Globalnie i Lokalnie
Like

Trud wspólnej odbudowy i kradzież na masową skalę (2)

25/09/2016
1533 Wyświetlenia
0 Komentarze
16 minut czytania
Trud wspólnej odbudowy i kradzież na masową skalę (2)

Obecnie te same nieruchomości na podstawie tych samych glejtów radośnie oddaje się w ręce takich „następców prawnych”, którym Polska już dawno odszkodowanie zapłaciła. Po drugie, aby domagać się zwrotu kamienicy, powinni oni zapłacić wartość jej odbudowy, remontów i utrzymania. Za grunty, na jakich stoją budynki użyteczności publicznej, nie powinno być odszkodowań, bowiem są one przeznaczone dla dobra publicznego. Powinno się je potraktować tak, jak straty wojenne. Majątki, znacjonalizowane dekretem Bieruta, można odzyskiwać od połowy lat 90. O nieruchomości zabiegają nie tylko dawni właściciele i ich spadkobiercy, ale też zawodowi kupcy roszczeń reprywatyzacyjnych.

0


ratusz-warszawski To opłacalny biznes – jeśli dobrze trafią, mogą stać się właścicielami adresów, wartych miliony. To rzecz niepojęta, że interes narodowy rozmył się, gdy w grę weszły pieniądze. Reprywatyzacja nigdy nie została uregulowana ustawą, stąd takie sytuacje jak oddanie gruntu przy Pałacu Kultury (można tam zbudować 245-metrowy wieżowiec, eksperci szacują wartość działki na 160 mln zł). Czara goryczy się przelała i na głowę „królowej” Hanny Gronkiewicz-Waltz media wylały kubły pomyj. Lata blokad eksmisji, przeprowadzanych przez aktywistów miejskich, nagłaśniania wyrzucania lokatorów na bruk, nie dały tyle – co rozmiar chamstwa i degrengolady, która to dopiekła społeczeństwu do żywego. Temat zaczął być nośny, ludzie zaczęli o nim mówić. Na światło dzienne wypłynęły niewygodne fakty. Zorganizowana grupa przestępcza w białych kołnierzykach wyszła na jaw.

Jakub Rudnicki, ówczesny wiceszef Biura Gospodarki Nieruchomościami (BGN) w Warszawie. Człowiek o gigantycznej wiedzy na temat gospodarki komunalnej. Przez jego ręce przepływały wszelkie informacje, z których mógł czerpać wiedzę. W reprywatyzację gruntu przy Pałacu Kultury (przedwojenny adres to Chmielna 70) zamieszani są: urzędniczka Ministerstwa Sprawiedliwości i siostra mecenasa Roberta Nowaczyka, który prowadził postępowanie zwrotowe, jego współpracownik oraz prawnik, zasiadający we władzach Okręgowej Rady Adwokackiej. Ta trójka kupiła roszczenia tuż przed podjęciem przez urzędników decyzji o zwrocie działki. W podobnym czasie Nowaczyk i Rudnicki stali się współwłaścicielami części ośrodka wypoczynkowego na Podhalu. Warszawa nie powinna oddawać działki koło PKiN, ponieważ tę nieruchomość – podczas wojny – kupił obywatel Danii. A to jedno z państw, które dostało od rządu PRL odszkodowanie za znacjonalizowane grunty. Zgodnie z umową Duńczycy mogą zgłaszać roszczenia do swojego rządu, Polska nie jest im już nic winna! Urzędnik Jakub Rudnicki z rozmysłem złamał prawo. Jakub Rudnicki przez kilka ostatnich lat był… zastępcą dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomości ratusza – wydawał decyzje o zwrotach majątków (taki urzędnik ma dostęp do informacji m.in. o tym, kto się ubiega o zwrot nieruchomości, jak mocne ma papiery, na jakim etapie jest postępowanie, zna daty rozstrzygnięć w sprawie. Ma wiedzę na temat dokumentów, wniosków dekretowych, wie, która z załatwianych spraw „pójdzie szybko”. Dla kupujących roszczenia od spadkobierców to informacje niezwykle cenne). Dziś już nie pracuje w magistracie, ale dzięki zdobytej wiedzy stał się bardzo zamożnym człowiekiem, którego prawo nie ściga! Mieszkańcy budynku przy ul. Kazimierzowskiej dowiedzieli się, że ich dom przeszedł w prywatne ręce. Obecny właściciel to Jakub Rudnicki. Roszczenia do  nieruchomości kupili od znajomych jego rodzice. Wprawdzie roszczenia kupili krewni „pierwszego stopnia” wicedyrektora nadzorującego „postępowania zwrotowe” (co jest niedozwolone), ale dalej jest wszystko w porządku, bo „urzędnik wyłączył się ze sprawy i nie badał jej osobiście”. Dziś Rudnicki prowadzi działalność prawniczą, lokatorom z przejętego budynku założył sprawy o eksmisje, czeka ich bruk.

