowej polityce jest aż nazbyt widoczne. Nie oznacza to że Ameryka przestała być graczem na globalną skalę, ale powrót na niekwestionowane pierwsze miejsce wymaga zasadniczej zmiany rządów amerykańskich.

Po pierwsze prezydentem USA musi być człowiek o najwyższych walorach politycznych, a nie podstawiony pionek posłuszny określonemu geszefciarskiemu lobby.

Amerykanie we własnym interesie już nie tylko w skali światowej, ale wprost dla dalszej normalnej egzystencji, muszą wyemanować nową elitę która będzie dbała o dobro swojego kraju, a nie cudze interesy.

Jeżeli tego nie zrobią ich pozycja będzie się coraz bardziej obniżać.

Jest to jednak sprawa przyszłości, na dzień dzisiejszy Stany Zjednoczone mimo swoich braków są ciągle cennym sojusznikiem, któremu jednak należy bardzo uważnie patrzeć na ręce i stawiać twardo swoje warunki.

Pod tym względem można brać przykład z Turcji, która nie rezygnując ze swoich preferencji politycznych potrafiła uzyskać w ostatnich latach pomoc amerykańską wojskową i gospodarczą na sumę 40 mld, dolarów.

Dzieje się to na zasadzie że w świecie islamskim Turcja stanowi wyjątek z europejskimi ambicjami w których Ameryka ją popiera.

Podobne może być położenie Polski geostrategicznie jeszcze ważniejsze od Turcji, ale pod warunkiem odpowiedniego wykorzystania na tle straconej dla Ameryki Europy.

W chwili obecnej nasze stosunki sojusznicze ze Stanami Zjednoczonymi przypominają stosunki „egzotyczne” Cata, zmiana tego układu może być dokonana jedynie pod warunkiem całkowitej zmiany rządów w Polsce.

Usiłując tworzyć nowy układ stosunków europejskich należy mieć na względzie potrzeby krajów nie tylko unijnych, ale wszystkich związanych z Europą i zaproponować nową formułę współdziałania przynoszącą korzyści wszystkim uczestnikom, a nie tylko wybranym.

Nie można oglądać się tylko na obecną elitę europejską gdyż ona nie ma perspektyw rozwojowych i stanowi hamulec postępu.

Punktem wyjścia powinna być nowa koncepcja przyszłości Europy wynikająca z podjęcia programu generalnej deglomeracji obejmującej zarówno ośrodki przemysłowe kontynentu, jak i nadmierne zagęszczenia ludnościowe.

Trzeba mieć na uwadze że ze względu na poziom rozwoju cywilizacyjnego Europa jest ciągle przodującym kontynentem, jej słabością jest zagubienie ideowe spowodowane wieloletnim, jeżeli nie wielowiekowym, działaniem sił zmierzających do zlikwidowania europejskiej, chrześcijańskiej kultury.

Odbudowa jej jest możliwa na co wskazują objawy postawy społecznej nawet ze strony tych narodów, które wydawałoby się że uległy całkowicie zabójczemu nihilizmowi, jak na przykład Francuzi.

Rechrystianizacja Europy przyniesie całkowitą zmianę stosunków wewnątrzeuropejskich, ale też wpłynie na zmianę wzajemnych relacji w skali światowej chociażby przez wymuszenie respektowania określonej postawy wynikającej ze stosowania chrześcijańskich zasad współżycia między narodami.

Nie oznacza to rezygnacji z utrzymywania dobrych stosunków gospodarczych, ale realizowania zasady przestrzegania praw moralnych wynikających ze wskazań chrześcijaństwa. Nie może być zatem bezkarnie uprawiany terroryzm, agresja, handel produktami pracy niewolniczej, przymusowej czy nieopłaconej.

Przez całe wieki stosunki między państwami układały się według zasady Anatola France’a – „nasi sąsiedzi są naszymi wrogami, sąsiedzi naszych sąsiadów – sprzymierzeńcami”.

Gdybyśmy żyli w tej epoce, a kraje byłyby suwerenne, to wówczas naszymi wrogami byliby wszyscy nasi sąsiedzi, a sprzymierzeńcami ich dalsi sąsiedzi, czyli w stosunku do Niemiec –Francja, do Ukrainy –Rosja, a do Czech Węgry i Austria.

Dzisiaj w dobie panowania układów ponadpaństwowych wszystko to niezmiernie skomplikowało się, dlatego trzeba poszukiwać sprzymierzeńców na innych zasadach przestrzegając jednak swoich interesów. Bo przecież „bliźniego swego mamy kochać jak siebie samego”, ale nie musimy więcej.

Realnie można tworzyć porozumienie z krajami w których można liczyć na większe zrozumienie chrześcijańskiej kultury jak choćby Włochy, ale propozycja zmian w układzie zależności na jakich obecnie funkcjonuje UE powinna przyciągnąć i inne kraje, a w konsekwencji stworzyć siłę przebojową dla budowy nowej Europy.

Tylko że trzeba zacząć od siebie i nie wystarczą tu poprawki w obecnym systemie, ale wymagana jest całkowita zmiana zasad funkcjonowania państwa.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758