Globalnie i Lokalnie
Like

Francja, Islam i zagubiony komentator z Iraku, czyli o różnicy pomiędzy muzułmanami a „islamistami”

29/11/2015
1405 Wyświetlenia
0 Komentarze
22 minut czytania
no-cover

W dniu 16 listopada Rzeczpospolita opublikowała komentarz do ostatnich tragicznych wydarzeń w Paryżu autorstwa Irakijczyka Yousif’a Khalaf’a pod obiecującym tytułem: „Kto jest kim w wojnie z dżihadem”. (http://www4.rp.pl/Publicystyka/311169839-Kto-jest-kim-w-wojnie-z-dzihadem.html)

0


islamKomentarz wskazuje na zagubienie jego autora w świecie a szczególnie – co jest zrozumiałe – w kwestiach europejskiej historii i kultury. Pomimo kardynalnych błędów artykuł zawiera jednak godną uwagi opinię i od jej podkreślenia warto rozpocząć analizę tego, co napisał Yousif Khalaf.

Oto istotna opinia: „Kiedy wyznawcy Allaha nie integrują się z Europejczykami, korzysta na tym ISIS”. Jest to oczywiście ocena zasadna. Szkoda tylko, że towarzyszące jej inne opinie znoszą znaczenie tego twierdzenia w artykule.

Zaraz na wstępie Khalaf napisał: „Żeby zlikwidować Państwo Islamskie, należałoby usunąć polityczną przyczynę jego powstania oraz jego sponsorów, którymi są sojusznicy Zachodu: Arabia Saudyjska oraz Katar.” Czytając dosłownie (literalnie) to zdanie, odnosi się wrażenie, iż autor wzywa do likwidacji Arabii Saudyjskiej i Kataru, jako sponsorów Państwa Islamskiego, nawet pomimo faktu, iż spostrzega oba państwa jako „sojuszników Zachodu”.

Całe zło na Bliskim Wschodzie wzięło się jego zdaniem, nie z destabilizujących działań armii USA, wojsk NATO i opłacanych najemników niszczących państwa arabskie, ale z wydatków Arabii Saudyjskiej, która jak cytuje Yousif Khalaf: „według amerykańskich źródeł informacyjnych w ostatnich 30 latach wydała około 70 mld dol. na budowanie szkół i meczetów wahabizmu na całym świecie. W Anglii i Francji jest ich najwięcej” – podkreśla autor, zapominając, że pisze o azjatyckim Państwie Islamskim. Oczywiście trudno jest oszacować liczbę ochotników z Europy, którzy wstępują do oddziałów zbrojnych PI, ale z pewnością nie jest duży odsetek. Yousif Khalaf przedstawia ponadto własną „diagnozę” pochodzącego z Arabii Saudyjskiej zła, pisząc: „W każdy piątek w Mekce imam głosi nienawiść wobec Żydów, chrześcijan, szyitów – całego świata uchodzącego za niewierny wobec Allaha – takiego, w który wierzą wahabici. Innymi słowy: życzy śmierci tym wszystkich, którzy nie są wyznawcami – jak twierdzą wahabici – jedynej prawdziwej wersji islamu.”

Argumentów na poparcie zarzutów sformułowanych pod adresem Kataru we wspieraniu ISIS w artykule nie ma w ogóle. Autorowi zabrakło wiedzy – a może wyobraźni – biorąc pod uwagę uzasadnienia „zarzutów” sformułowane wcześniej. Natomiast zestrzelenie rosyjskiego samolotu Su-24 potwierdza opinię  względem prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogan’a, który rzeczywiście wspomaga ISIS nie stroniąc od metod skrajnie niebezpiecznych.

