HYDE PARK
Like

Giełdowy termometr gorączki

13/11/2015
1002 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
Giełdowy termometr gorączki

Kilka dni temu gazeta.pl połączyła informację o wyborze rządu PiS ze spadkiem Wig20, który jest najniższy od 6 lat. Jaki będzie rzeczywisty wpływ na gospodarkę nowego rządu to się jeszcze okaże. Na pewno za to wiemy już, że: po pierwsze obiektywnie (któż temu zaprzeczy) nowy rząd przejmuje gospodarkę w stanie osłabienia, którego efekty w sposób szczególny ujawniły się poprzez zaniechania i zaniedbania ostatnich 8 lat, również mając na względzie odpalenie przez głównie amerykański system bankowy kolejnego kryzysu finansowego. Po drugie zaś wiemy, że GW i cała tzw. pepiniera stamtąd się wywodząca będzie najmniej ośrodkiem sprzeciwu a najpewniej wrogiego PR-u w stosunku do politycznych przeciwników. Wskoczymy na kolejny, chyba nieznany nam dotąd poziom wojny polsko-polskiej komplikującej próbę jakiejkolwiek systemowej zmiany w naszej gospodarce.

0


Nowy_rząd_1

 

 

Przypominamy dlatego państwu w państwie – GW (Agorze), dwie najważniejsze przyczyny osłabienia naszej GPW. Te zaledwie z ostatnich może dwóch lat. Po pierwsze zdemolowanie OFE (abstrahując od tego, czym były w istocie), które były do pewnego momentu jednym z najważniejszych giełdowych graczy, po drugie ręczne sterowanie gospodarką socjalistów z PO, którzy nie wahają się w sposób oczywisty zaburzać procesów gospodarczych np. w Spółkach Skarbu Państwa, po to by wyciągać kasztany z ognia. Mowa tutaj o problemach w górnictwie olewanym (albo też dojonym) przez ostatnie 8 lat rządów manipulatorów , którzy zdaje się rządzą wg zasady – po nas choćby potop. W tym samym dniu Rzeczpospolita doniosła, że spółki energetyczne zanotowały rekordowe spadki a ich kapitalizacja jest mniejsza o (sic!) 17 mld. złotych. To kwota wprost gigantyczna. Daje wyobrażenie o skali szkód, jakie poczyniła ekipa PO. Przeraża, bo to przecież wierzchołek góry lodowej. Przeraża również i dlatego, że usta polityków PO pełne są zachwytów nad stanem państwa. To już ma charakter mantry wygłaszanej i bezwiednie i w rodzaju amoku albo zacietrzewienia wbrew faktom i zdrowemu rozsądkowi.

 

Jeśli do tego dodamy to, o czym wspominaliśmy powyżej, słabą gospodarkę en bloc , w niewielkim stopniu nowoczesną (brylujemy w Europie z eksportem żywności), ze słabym wzrostem mierzonym chociażby wskaźnikiem PKB, a co za tym idzie piętno kraju rozwijającego się, to mamy odpowiedź dlaczego tzw. inwestorzy omijają naszą GPW szeroki łukiem. Tzw. kryzys lokuje się dopiero na końcu tych przyczyn, które mają bieżący wpływ na lokalną GPW.

Na rachitycznej giełdzie, zawsze mamy do czynienia ze zjawiskiem multiplikowania nastrojów. To, co silniejsze giełdy zaledwie łaskocze takie, jak nasza wprowadza w stan chwiejności. Tzw. inwestorzy łatwiej wycofują kapitał (spekulacyjny), bo po co ponosić dodatkowe ryzyko do już i tak wysokiego.

Giełd na świecie jest kilka i spokojnie te parę miliardów da się na nich upchnąć z większym pożytkiem, niż na naszej.

