KULTURA
Like

Krótkie recenzje filmowe (4 w 1)

30/04/2013
2491 Wyświetlenia
1 Komentarze
28 minut czytania
Krótkie recenzje filmowe (4 w 1)

Moje opinie o czterech filmach fabularnych.   TEKST PIERWSZY: Krótka recenzja filmowa. „Kłopotliwy chłopak” Juliana Jarrolda Tytuł oryginalny: “Worried About the Boy” Tytuł polski: “Kłopotliwy chłopak” Reżyseria: Julian Jarrold Rok produkcji: 2010 Gatunek: dramat, obyczajowy, biograficzny Zbuntowany nastolatek Półtoragodzinny film telewizyjny ukazujący wybrane wątki z życia brytyjskiego wokalisty Boya George’a (pisałam o tym piosenkarzu w artykule zatytułowanym “Pete Burns i Boy George. Kongenialność czy konkurencja?”). Czas akcji obejmuje lata 1980-1982. Czas fabuły jest jednak znacznie szerszy. Głównego bohatera poznajemy jako nastolatka, ucznia szkoły średniej, niezrozumianego przez otoczenie miłośnika mody i makijażu. Zachowanie chłopaka mocno odbiega od tzw. mieszczańskiego stylu życia, zatem wszyscy zastanawiają się, co z młodzieńca wyrośnie. George, który ma już dosyć presji społecznej, przeprowadza się do pewnego squatu. […]

0


Moje opinie o czterech filmach fabularnych.

 

TEKST PIERWSZY:

Krótka recenzja filmowa. „Kłopotliwy chłopak” Juliana Jarrolda

WORRIED ABOUT THE BOY - GENERIC

Tytuł oryginalny: “Worried About the Boy”
Tytuł polski: “Kłopotliwy chłopak”
Reżyseria: Julian Jarrold
Rok produkcji: 2010
Gatunek: dramat, obyczajowy, biograficzny

Zbuntowany nastolatek

Półtoragodzinny film telewizyjny ukazujący wybrane wątki z życia brytyjskiego wokalisty Boya George’a (pisałam o tym piosenkarzu w artykule zatytułowanym “Pete Burns i Boy George. Kongenialność czy konkurencja?”). Czas akcji obejmuje lata 1980-1982. Czas fabuły jest jednak znacznie szerszy. Głównego bohatera poznajemy jako nastolatka, ucznia szkoły średniej, niezrozumianego przez otoczenie miłośnika mody i makijażu. Zachowanie chłopaka mocno odbiega od tzw. mieszczańskiego stylu życia, zatem wszyscy zastanawiają się, co z młodzieńca wyrośnie.

George, który ma już dosyć presji społecznej, przeprowadza się do pewnego squatu. Jego nowi współlokatorzy są równie nietypowi jak on. Przykładowo, najlepszy przyjaciel bohatera, Peter Robinson, jest artystą kopiującym wizerunek i zachowanie Marilyn Monroe. Wkrótce George rozpoczyna pracę w klubie Blitz, czyli w miejscu spotkań londyńskiej cyganerii artystycznej.

Sex, drugs & music

Ludzie, spotykani przez chłopaka, odznaczają się ekscentryzmem i ekstrawagancją. Są utalentowani i kreatywni, ale również dekadenccy: pogrążeni w rozmaitych nałogach, skłonni do przygodnego seksu itd. Główny bohater, zainspirowany karierą swoich znajomych, postanawia zostać gwiazdą. Oczywiście, sława i chwała nie spłyną na niego od razu. Dużo wody w Tamizie upłynie, zanim George osiągnie sukces jako wokalista zespołu Culture Club. Wcześniej spotka go wiele rozczarowań, zarówno w życiu zawodowym, jak i osobistym.