hgw1

Prezydent Warszawy wobec nagonki medialnej zwołała konferencję, podczas której miała posypać sobie głowę popiołem a sprawę zamieść pod dywan. Co ciekawe, fakty są takie, że i jej rodzina zamieszana jest w bezprawne zagarnięcie czyjegoś mienia. Noakowskiego 16 to dawna nieruchomość rodziny Stanisława Likiernika, oficera AK, jednego z ostatnich żyjących członków Kedywu, pierwowzoru bohatera powieści „Kolumbowie. Rocznik 20” Romana Bratnego. Ale Likiernik nie ma szans na zwrot, bo budynek wyłudził oszust. Kamienicę kupił od oszusta późniejszy mąż ciotki Andrzeja Waltza (męża prezydent Warszawy). Sprawa oszustwa umknęła urzędnikom prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którzy w 2003 r. Noakowskiego 16 zwrócili m.in. Andrzejowi Waltzowi i córce prezydent miasta. Ci, jeszcze przed uprawomocnieniem się posiadania posesji sprzedali dom z lokatorami belgijskiej spółce, która podniosła czynsze. O politycznej perwersji HGW szkoda tu już nawet pisać po ośmiu godzinach obrad Rady Miasta Warszawy. HGW chce dokończyć złodziejską reprywatyzację, chce wyjaśnić, kto i za co odpowiadał, jednym słowem ona jest szalona. Ale to pozory. Prawda jest taka, że całkiem świadomie tolerowała przez co najmniej 8 lat warszawską mafię, która żerowała na majątku miasta i byłych właścicieli oraz dosłownie wykopywała butami za drzwi starsze i chore osoby na bruk. Przez 4 lata Biuro Gospodarki Nieruchomościami było pod jej całkowitym bezpośrednim nadzorem. Do tego jej najbliższa rodzina skorzystała na dzikiej reprywatyzacji. Za ten fakt to wszędzie na świecie  lecą głowy, a HGW powinna trafić po uczciwym wyroku do więzienia. Żaden amerykański sędzia nie uwierzył by w  jej brednie, że nic nie wiedziała, kazałby jej siedzieć cicho, gdyby szargała pamięć nieżyjącego prezydenta. Trafiła by za kratki na jakieś 30 lat. Jak będzie w Polsce? HGW chce przecież dokończyć reprywatyzację…