Najbardziej niecodzienną opinią jest jednak to, co Yousif Khalaf pisze na temat Francji, gloryfikując powstanie tam „świeckiej” kultury. Autor spostrzega „świeckość” jako „wartość łączącą się z najlepszymi cechami ludzkimi”.  Oparta na ateizmie literatura Voltaire’a miała rzeczywiście swoje znaczenie w przygotowaniu Francuzów do – przywoływanej przez Yousif’a Khalaf’a – rewolucji francuskiej, ale rewolucja ta bynajmniej nie była świadectwem piękna, tylko cynicznie zaplanowanym ludobójstwem chrześcijańskiej ludności Francji, realizowanym z premedytacją nieznaną wcześniej w Europie. Szczególnie okrutnie postępowano z księżmi katolickimi i mieszkańcami Wandei, którzy wystąpili przeciwko rewolucyjnemu terrorowi. Warto w kilku akapitach przypomnieć Yousif’owi Khalaf’owi oraz innym ludziom, którzy podzielają zachwyt nad tą rewolucją – de facto – antyfrancuską, typowe wydarzenia tamtego czasu we Francji.

Rewolucjoniści jakobińscy znieśli kalendarz gregoriański, niedziele i wszystkie święta chrześcijańskie. Rok był dzielony na dwanaście miesięcy, po trzydzieści dni, a miesiące na trzy dekady. Nie było tygodni, ani dni tygodnia, nie było niedziel, więc i niedzielnych nabożeństw. W grudniu 1793 roku została zniesiona wolność religijna. Zabroniono wyznawania chrześcijaństwa. Ustanowiono „święto rozumu” i z tej okazji spalono dwa tysiące kościołów.

Atak na Kościół katolicki doprowadził do kontrrewolucyjnych powstań chłopskich przede wszystkim w Wandei. Stało się to powodem akcji militarnej przeciwko tej prowincji. Wymordowano tam 117 tys. ludzi. Na jednego człowieka zgilotynowanego w Paryżu przypadało dziecięciu zabitych w Wandei. W całej Francji w czasach terroru wymordowano ponad 400 tys. ludzi, a z ofiarami późniejszych wojen napoleońskich, które historycy zaliczają zazwyczaj do rewolucji, liczbę zabitych ustala się na dwa miliony. Terror rewolucji francuskiej nie miał charakteru konieczności militarnej czy politycznej, był działaniem sadystycznym lub wręcz satanistycznym, obliczonym na masakrę chrześcijańskiego narodu. Wojska republikańskie nazywano „piekielnymi kolumnami”. Wynajęty Anglik, generał Westermann napisał w raporcie do jakobińskiego Konwentu:

Wandei już nie ma […] pogrzebałem ją w lasach i bagnach Savenay […] zgodnie z Pana rozkazami stratowałem ich dzieci kopytami naszych koni; wymordowałem ich kobiety, aby nie mogły już rodzić bandytów. Nie mam ani jednego jeńca, który mógłby mi robić wyrzuty. Wszystkich zniszczyłem. Drogi są usiane trupami. Do Savenay wciąż przychodzą nowi bandyci, twierdząc, że chcą się poddać, a my ich wciąż rozstrzeliwujemy […] Litość nie jest uczuciem rewolucyjnym

Sadyzm prowadził do wynalazczości w mordowaniu: nie tylko poprzez wynalezienie gilotyny, ale poprzez palenie księży i chłopów w stodołach i kościołach, powolne zagłodzenie kilku tysięcy księży na śmierć na statkach-więzieniach, poprzez strzelanie do jeńców z armat, oraz poprzez zatapianie płaskodennych statków, przystosowanych do przewozu niewolników, a w czasie rewolucji pełniących funkcje „wielokrotnych komór śmierci” wyładowywanych „bandytami” z Wandei. Oprócz tego zabijano zwierzęta, palono domy, zatruwano studnie arszenikiem. Zabijanie ludzi stało się celem, a nie środkiem do celu. Unicestwienie tylu ludzi stało się kłopotliwym zajęciem, jednak realizowanym z żelazną konsekwencją, która nie była naturalna. Oprócz potwornego, nieznanego wcześniej ludobójstwa, decydenci szkalowali swoje ofiary przy użyciu sprawnej propagandy, zarzucając im chłopską ignorancję i religijną ciemnotę.