Ten krótki okres, lata 1980-1982, stanowią właściwą akcję filmu “Worried About the Boy”. Logiczny ciąg wydarzeń jest jednak przecinany migawkami z… przyszłości, czyli z roku 1986. Pokazują one, że już za kilka lat główny bohater zamieni się w cierpiącego narkomana, egzystującego na granicy życia i śmierci. No i znowu wszyscy będą się zastanawiać, co z tego delikwenta wyrośnie.

images

Twór przeciętnej jakości

Produkcja, którą wybrałam do recenzji, jest w Polsce znana jako “Kłopotliwy chłopak”. Tytuł ten nie jest wiernym przekładem tytułu oryginalnego. “Worried About the Boy” to w dosłownym tłumaczeniu “Zmartwieni o chłopaka” lub “Zmartwieni o Boya”. Myślę, że dokładny przekład tytułu lepiej oddawałby sens omawianego filmu. Dzieło Juliana Jarrolda opowiada bowiem o ludziach, którzy niepokoją się postępowaniem George’a. Główna postać na każdym kroku słyszy: “Martwimy się o ciebie”. Najpierw mówią tak rodzice i pedagodzy, a potem także fani i dziennikarze.

Jeśli chodzi o samą produkcję, stanowi ona twór przeciętnej jakości. Forma nie powala na kolana, treść wydaje się uboga, całość sprawia wrażenie filmu niskobudżetowego. Poziom artystyczny jest mniej więcej taki, jak w fabularyzowanych dokumentach. Niby mamy wierne odtworzenie realiów epoki, a jednak brakuje w tym wszystkim polotu.

Worried About the Boy (2010)

Minusy i plusy

Największe wady filmu to zła kompozycja i brak proporcji. Reżyser poświęca dużo uwagi pracy Boya w klubie Blitz, a inne ważne wątki z jego życia traktuje “po łebkach”. Co do największej zalety filmu, jest nią gra aktorska nastoletniego Douglasa Bootha. Młody aktor doskonale imituje mimikę, gestykulację, a nawet głos i sposób mówienia Boya George’a. Niewątpliwym plusem dzieła są także kostiumy i charakteryzacje. Wygląd głównego bohatera i jego kolegów dorównuje prezencji pierwowzorów.

Wracając do wad… Mam jeszcze jedną, bardzo subiektywną uwagę. Otóż w filmie pojawia się wiele sławnych postaci. Jest George, jest Marilyn, jest Jon Moss, jest Steve Strange, jest Kirk Brandon, jest Billy Idol, jest David Bowie… A gdzie Pete Burns, frontman grupy Dead or Alive?! Przecież on również bywał w klubie Blitz i znał głównego bohatera (później nawet z nim rywalizował)! Dlaczego postać Burnsa nie występuje w dziele ani razu?! Skandal i hańba! Ja się tak nie bawię!

 

TEKST DRUGI:

Krótka recenzja filmowa. „Habemus Papam” Nanniego Morettiego

habemus

Tytuł oryginalny: “Habemus Papam”
Tytuł polski: “Habemus Papam – mamy papieża”
Reżyseria: Nanni Moretti
Rok produkcji: 2011
Gatunek: komediodramat

Za zamkniętymi drzwiami

Zabawny, a jednocześnie szokujący komediodramat produkcji włosko-francuskiej. Opowieść, która jeszcze do niedawna wydawała się absurdalna i nieprawdopodobna. Akcja filmu rozgrywa się we współczesnym Watykanie. Po długiej, ciężkiej chorobie umiera powszechnie kochany i szanowany papież. Nie poznajemy wprawdzie jego imienia, ale wyeksponowane polskie flagi sugerują, że chodzi o Jana Pawła II. W Stolicy Apostolskiej rozpoczyna się konklawe, które – jak nietrudno się domyślić – stanowi medialną sensację.

Dziennikarze źle znoszą fakt, że wybory papieskie odbywają się za zamkniętymi drzwiami. Próbują jednak odgadnąć, kto będzie nowym Ojcem Świętym. Głosowanie kończy się w sposób zaskakujący. Na biskupa Rzymu nie zostaje wybrany popularny kardynał Gregori, tylko skromny, przeciętny, mało znany Melville. Nadchodzi czas na upublicznienie wyniku wyborów. Protodiakon wychodzi na balkon Bazyliki św. Piotra, aby poinformować wiernych, kto jest nowym pasterzem Kościoła. Nagle rozlega się zatrważający krzyk.