protest1

Protest mieszkańców kamienicy przy Noakowskiego 16,

rok 2006

Metody na wyłudzenie majątku nieruchomego są w Polsce różne – fałszowanie testamentów, podrabianie dokumentów, podszywanie się pod rodzinę, wolontariuszy, opiekunów, itp. Cel zawsze jest ten sam – wyłudzenie nieruchomości, bądź zaciągnięcie na nią gigantycznego kredytu. Stopień wyspecjalizowania grup przestępczych, zajmujących się oszustwami mieszkaniowymi jest bardzo wysoki z uwagi na konieczność sprawnej organizacji procederu. Struktura takiego „gangu” naśladuje strukturę nowoczesnej firmy handlowej. Ludzie ci, łamiąc prawo starają się robić to w białych rękawiczkach. Samo przejęcie nieruchomości odbywa się najczęściej wieloetapowo, przy użyciu kilku rodzajów umów cywilnoprawnych, wymaga zatem wiedzy prawniczej (notarialnej) celem skutecznego kamuflowania działań przestępczych. Stąd w składzie „gangów mieszkaniowych” odnotowano obecność prawników (notariuszy), urzędników państwowych i samorządowych, biznesmenów, pracowników sektora bankowego. Brak właścicieli lub ich nieobecność spowodowała zainteresowanie rozmaitych grup przestępczych kamienicami z okresu międzywojennego lub nabytymi jeszcze przed I wojną światową.

Istnieje kilka metod tego przestępczego procederu:

  1. Podstawienie osoby o tych samych danych personalnych, co właściciel nieruchomości. Jeśli właściciel nazywa się Nowak, to do transakcji staje również Nowak z prawdziwym dokumentem tożsamości. Zdaniem znawców problemu jest to metoda sprowadzona z zagranicy. W ten sposób uzyskiwano w Izraelu dokumenty od osób noszących to samo nazwisko, co właściciel, tam dokonywano odpisów tych dokumentów, uwierzytelniano w polskich placówkach dyplomatycznych i przywożono do Polski.
  2. Kolejny sposób to wyrabianie fałszywych dokumentów poza granicami kraju i uwierzytelnianie ich w placówkach różnych krajów. W jednej sprawie dokumenty, aby utrudnić ich weryfikację mogą być uwierzytelnione w Austrii, Szwajcarii lub Izraelu. Taki system powoduje istotną trudność, bo wymaga pomocy prawnej trzech państw, a dobrze wiemy, że Izrael odmawia pomocy prawnej w sprawie swoich obywateli. Paradoksalne jest to, iż prawdziwe na takim dokumencie są tylko pieczęcie placówek dyplomatycznych w różnych krajach.
  3. Wyrabianie fałszywych dokumentów na nazwisko właściciela i podstawianie do transakcji tzw. „słupa”.
  4. Posługiwanie się podrobionym testamentem współwłaściciela nieruchomości oraz dokumentami, poświadczającymi nieprawdę co do okoliczności i czasu śmierci.
  5. Najpopularniejszą dotychczas drogą wyłudzania kamienic była metoda „na kuratora”. Zarządza on mieniem zaginionego właściciela do czasu jego odnalezienia się i w jego imieniu podejmuje decyzje finansowe. A więc może też prowadzić sprawy o zwrot nieruchomości, zajmować się ich sprzedażą itd. Od co najmniej kilku lat w wyłudzaniu nieruchomości stosowano ten patent na masową skalę. Wystarczyło znaleźć kamienicę, o którą nikt od lat się nie upomina, po czym zgłosić się do sądu rodzinnego i oświadczyć, że chce się zostać kuratorem widniejącego w księdze wieczystej właściciela jako osoby „nieznanej z miejsca zamieszkania”. Wszystko to na podstawie Kodeksu opiekuńczo-rodzinnego, z wykorzystaniem kruczka prawnego, jakim jest brak jasnego stwierdzenia w przepisach, że kuratora przyznaje się tylko dla osoby, co do której są przesłanki, że żyje, ale nie wiadomo gdzie. Zdarzali się kuratorzy powoływani dla 120-, 130-latków, o których ostatnia informacja pochodziła z czasów wojny. W rolę kuratorów właścicieli kamienic w Polsce wstępowały, reprezentowane przez prawników, tajemnicze osoby z odległych miejsc jak Cypr czy Karaiby. Kurator z Karaibów występował zresztą np. w głośnej sprawie o budynek gimnazjum przy ul. Twardej w Warszawie i ponadhektarową działkę w centrum Warszawy. Zgłosił się niejaki S. Bartlett z państwa St. Kitts i Nevis, karaibskiego raju podatkowego – a pełnomocnictwo do podejmowania działań w jego imieniu miał prawnik, który jednocześnie reprezentował biznesmena Macieja M., zajmującego się skupowaniem kamienic.
  1. Innym, ale za to bardzo cynicznym sposobem wyłudzenia nieruchomości, jest sprawa wypłaty odszkodowań za mienie pozostawione w Polsce. To słynne 65 miliardów, jakich od Polski domagają się amerykańscy Żydzi. W połowie lat 90. XX w. krakowska prasa donosiła o kilku przypadkach odzyskania przez adwokatów, będących pełnomocnikami byłych właścicieli, kamienic, które według dokumentów były na mocy zawartych umów międzynarodowych wykupione przez Polskę. Głośny pozew Żydów nowojorskich i z Chicago ujawnił również przypadki żądania tego, za co odebrano rekompensatę finansową. Posługiwano się frazeologią, iż otrzymana rekompensata dotyczyła zapłaty za… użytkowanie.