Tak wyglądały narodziny świeckiej kultury we Francji. W trakcie rewolucji stosowano eskalację lęku i przemocy oraz stałą tendencję obalania konstruktywnej władzy i zastępowania jej nową coraz bardziej radykalną i bezwzględną. Najbardziej tajemniczymi ugrupowaniami były stowarzyszenia współpracujące z Jakobinami: Societé Patriotique de la Section du Luxembourg, Societé Fraternelle des deux Sexes du Panthéon-Français, które były jeszcze bardziej radykalne niż sami jakobini. Z nich to właśnie rekrutowali się anonimowi jakobińscy komisarze sprawujący władzę i dokonujący krwawego terroru. Oni byli siłą napędową ludobójstwa. To oni zaprowadzili zbuntowanego po latach terroru Robespierre’a na szafot, z przestrzeloną szczęką, aby przed śmiercią nie mógł nic powiedzieć. Terror rewolucji skończył się wówczas, kiedy zabrakło ludzi, którzy chcieliby firmować swoją osobą i swoim nazwiskiem realizację intencji anonimowych zleceniodawców. Zleceniodawcy bowiem nie chcieli się ujawniać. Chcieli pozostać anonimowi. Ich zadziwiająca skuteczność i funkcja kierownicza polegała na tym, że potrafili wywierać intelektualny i psychologiczny wpływ na całkowicie zmanipulowane światopoglądowo ofiary, które realizowały ich cele, nie wiedząc nawet o tym, że realizują także własną śmierć.  Członkowie wspomnianych tajemniczych ugrupowań, „dziwnych formacji” – jak pisze o nich Norman Davis – „ukuli trwałą tradycję kontestacji ustalonego systemu władzy, która dochodziła do głosu podczas każdej z «rewolucji» XIX wieku”.

Norman Davis powściągliwie pisze o autorach rewolucji, dbając o własne bezpieczeństwo i interesy. My jednak możemy się łatwo domyślić, kto rewolucję sfinansował i kto sprawował w niej rolę decydującą. Są to ci sami ludzie, którzy stoją obecnie za ISIS, a ich celem jest globalna władza i depopulacja ludzkości – mająca być lekarstwem na rzekome „przeludnienie świata”.

Historia poucza nas, iż zamachy w Paryżu nie są wydarzeniami związanymi z islamem, ale z wielowiekowym dążeniem innego plemienia i ludzi innej „religii” do władzy nad światem.

Powróćmy jednak do cennej opinii Yousif’a Khalaf’a o potrzebie współpracy chrześcijańskich Europejczyków z muzułmanami. Mam na myśli tych prawdziwych muzułmanów, którzy są oddani Bogu i kierują się troską o oblicze świata, a także dążą do porozumienia z wszystkimi ludźmi dobrej woli. O takich muzułmanach polskie media milczą, zbyt często zajęte podgrzewaniem atmosfery lęku lub rewanżu, a takich muzułmanów jest znakomita większość. Zasada, iż „dobra wiadomość to zła wiadomość” od lat panuje także w polskich mediach niemal niepodzielnie. Zatem wypełnijmy, choćby w sposób lapidarny tę lukę w polskiej prasie, bowiem dobrą wiadomością jest przede wszystkim dobra wiadomość – a nie zła.

Warto wiedzieć, że w roku 1985 król Maroka i trzydziesty piąty potomek Mahometa, Hassan II zaprosił Jana Pawła II do Casablanki. Papież został serdecznie, wręcz gorąco, przyjęty przez 100-tysięczny tłum marokańskiej młodzieży muzułmańskiej.

Hassan-II-Jan-Pawel-II

 Hassan II wita Jana Pawła II w Casablance w 1985 r.

 

Podczas spotkania Jan Paweł II podkreślił bliskie związki obu religii i wygłosił modlitwę, która łączyła chrześcijan i muzułmanów w jedną wspólnotę.