Uciekający papież

To Melville – przerażony czekającymi na niego obowiązkami – nie może opanować paniki. Prosty, nieśmiały, zakompleksiony staruszek mówi “Pomóżcie mi! Nie dam rady!” i wybiega z pomieszczenia. Protodiakon, nie wyjaśniając niczego, opuszcza balkon. Opinia publiczna jest wstrząśnięta. Dziennikarze, urastający do rangi trybunów ludowych, próbują się dowiedzieć, dlaczego papież nie pokazał się tłumom zgromadzonym na Placu św. Piotra. Rzecznik prasowy Watykanu, Marcin Rajski, udziela im wymijających odpowiedzi.

Tymczasem kardynałowie muszą wybrać jedną z dwóch równorzędnych wartości. Pierwsza z nich to wierność prawu kanonicznemu, które zakazuje kontaktów ze światem zewnętrznym aż do ogłoszenia wyniku konklawe. Druga z nich to konieczność wytłumaczenia katolikom zaistniałej sytuacji. Duchowni, chcąc pomóc Ojcu Świętemu, sprowadzają do Stolicy Piotrowej psychoanalityka. Niestety, Melville wciąż nie chce wyjść na balkon. Sprawa robi się beznadziejna. Rajski, w tajemnicy przed kardynałami, realizuje pewien plan…

habemus papam

Mili starsi panowie

“Habemus Papam – mamy papieża” niewątpliwie jest dziełem antyklerykalnym i prowokacyjnym. Należy jednak podkreślić, że Nanni Moretti ani razu nie przekracza granic dobrego smaku. Twórca filmu podchodzi do Kościoła z przymrużeniem oka, ale nie pozwala sobie na prymitywne obrażanie czy wyszydzanie duchownych. Chociaż jest bardzo śmiały, wykazuje się umiarem i wyczuciem, jakich brakuje np. redaktorom polskich tygodników antyklerykalnych. Owszem, reżyser krytykuje duszpasterzy, ale konstruktywnie i kulturalnie.

W omawianej produkcji kardynałowie są przedstawieni w sposób satyryczny, lecz wzbudzający sympatię. Jest to grono miłych starszych panów, którzy układają puzzle, grają w karty, przyjmują lekarstwa, czytają książki, zachwycają się smakiem pączków i cappuccino. Ot, grupa pogodnych staruszków próbujących się odnaleźć w niecodziennych okolicznościach. Z drugiej strony, purpuraci są ukazani jako ludzie skłonni do hipokryzji. Podtrzymują oni tematy tabu i zamiatają problemy pod dywan. Ale i tak dają się lubić.

Habemus-Papam-gall2

Humanistyczny film

Główny bohater, Melville, również zyskuje przychylność widza. Ten ciepły, uprzejmy, prostoduszny człowieczek wywołuje pozytywne emocje, chociaż jego niezdecydowanie i brak pewności siebie bywają frustrujące. Fenomenalne jest to, że w dziele Morettiego nie ma postaci negatywnych. Melville otrzymuje od innych osób dużo wsparcia i życzliwości (także od zwykłych Włochów, którzy nie wiedzą, że jest on Namiestnikiem Chrystusa). Marcin Rajski to cwaniak i choleryk, jednak nawet on ma złote serce. Krótko mówiąc: humanistyczny film. Trochę nierzeczywisty, ale zachęcający do marzeń o lepszym świecie.

Opisywana produkcja zawiera fragmenty, w których Nanni Moretti przemyca własne, postępowe poglądy. Reżyser wkłada w usta głównego bohatera wyraźnie ukierunkowane wypowiedzi. Daje do zrozumienia, że Kościół katolicki powinien zostać zmodernizowany i dostosowany do oczekiwań współczesnego społeczeństwa. Moretti, posługując się główną postacią, wzywa duchownych do większej otwartości i tolerancji. “Habemus Papam” ma więc charakter dydaktyczny. Konserwatyści zapewne uznają to za propagandę. Liberałowie docenią ideę dialogu, empatii, współpracy i kompromisu.

