Artykuły redakcyjne
Like

Papież Franciszek i „wojna w kawałkach”

29/07/2016
941 Wyświetlenia
3 Komentarze
7 minut czytania
Papież Franciszek i „wojna w kawałkach”

„Świat jest w stanie wojny” – takie słowa wypowiedział Papież Franciszek do towarzyszących mu w podróży do Polski przedstawicieli mediów. Stwierdzenie to już na pierwszy rzut oka wydaje się całkiem na miejscu, biorąc pod uwagę obecną sytuację na świecie. Szalejący terroryzm i zanik poczucia bezpieczeństwa towarzyszą „wojnie w kawałkach”, niebędącej wojną w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. „Nie bójmy się powiedzieć tej prawdy, że świat jest w stanie wojny” – konstatacja bardzo na czasie i politycznie poprawna w świetle zadań Papieża troszczącego się o los Kościoła, którego przecież jest głową. Jednak późniejszy komentarz wygłoszony przez Franciszka wzbudził moją ciekawość, gdyż powiedział, że wojna, którą miał na myśli, to wojna interesów, wojna o pieniądze, a co za tym idzie o panowanie nad narodami. „Nie mówię o wojnie religijnej. To inni chcą, żeby to była wojna religijna” – zaznaczył.

0


franciszek

 

Wygląda na to, że Papież zorientował się, że jego słowa mogą zostać opacznie zrozumiane i postanowił tę kwestię wyjaśnić i doprecyzować. Nie chciał zapewne sprawić wrażenia, że odnosi się do starcia kultur mającego miejsce w obecnych czasach, do bezpardonowej walki islamu z cywilizacją łacińską. Z rozmysłem nie używam określenia cywilizacja chrześcijańska, z racji ugodowego, czy wręcz uległego stosunku chrześcijan do zagrożenia spod znaku półksiężyca. Gdy zagrożone są fundamenty wiary chrześcijańskiej, Kościół zachowuje się nadzwyczaj nieroztropnie, nawołując do przyjmowania „muzułmańskich gości”, co w późniejszym czasie, wobec żywiołowości i ekspansywności ich wiary, może grozić stopniowym przejmowaniem przez nich rządu dusz w Europie. Troska o niewywoływanie napięć na tle religijnym, wydaje się być rozsądna, pozostaje tylko pytanie, czy późniejszy komentarz Papieża miał służyć jedynie temu celowi, czy też jest przejawem jego faktycznej opinii o współczesnym świecie.

 

Nikt rozsądny nie zaneguje faktu walki o zasoby i władzę, która toczy się wokół nas. Pieniądz sprawuje niepodzielne rządy nad ludzkimi umysłami, nad państwami, nad przywódcami politycznymi i religijnymi. Jest rzeczywistym, nieoficjalnym „władcą tego świata”, przed którym klękają narody i który zwiódł nas swoimi fałszywymi cudami, gdyż to, co nam oferuje, jest w istocie iluzją. Rynki kapitałowe, światowa finansjera, spekulanci, to wszystko jest rakiem toczącym nasz świat, umożliwiającym uprzywilejowanej mniejszości żerowanie na pracy mas, niebędących dziś niczym więcej niż armią robotów, dzień za dniem walczących o przetrwanie i marne ochłapy z „pańskiego stołu”. Światowa lichwa zawładnęła gospodarkami i państwami, pętając ich suwerenność kajdanami zadłużenia. Nikt nie jest wolny, każdy z nas ma dług do spłacenia, nawet ci, którzy świadomie nigdy się nie zadłużyli. Dług publiczny naszego kraju to ok. 30 tysięcy zł na osobę. Czy naprawdę warto było się zapożyczyć na to co mamy? Za „luksus”, w którym żyjemy. Nie wiem tylko, kto i kiedy to wszystko spłaci.