 

 

131209-D-BW835-554

PCS 2 Abd Allah II ibn Husajn, Król Jordanii z dynastii Haszymidów. Jest uważany za potomka Mahometa w 43. Pokoleniu

W 2004 roku światli i uduchowieni muzułmanie według intencji zawartej w oświadczeniu Króla Jordanii Abdullaha II opracowali „Przesłanie z Ammanu” (Amman Message), w którym określili zasady jedności wszystkich muzułmanów, wzajemnego uznawania się w ramach Ummy (wspólnoty wiernych) i pokojowego rozstrzygania wszelkich konfliktów religijnych i cywilizacyjnych, a także promowanie dialogu międzykulturowego i międzyreligijnego.

amman-messagePrzesłanie z Ammanu

Oświadczenie Króla Jordanii stało się z czasem dokumentem przełomowym, adresowanym do wszystkich ludzi. Obecnie na stronie http://www.ammanmessage.com/ ludzie wszystkich religii i profesji, duchowni i politycy mogą podpisać się – także Ty Szanowny Czytelniku – pod tym dokumentem, dając świadectwo swojej wierze w dobroć i miłosierdzie Boga, w możliwość porozumienia się ponad wszelkimi podziałami.

muslims-christians

 

 

Wyjątkową inicjatywą muzułmanów jest także wystosowanie listu do przywódców wszystkich wspólnot chrześcijańskich sporządzonego w 2007 roku przez 138. uczonych muzułmańskich „Wspólne Słowo pomiędzy Nami i Wami” – A Common Word between Us and You – Królewski Instytut Badañ nad Myślą Muzułmańską Al al-Bajt, Jordania
http://www.acommonword.org lub http://www.acommonword.com Polskie tłumaczenie: Jednakowe słowo dla nas i dla was, jest dostępne w Internecie, Tłum. Agata S. Nalborczyk i Stanisław Grodź SVD .

King_Abdullah_portrait

Mówcie: my wierzymy w Boga, w księgi które nam zesłał,
i w to, co objawił dwunastu pokoleniom, przez Abrahama, Izaaka i Izmaela, wierzymy w naukę: Mojżesza, Jezusa i Proroków, żadnej między nimi
nie czyniąc różnicy bo jesteśmy prawdziwymi Muzułmanami.
[czyli ludźmi oddanymi Bogu – przyp. m. – J.A.R.,
Koran, II, 130. Interpretacja: Jan Murza Tarak Buczacki, Warszawa 1858].

 

Oto prawdziwe oblicze rzeczywistego islamu, który powinien Europejczyków inspirować. Mieszkańcy Europy mają wiele powodów, aby uczyć się od muzułmanów odpowiedzialności i troski o wspólny świat, tak jak uczyli się swego czasu zakładając uniwersytety i studiując matematykę, astronomię, medycynę po powrocie z niechlubnych średniowiecznych krucjat. Osobnym tematem są dzieła Arystotelesa, spalone w Europie, które przetrwały jedynie w postaci tłumaczeń arabskich i z arabskiego zostały przetłumaczone na łacinę. Także dzisiaj zwyczaje i nauka muzułmanów może być lekarstwem na dewiacje zachodniego świata: na coraz głębsze zepsucie obyczajów, lichwiarską bankowość, militarną przemoc, pornografię, skrajną chciwość, konkurencję i samowolę (liberalizm) oraz wiele innych przywar, które rozprzestrzeniły się w zachodnich, świeckich społeczeństwach. Islam kładzie nacisk na uczciwość, współpracę, bankowość bezodsetkową opartą na zasadzie solidaryzmu społecznego, a nie na transferze ryzyka gospodarczego (kredytowego) w całości na klienta banku, co jest niechlubną normą bankowości odsetkowej i co prowadzi ostatecznie do faktycznej destrukcji społeczeństw.