Mogę polecić ten film, ale tylko osobom mającym dystans do instytucji Kościoła.

 

TEKST TRZECI:

Krótka recenzja filmowa. „Dobry Papież” Ricky’ego Tognazziego

bob hoskins

Tytuł oryginalny: “Il Papa buono”
Tytuł polski: “Dobry Papież”
Reżyseria: Ricky Tognazzi
Rok produkcji: 2002/2003
Gatunek: dramat, biograficzny, historyczny

Błogosławiony Jan XXIII

Produkcja, która wprawdzie nie jest nowością filmową, ale powinna zostać obejrzana właśnie teraz, kiedy oczy całego świata są zwrócone w stronę Watykanu. Kościół rzymskokatolicki doczekał się przecież nowego zwierzchnika, który – ku radości mediów – jawi się jako człowiek otwarty, życzliwy, sympatyczny i skromny. Papież Franciszek, ze względu na swój pozytywny stosunek do świata, bywa porównywany do Jana Pawła II. Trzeba jednak pamiętać, że w XX wieku był jeszcze jeden Ojciec Święty, który dał się poznać jako “równy gość”. Błogosławiony Jan XXIII, bo o nim mowa, został zapamiętany jako pogodny staruszek, posiadający ujmującą osobowość, poczucie humoru i dystans do samego siebie.

To właśnie o tym biskupie Rzymu, nazywanym potocznie Dobrym Papieżem, opowiada dzieło Ricky’ego Tognazziego. Produkcja jest biografią w pełnym tego słowa znaczeniu: ukazuje całe życie Jana XXIII, od jego dzieciństwa (przypadającego na wiek XIX) aż do śmierci (w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych XX wieku). Film, z przyczyn oczywistych, jest bardzo długi. Trwa trzy godziny zegarowe (stąd forma miniserialu, tzn. podział na dwie półtoragodzinne części). W rolę Angela Roncallego, późniejszego Dobrego Papieża, wciela się trzech aktorów. Najważniejszy z nich to Bob Hoskins – Brytyjczyk z dużym dorobkiem artystycznym. Odtwarza on starość, a więc i pięcioletni pontyfikat Jana XXIII.

Jan XXIII

Roncalli – oświecony i kontrowersyjny

Pierwsze minuty dzieła Ricky’ego Tognazziego ukazują końcówkę życia Dobrego Papieża. Angelo Roncalli jest ciężko chory, powoli umiera na raka, ale nadal wykazuje zainteresowanie innymi ludźmi. Mówi o konieczności miłowania zarówno osób wierzących, jak i niewierzących. W tym samym czasie jeden z kościelnych hierarchów pisze do Jana XXIII osobisty list. Niedługo potem następuje retrospekcja: oczom widzów ukazuje się dzieciństwo głównego bohatera. Mały Angelo sprawia wrażenie dziecka niezwykle pobożnego, ale dostrzegającego skostnienie katolickiej tradycji. Delikatnie daje dorosłym do zrozumienia, że nie widzi sensu bezmyślnego “klepania” łacińskojęzycznych modlitw.

Chłopiec uwielbia się uczyć, jest zafascynowany historią i potrafi ją samodzielnie interpretować. Przejmuje się faktem, że ludzie przez wieki padali ofiarą przemocy i niesprawiedliwości. Zachęca dziewczynki i kobiety, żeby również zaczęły się edukować. Po latach realizuje swoje największe marzenie: wstępuje do seminarium. Zachowuje jednak otwarty umysł i buntowniczą postawę. Popiera dyskusje z przeciwnikami światopoglądowymi. Odrzuca fanatyzm. Sprzeciwia się dyskryminowaniu ludzi ze względu na pochodzenie. Pamięta o ubogich i cierpiących. Ma zdolności dyplomatyczne. Doprowadza do porozumienia między wojującymi socjalistami i konserwatywnym biskupem.