 

Niezależnie od tego nie można uciec od daleko bardziej ogólniejszej kwestii, czym w istocie jest giełda i jakimi prawami się rządzi. Na tym tle urastają do rangi niesłychanej hipokryzji graniczącej ze świadomym kłamstwem (pod adresem tzw. drobnych inwestorów, którzy stali się przysłowiowymi owcami do strzyżenia) oświadczenia znanych ekonomistów (również p. Petru) jakoby to w długiej perspektywie giełdy miały rosnąć. Przykład i nasz i ostatnio chiński podają takie tezy w wątpliwość, jeśli nie zadają im kłam. Nasza GPW stanowi zdecydowanie dobry punkt odniesienie do zanegowania tej tezy. Przykładów zresztą jest daleko więcej, kto ciekaw ten znajdzie. Również dotyczących giełd największych. Banksterzy świata potrafią w sposób doskonały czyścić nam pamięć z dramatycznych wydarzeń w światowych finansach a sobie przy okazji sumienia, po to, by po okresach kryzysów i pauperyzowania milionów znowu móc robić to samo. Któż ich okiełzna, kiedy odpowiedzialni za ład społeczny politycy chodzą na ich krótkiej finansowej smyczy.

 

Zawsze śmieszą nas enuncjacje pseudoanalityków wypowiadających się o przyczynach giełdowych zawirowań, raptownych spadkach, czy wzrostach. Odnosimy wrażenie jakby świadomie usuwali w cień informację o faktach i tym, co za tymi faktami stoi, chociaż chciałoby się powiedzieć, kto za nimi stoi. Giełda rządzi się jedną podstawową zasadą, która obudowana została ideologią po to, żeby większość nie rozumiała o co chodzi, albo używała bawiąc się w nią nieadekwatnych instrumentów – ta zasada to: zarabia się tylko przy wahaniach kursów (abstrahujemy od marginalnej strategii dywidendowej). Na spadkach i na wzrostach. Dla giełd wycena walorów nie ma znaczenia, znaczenie ma jej ruch w górę i w dół. Żywotnym interesem demiurgów giełdy jest nieustanne nią potrząsanie w celu wywołania określonych trendów i potem trendów tych wzmacnianie przez jakiś czas, żeby zarabiać. Oczywiście na potrzeby ogłupiałych mas zawsze wyszukuje się „przyczyny rynkowe” tzw. inicjatory giełdowych zachowań, by móc swobodnie racjonalizować powyższe trendy. To uspokaja „inwestorów” dając im wiarę, że giełda jest mocno zakorzeniona w realnej gospodarce nawet, jeśli owe inicjatory mają podłoże psychologiczne (emocjonalne). O „zakorzenieniu” w realnej gospodarce najwięcej mówi kryzys 2008 roku, wywołany instrumentami pochodnymi (kto pamięta o aferze z opcjami walutowymi, kolejnym instrumencie spekulacyjnym). Instrumenty pochodne to uśpiona bomba finansowa, która połączona z niespłacalnymi długami państw ciągle czeka na swój czas. Spójrzmy chociażby obecnie na umocnienie się dolara. Czereda analityków wyjaśnia nam, że to efekt ożywienia w gospodarce USA. Śmiać nam się chce, bo stan amerykańskiej gospodarki na pewno nie jest tak dobry, żeby dolar poszybował w okolice 4 zł. Natomiast gra na zwyżkę spokojnie może go na taki poziom wynieść. Do czasu, kiedy przyjdzie moment aby zacząć grę na zniżkę. I tak bez końca, zabawa trwa dalej.

 

Innymi słowy i upraszczając temat giełda jest areną spekulacji, na której zarabiają gracze mający przede wszystkim dostęp do ukrytej przed większością informacji i posiadający wiedzę zarówno o niej teoretyczną, jak i techniczną (oprogramowanie, łącza, systemy wymiany informacji etc). Tzw. inwestor społeczny, akcjonariat obywatelski to terminy ukute na potrzeby zasilenia kasą dużych graczy i wyłuskania pieniędzy z giełdowego planktonu. I tyle.

 

Wracając do tematu głównego, to swoją drogą zachowania etatystów z PO zadają kłam podstawowej lansowanej przez nich tezie, że żyjemy w kraju swobody gospodarczej. Tam, gdzie chodzi o interes polityczny klasy rządzącej nie ma żadnej swobody, a politycy bezkarnie (bo cóż znaczy tzw. odpowiedzialność polityczna) ingerują w procesy gospodarcze. Dla reszty jest swoboda, która na co dzień w kraju niskiego popytu i niskich wynagrodzeń przybiera postać wzajemnego wyrzynania się z dominującą pozycją wielkich korporacji.

Z pozdrowieniami red. nacz. Liber

0

Liber http://www.galerialiber.pl

rysownik, satyryk. Z wykształcenia socjolog. Ciągle zachowuje nadzieję

422 publikacje
6 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758