 

Spokojnie. Jest stara jak świat metoda likwidacji długów przerastających możliwości wierzyciela. Jak to się mówi „przyjdzie wojna i wszystko wyrówna”. Prawdziwa wojna, nie taka jak obecnie, „w kawałkach”. Wielcy tego świata rozgrywają nas niczym pionki na szachownicy. Wszystko na zasadzie „dziel i rządź”. Wywołują konflikty między państwami, religiami, grupami społecznymi dla własnych interesów. Od zawsze tak było i nie da się tego zmienić bez globalnej zmiany świadomości, do czego nam jednak bardzo daleko. Najgorsza w tym wszystkim jest ignorancja mas, znajdujących upodobanie w intelektualnej inercji i pozwalających prowadzić się niczym stado owiec, czy raczej bydła na rzeź.

 

Wojna o zasoby to powszechnie znany fakt. W wyniku wyczynów naszego Wielkiego Brata zza oceanu, przedostał się on do powszechnej świadomości i każdy sceptycznie patrzy na kolejne wydumane wojskowe interwencje w obronie demokracji i praw człowieka. Szczególnie tam, gdzie jest ropa. Aktualnie chłopcami do bicia dla mainstreamowego ścieku stały się islam i Rosja. Każdy powinien zdać sobie sprawę z tego jak wielkie niesie to ze sobą zagrożenie. Muzułmański ekstremizm, bardzo łatwy do rozbudzenia dzięki zasadom tej wiary, pompowany jest umyślnie w celu zastraszenia nas rękami zamaskowanych, wykrzykujących Allahu akbar frustratów. Zaostrzanie prawa, rozmaite ustawy antyterrorystyczne, nierozwiązujące problemu terroryzmu, za to świetnie nadające się do ograniczania praw publicznych oraz inwigilacji obywateli, to korzyść dla władz, jaką niosą ze sobą terroryści. Ius fecit, cui prodest – radzę o tym pamiętać. Rosja to osobny problem, dlatego że ustawiczne granie jej na nosie przypomina drażnienie niedźwiedzia. W awangardzie tej głupoty idzie niestety Polska. Na wysługiwaniu się USA nigdy specjalnie nie skorzystaliśmy, a w tym przypadku najprawdopodobniej dużo stracimy. Ostatnia wielka wojna w Europie była zaledwie siedemdziesiąt lat temu, a sytuacja powoli zdaje się dojrzewać do kolejnej hekatomby w imię interesów sprawców.

 

Słowa Papieża Franciszka mogą wydawać się truizmem, próbą lawirowania pomiędzy jego rzeczywistymi poglądami a planami, tym jak świat wygląda a tym jakim chciałby go widzieć. Nie zmienia to faktu, że są niezwykle trafne, choć mocno ogólne i podatne na różne, nieraz całkiem odmienne interpretacje. Wypsnęło mu się chyba, tak jak wiele razy wcześniej, tym razem jednak sam starał się to sprostować i wyszło tak jak wyszło. Jego słowa są werbalnym wyrazem tego, co zapewne myśli, i co fermentuje także w głowach faktycznych władców tego świata. Prawda tkwi w prostocie. Zdajemy sobie sprawę z jej istnienia, jednak nie dopuszczamy do głosu, z racji tego, że ukryła się w oczywistości. To, do czego dąży Papież poprzez wygłaszanie często ciekawych, a czasami wręcz sprzecznych z tradycją Kościoła i zdrowym rozsądkiem komentarzy, pozostaje tajemnicą. Można się tego jedynie domyślać. Można się z tym zgadzać albo nie, należy jednak tego słuchać i analizować. Dla naszego wspólnego dobra.

0

Jarosław Gryń http://jaroslawgryn.blogspot.com

Mam 34 lata. Mieszkam w Lęborku na pomorzu. Z wykształcenia jestem administratywistą. Ukończyłem Uniwersytet Gdański. Jestem żonaty i mam synka o imieniu Olaf. Moja małżonka ma na imię Aleksandra. Jesteśmy małżeństwem od dziesięciu lat. Moja rodzina jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało :) Lubię pisać. Piszę co mi do głowy przyjdzie, począwszy od publicystyki a na poezji skończywszy. Pisanie to aktywność, która sprawia mi frajdę. Przekuwam swoje myśli w tekst, by podzielić się z Wami tym co czuję i jak widzę świat. Teksty są różne. Pomimo tego, że sprawiam wrażenie dość jednoznacznie określonego politycznie, nie radziłbym mnie szufladkować. Można się wtedy srogo pomylić.

68 publikacje
0 komentarze
 

3 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758