Roncalli szybko staje się człowiekiem kontrowersyjnym. Z jednej strony, podbija serca wielu osób, zarówno świeckich, jak i duchownych. Z drugiej – zaczyna irytować tradycjonalistów o dziewiętnastowiecznej mentalności. Jego modernistyczne poglądy tak bardzo rzucają się w oczy, że nieżyczliwy kardynał składa na niego donos do papieża Piusa X. Bohater kontynuuje wprawdzie karierę, ale już do końca życia pozostaje człowiekiem wzbudzającym skrajne emocje. Czas mija. W życiu Roncallego dzieje się bardzo dużo. Pod koniec lat pięćdziesiątych postać zostaje Namiestnikiem Chrystusa. Duchowny, już jako Ojciec Święty, podejmuje odważną decyzję: zwołuje sobór w celu unowocześnienia Kościoła…

122470.1

Niezły film (ale stronniczy)

Telewizyjna biografia Jana XXIII, stworzona przez Ricky’ego Tognazziego, to niezły film. Nie jest, oczywiście, arcydziełem, ale została nakręcona starannie i umiejętnie. Sceny, ukazujące dzieciństwo i młodość Angela Roncallego, wydają się odrobinę nudne. Mimo to, “Dobrego Papieża” przyjemnie się ogląda. Niektóre fragmenty są wzruszające i mogą doprowadzić odbiorców do łez. W pewnym momencie produkcja staje się sensacyjna. Chodzi o długą sekwencję ukazującą wojenne losy przyszłego Ojca Świętego. Wielkie ryzyko, walka z czasem, gra o najwyższą stawkę… Trzeba przyznać, że sceny, w których Roncalli ujawnia swoją przebiegłość i inteligencję, robią piorunujące wrażenie. Ale rekonstrukcja wizyty Jana XXIII w rzymskim więzieniu także jest piękna, przejmująca i świetnie zrealizowana. To samo można powiedzieć o scenie, w której papież dowiaduje się o swojej ciężkiej chorobie.

“Il Papa buono” to produkcja zdecydowanie stronnicza. Reżyser jednoznacznie opowiada się za modelem katolicyzmu proponowanym przez Roncallego i jego sprzymierzeńców. W filmie istnieje wyraźny podział na dobrych, wyrozumiałych modernistów i złych, zacofanych tradycjonalistów. Perfidia tych ostatnich sięga zenitu przed konklawe w 1958 roku, kiedy to jeden z kardynałów mówi, że Roncalli byłby doskonałym papieżem, bo… jest stary, schorowany i pasuje na “przejściowego” biskupa Rzymu. Angelo to bohater wyidealizowany: mądry, asertywny, szlachetny i wielkoduszny. Postać zachwyca łagodnością, serdecznością, prostotą i humanizmem. Czy wizja Tognazziego nie jest naiwna i przesłodzona? Skąd pewność, że Jan XXIII był człowiekiem bez skazy? Co należy myśleć o reformie Kościoła zapoczątkowanej przez tego Namiestnika Chrystusa? Takie pytania można by mnożyć…

4_span-12

Odwilż czy lejdigagizacja?

Sobór Watykański II jest oceniany bardzo różnie. Większość ludzi uważa, że był on czymś potrzebnym i pożytecznym. Niektórzy idą jednak dalej: przekonują, że modernizacja Kościoła powinna być kontynuowana i że nadszedł czas na Sobór Watykański III. Istnieją także osoby, które uznają Concilium Vaticanum II za coś absolutnie negatywnego. W ich mniemaniu, omawiane wydarzenie było błędem lub wręcz zaplanowanym aktem sabotażu. Pojawiają się głosy, według których Kościół – po Soborze Watykańskim II – nie jest już tym samym Kościołem. Zdaniem tradycjonalistów, posoborowi duchowni głoszą herezje, a nawet ośmieszają katolicyzm, np. odprawiając rockowe lub jazzowe Msze święte.