Piękno zaś jest ekspresją ducha, darem Boga, objawia się w postępowaniu człowieka i promienieje z ludzkiego oblicza, czyniąc człowieka pięknym, choćby nawet nie był urodziwy. Nie jest efektem „świeckości”, jak pojmuje je Yousif Khalaf. Świeckość wyrosła i zyskała pozór racji swego bytu na skutek wypaczenia: „uprowadzenia” religii, która zaczęła być używana do realizacji celów sprzecznych z wiarą. Takie uprowadzenie dokonało się w chrześcijaństwie po raz pierwszy w IV wieku, za czasów Konstantyna Wielkiego, który użył chrześcijaństwa po prostu do zdobycia władzy. To uprowadzenie zostało później odzwierciedlone porzuceniem objawionego słowa Bożego, które zastąpiła dogmatyczna teologia wspierana siłą państwowego przymusu (pierwszy historyczny „modernizm” trwający wiele stuleci). Takie uprowadzenia nie ominęły też islamu od XI wieku. A dzisiaj jesteśmy świadkami najbardziej tragicznych skutków jakie owo uprowadzenie powoduje wśród muzułmanów oraz ludzi innych religii. Tzw. „terroryzm islamski” jak i nazwa „islamiści” to nowomowa, która ma służyć wojnie i depopulacji narodów, zgodnie z wolą anonimowych animatorów „islamskiego terroryzmu”, którzy muzułmanami nie są. Oni muzułmanami co najwyżej zręcznie manipulują, czyniąc z nich pierwsze ofiary terroryzmu. Są spragnieni globalnej władzy i dążą do niej bez żadnych etycznych barier. Terror i nienawiść nie ma nic wspólnego z islamem. Trzeba po prostu umieć odróżniać zbrodnicze działanie, od etykiety jaką mu ludzie przypisują. Zbrodniarz może podawać ludziom truciznę w butelce po lekarstwie, co nie zmienia natury lekarstwa. Trzeba się orientować, kto wlewa truciznę do butelek po lekarstwach, a nie koncentrować się na etykiecie (naklejce). W tej kwestii zgadzam się z Yousif’em Khalaf’em.

Na koniec ostatnie sprostowanie. Niektóre organizacje europejskie głoszą, iż Arabia Saudyjska nie chce przyjmować emigrantów i uchodźców z Syrii oraz innych państw arabskich. Nie jest to jednak prawda. „Oficjalna agencja SPA w specjalnej depeszy cytuje przedstawiciela ministerstwa spraw zagranicznych Arabii Saudyjskiej, który powiedział, że królestwo nie traktuje przyjętych osób jako uchodźców i aby ‹‹zapewnić im godność i bezpieczeństwo››, nie umieszcza ich w obozach. Według oficjalnych mediów Arabii Saudyjskiej od początku konfliktu kraj ten przyjął już ok. 2,5 mln obywateli Syrii. Rijad przeznaczył zaś 700 mln dolarów na pomoc humanitarną. Saudyjskie władze twierdzą też, że do szkół publicznych przyjęto już ponad 100 tys. syryjskich uczniów. Kilkaset tysięcy uchodźców miało też na stałe zamieszkać w Arabii Saudyjskiej i otrzymać status rezydentna. Dzięki czemu mają dostęp do rynku pracy, szkolnictwa i darmowej opieki lekarskiej. Ponadto Arabia Saudyjska zbudowała kliniki w jordańskim obozie dla uchodźców Zaatari, a także przekazała syryjskim rodzinom mieszkającym w Libanie i Syrii pieniądze na pokrycie podstawowych potrzeb. (Paweł Pietkun, https://3obieg.pl/poczatek-konca-europy). Ludzie nieufni lub podejrzliwi mogą nie wierzyć w zapewnienia władz i mediów Arabii Saudyjskiej, wiadomo jednak, iż członkowie Królewskiej Rodziny Saudów wspierają ludzi potrzebujących na całym świecie, także w Polsce i nie jest to dziwne! To właśnie jest normalne, etyczne, wartościowe i to jest zawsze zawarte w religii godnej tego miana.

 

Ludzie, którzy tak łatwo krytykują władców Arabii Saudyjskiej, zapominają, że państwo to jest państwem arabskim i że grozi mu dokładnie to samo, co Irakowi, Libii oraz Syrii. Potężne siły na świecie chciałby upadku Saudów i Arabii Saudyjskiej. Polityka władców tego kraju, mająca na celu zachowanie trwałości państwa, stabilizacji i wewnętrznego pokoju nie jest rzeczą łatwą i wymaga dyplomatycznych starań (dyplomatycznego talentu) na najwyższym poziomie.

Jacek Andrzej Rossakiewicz

0

Jacek Rossakiewicz

2 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758