We wtorek 16. sierpnia prezydent Andrzej Duda podpisał tzw. małą ustawę reprywatyzacyjną. Zacznie ona obowiązywać w ciągu 30 dni od publikacji w Dzienniku Ustaw. Co to jest mała ustawa reprywatyzacyjna? To ustawa z 25. czerwca 2015 r., nowelizująca przepisy o gospodarce nieruchomościami. Dziś umowę sprzedaży można sporządzić na zwykłej kartce papieru. Po wejściu w życie nowych przepisów, obrót roszczeniami będzie się odbywać wyłącznie w formie notarialnej. Po drugie, miasto będzie miało też prawo pierwokupu zarówno nieruchomości komunalnych, jak i Skarbu Państwa. To ma ukrócić sprzedawanie np. roszczeń do kamienicy w Śródmieściu za 50 zł. Nowe przepisy ograniczają też rolę „kuratorów”. To znana metoda wyłudzania roszczeń. Wprowadzony został zakaz ustanawiania kuratora dla osoby, gdy istnieją przesłanki uznania jej za zmarłą.

hgw2

Na naszych oczach rozgrywa się śmiertelny bój o honor mafii, rządzącej Warszawą. Hanna Gronkiewicz-Waltz zdymisjonowała dwóch wiceprezydentów: Jacka Wojciechowicza i Jarosława Jóźwiaka. Poświęciła pionki, by chronić królową. Jednak w tym przypadku nawet Platforma Obywatelska rozkłada ręce. Pospolity bandytyzm, czy nawet zabójstwo (Jola Brzeska – aktywistka miejska, zamordowana za walkę o sprawy lokatorskie) wypływają na wierzch. HGW zrezygnowała z kierowania powiatowymi strukturami PO, albo te rozpoczynają kontrolowane zatopienie „Titanica”. Naiwne jest zatem oczekiwanie, że HGW poda się do dymisji sama. HGW będzie trwać, poświęcając się bez reszty mafii warszawskiej, którą przecież trzeba pilnie zreformować. Ze stołka zrzucić ją może jedynie jej własny matecznik, odpowiednio ją zabezpieczając i prawnie chroniąc przed ewentualną odpowiedzialnością karną. Sądy w Polsce są tak skorumpowane i powiązane układami z ludźmi władzy, iż włos z głowy Hanny Gronkiewicz-Waltz nie może spaść. Platforma liczy, że rozgłos medialny ucichnie – a czy tak się stanie, będzie zależało od nas samych.

Roman Boryczko

Za: http://www.siemysli.info.ke/

0

Dorota J

Dziennkarz w 3obieg.pl/

209 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758