Przedsoborowi katolicy (sedewakantyści, lefebryści i inni) uważnie śledzą zmodernizowany Kościół, nagłaśniając zdarzenia i zjawiska, które – w ich opinii – byłyby nie do pomyślenia w Kościele tradycyjnym. Pewna tradycjonalistka pokazała mi autentyczne nagranie, które zarejestrowano w jednej z polskich parafii katolickich. Młodzi ludzie, zgromadzeni w świątyni, tańczą i śpiewają laicką piosenkę o zakochanym krasnoludku. Kobiecy głos, słyszalny w tle, wydaje im komendy typu “ręce do przodu”, “pupa do góry” czy “język na brodę” (sprawdź: “20 apel Koniecpol krasnoludek” – YouTube.com). Nie wiem, dlaczego, ale przywodzi mi to na myśl prowokacyjne teledyski Lady Gagi, Madonny i Mylene Farmer.

Od czasów Jana XXIII w Kościele rzymskokatolickim dzieją się rzeczy zadziwiające. Niektórzy uważają to za uczłowieczenie nieczułej instytucji, przebudzenie rozumu i wyzwolenie od średniowiecznego obskurantyzmu. Inni postrzegają to jako nędzną, może nawet wymuszoną namiastkę niezbędnych przemian. Jeszcze inni doszukują się w tym wszystkim wpływów masońskich, syjonistycznych i protestanckich. Jak jest naprawdę? Rozstrzygnięcie tego problemu pozostawiam Czytelnikom!

 

TEKST CZWARTY:

Krótka recenzja filmowa. „Wyspa skazańców” Mariusa Holsta

zAAfgwxhnZ1yTv4QAvsc4Rhl8CQ

Tytuł oryginalny: “Kongen av Bastoy”
Tytuł polski: „Wyspa skazańców”
Reżyseria: Marius Holst
Rok produkcji: 2010
Gatunek: dramat, historyczny, film akcji

Europejska praca zbiorowa

Film fabularny, nad którym pracowała międzynarodowa ekipa: Norwegowie, Szwedzi, Polacy i Francuzi. Dużą rolę w produkcji dzieła odegrali również Estończycy, którzy pozwolili, aby na terenie ich państwa kręcono zdjęcia do filmu. Polski tytuł dramatu, “Wyspa skazańców”, ma niewiele wspólnego z tytułem oryginalnym. Norweskie wyrażenie “Kongen av Bastoy” znaczy bowiem “Król Bastoy”. Jako ciekawostkę można podać fakt, że angielski tytuł produkcji to “King of Devil’s Island”, czyli “Król Wyspy Diabła”.

Film Mariusa Holsta opiera się na prawdziwych wydarzeniach, co zostaje widzom wyraźnie zasygnalizowane. Odbiorcy dowiadują się, że w pierwszej połowie XX wieku na norweskiej wyspie Bastoy mieścił się zakład poprawczy dla młodzieży męskiej. Wydarzenia, które zainspirowały scenarzystów, rozegrały się zaś w roku 1915. Główny bohater, Erling, trafia do wspomnianego poprawczaka pod zarzutem morderstwa, którego najprawdopodobniej nie popełnił. Otrzymuje tam charakterystyczne ubranie i nowe “imię” – oznaczenie C19.

Żadnych praw

Młody mężczyzna szybko zaczyna rozumieć, że na wyspie Bastoy więźniowie (bo chyba tak należy określać wychowanków zakładu poprawczego) nie mają żadnych praw. Zostają oni odizolowani od społeczeństwa, pozbawieni rzeczy osobistych i zdehumanizowani przez przedmiotowe traktowanie. Chłopcy są zmuszani do pracy ponad siły, dotkliwie karani za każde przewinienie oraz wystawiani na pośmiewisko innych osadzonych. Nie wolno im rozmawiać o przeszłości i przyszłości. Całym ich życiem ma być “tu i teraz”.

Erling zaprzyjaźnia się z Olavem noszącym numer C1. Jest on liderem całego bloku, a do ośrodka trafił przed sześcioma laty. Główna postać lubi swojego kolegę, ale nie pochwala jego nadgorliwej postawy wynikającej z szansy na rychłe zwolnienie do domu. C19, jako urodzony spryciarz i buntownik, ucieka z wyspy, jednak zostaje odesłany z powrotem na Bastoy. Wkrótce wychodzi na jaw przerażająca prawda dotycząca jednego z opiekunów zakładu. Wydarzenia przybierają niespodziewany obrót, akcja gwałtownie przyspiesza…

Wyspa skazańców1

Dawniej i dzisiaj

“Wyspa skazańców” to poruszający film, który wprowadza odbiorców w brutalny świat norweskich poprawczaków początku XX wieku (a także ówczesnych więzień, bo bohaterowie są świadomi, że w zakładzie karnym dostawaliby jeszcze większy “wycisk”). Dzieło jest szokujące, ponieważ uzmysławia widzom dwie rzeczy. Po pierwsze: formy kar, jakie stosowano niegdyś w Norwegii, np. bicie skazańca “do pierwszej krwi“. Po drugie: drastyczną rozbieżność między dawnym a dzisiejszym systemem penitencjarnym.

Większość z nas wie, jak wyglądają współczesne norweskie więzienia, albowiem było o nich głośno w związku z procesem Andersa Behringa Breivika. Mówi się, że właściwie nie są to zakłady karne, tylko luksusowe hotele, w jakich wielu ludzi chciałoby mieszkać. Norwescy więźniowie mają obecnie zapewnione wszelkie prawa i przywileje. Mogą korzystać z rozmaitych form rozrywki i rekreacji, takich jak oglądanie telewizji czy łowienie ryb. To nie do wiary, że niespełna sto lat temu norwescy osadzeni byli poniżani i katowani!

Wyspa Skazańców

Lekkie rozczarowanie

Opisywana produkcja nie jest przeznaczona dla osób delikatnych i wrażliwych. Ukazuje bowiem przemoc, cierpienie i narastającą żądzę zemsty. Surowość zasad, panujących w poprawczaku, wydaje się podkreślać przyroda. Filmowe niebo jest blade, krajobraz straszy martwotą, morze szumi złowieszczo, a śnieg i lód przypominają o srogości północnego klimatu. Obraz zmarzniętych, przemęczonych skazańców, pracujących przy wycince drzew, może się kojarzyć z fragmentami książki “Inny świat” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego.

Ekipa filmowa niewątpliwie wykonała kawał dobrej roboty. Mimo to, dzieło “Kongen av Bastoy” nieco mnie rozczarowało. Miałam nadzieję, że obejrzę produkcję dorównującą kultowemu “Przesłuchaniu” Ryszarda Bugajskiego. Zamiast tego, otrzymałam film płytki pod względem psychologicznym i mówiący bardzo niewiele o historii Królestwa Norwegii. Postacie, występujące w “Wyspie skazańców”, są papierowe, a wizja rzeczywistości czarno-biała. Reżyser stawia na akcję i sensację, a nie na analizę człowieka i świata.

Tak czy owak, nie uważam filmu za szmirę i mogę go polecić odważnym czytelnikom.

 

Natalia Julia Nowak,

luty-kwiecień 2013 r.

 

 

0

Natalia Julia Nowak https://njnowak.wordpress.com/

Przyszłam na świat 19 lutego 1991 r. w Starachowicach. Jestem absolwentką Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach (Dziennikarstwo i Komunikacja Społeczna, studia licencjackie), zdobyłam absolutorium na Uniwersytecie Warszawskim (Socjologia Stosowana i Antropologia Społeczna, studia magisterskie). Posiadam dyplom higienistki stomatologicznej (ukończyłam Centrum Edukacji Zawodowej w Skarżysku-Kamiennej). Opiekuję się śliczną suczką grzywacza chińskiego, której pełne imię brzmi WERA Exotic World FCI. Zapraszam serdecznie na moje blogi: njnowak.blogspot.com njnowak.wordpress.com njnowak.tumblr.com njnowak.altervista.org

74 publikacje
10 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758