BIZNES
Like

Polski wyzysk

12/03/2016
1668 Wyświetlenia
13 Komentarze
6 minut czytania
Polski wyzysk

Co to jest wyzysk? Skoro ktoś się zgodził na dane warunki pracy i płacy – to nie ma wyzysku. Tak myślą domorośli liberałowie z dobrych domów, na których czeka posada u taty w firmie lub coś równie miłego, np. po linii partyjnej w budżetówce. A jaki wybór ma w Polsce  „wolny elektron”, poszukujący aktualnie zatrudnienia? Idzie do Urzędu Pracy lub do Agencji Pracy, która jest pośrednikiem i bierze, co mu oferują. Czy jest to wybór między np. państwową firmą, respektującą Prawo Pracy i płacącą godziwe stawki a prywaciarzem kanciarzem? To przymus! Albo dasz się wyzyskać, albo… no właśnie, co? Nic, głód, bezdomność, ulica, śmietnik… W kapitalizmie wprowadzono takie warunki, że albo dasz się zniewolić, albo „zyskujesz” bezdomność i życie poza systemem.

0


nie_chcesz_powrotu-300x218

Przez swoje elity, rządzące od 25 lat, Polacy zostali sprowadzeni  do roli nędzarzy. Stać ich tylko na podstawowe potrzeby a motoryzacyjnie zatrzymaliśmy się na poziomie tego, czego pozbywa się Niemiec, ale nie spod domu – a ze szrotu… GUS podaje, że w 2015 roku aż 16,5 miliona Polaków żyło poniżej strefy niedostatku, to znaczy, iż miesięcznie nie mogli pozwolić sobie na wydatki wyższe niż 1062 zł. To oznacza, że co trzeci zatrudniony jest potencjalnym klientem pomocy społecznej. Dotyczy to 25 proc. pracowników na stanowiskach nierobotniczych, 50 proc. robotników, o wiele więcej niż połowy rolników i rencistów i 33 proc. emerytów i osób pracujących na własny rachunek. Do tego dochodzą jeszcze fatalne warunki pracy oraz nadmierne obłożenie pracownika godzinami nadliczbowymi. Pracownicy zimą marzną, pracują w przeciągach a latem duszą się w halach, które nie są przystosowane do pracy zespołów ludzi a składowania towarów! Pracownicy nie zgłoszą tej sprawy do odpowiednich instytucji, bo boją się o to, iż ze strony pracodawcy zostaną nałożone na nich kary finansowe (!) lub, że zostaną zwolnieni z pracy. Świadomość praw pracowniczych w Polsce i w ogóle jakichkolwiek praw – stoi na bardzo niskim poziomie. Przyzwyczailiśmy się do tego, iż za wszelką cenę trzeba przetrwać! Na każde utyskiwania pracownika o poprawę warunków pracy pracodawcy (często zagraniczni) ronią łzy, że muszą ciąć koszty i muszą być konkurencyjni, bo rynek jest nasycony i nasz etat to łaska ze strony korporacji!!!

A jak jest u naszych zachodnich sąsiadów, którzy – jak wiemy – na głowie mają jeszcze miliony głodnych i mało skorych do pracy uchodźców?

Opublikowane przez niemiecki Wirtschafts und Sozialwissenschaftliches Institut (WSI) dane wskazują, że w 2015 roku w Niemczech liczba strajków była 5 razy większa niż 2014 roku.  W ubiegłym roku niemiecka gospodarka musiała zmierzyć się ponad 2 milionami „strajko-dni” i była to najwyższa liczba w ostatnim dziesięcioleciu. Wzrost liczby protestów odnotowano głównie w kontekście dwóch wielkich, ogólnokrajowych akcj: strajków nauczycieli przedszkolnych i pracowników poczty. Kwietniowe strajki nauczycieli przedszkolnych, domagających się podwyżek, miały miejsce w Bawarii, Hesji, Saksonii i Badenii-Wirtembergii, a udział w nich wzięli nauczyciele ponad 1000 przedszkoli. Czerwcowe strajki pracowników poczty odbyły się w całym kraju i trwały 4 tygodnie. Strajkujący nie tylko wywalczyli podwyżki, ale również i deklarację stworzenia 15 tys. nowych miejsc pracy do 2020 roku. Łączna liczba „strajko-dni” tych dwóch protestów wyniosła 1,5 miliona. Kolejnymi protestami na ogromną skalę okazały się strajki w Deutsche Bahn i liniach lotniczych Lufthansa, w których wzięli udział piloci i personel pokładowy. Te cztery akcje szczególnie zapadły w pamięć mieszkańcom Niemiec, gdyż bezpośrednio wpłynęły na ich codzienne życie, wiele strajków miało także miejsce m.in. w sektorze metalurgicznym, w związku z corocznymi negocjacjami płacowymi.  W porównaniu z innymi krajami europejskimi, w Niemczech i tak jest stosunkowo mało strajków. W latach 2004-2015  w Niemczech  odnotowano średnio rocznie 15 „strajko-dni” na 1000 zatrudnionych, podczas gdy we Francji aż 132, 124 w Danii i 63 w Hiszpanii.

A jak to wygląda w Polsce? Co ciekawe, przeglądając Sieć, nie znalazłem danych o liczbie „strajko-dni”. W Polsce jedynymi grupami, które mogą i są w stanie się upomnieć o swoje płace, są związkowcy z budżetówki. W RP działa ponad 6,3 tys. związków zawodowych. Należy do nich około 2,5 miliona członków. Liczba pracujących w III kwartale 2015 w polskiej gospodarce wynosiła 16 234 tys. Pod względem uzwiązkowienia jesteśmy w ogonie Europy i wszelkie rządy, jakie nami rządziły, ten temat spychają pod dywan. My mamy być ulegli i zdyscyplinowani – mówi to kościół na coniedzielnej mszy i mówi to nasz minister gospodarki. I cóż z tym począć? Ano nic, znowu zaciśniemy zęby, stracimy zdrowie (którego nie wyleczymy, bo NFZ właściwie nie działa) i jako wyeksploatowani jeszcze młodzi ludzie pójdziemy do… piachu!

stop wyzyskowi_0.previewZamiast walczyć o lepszy byt – od dziecka z pokorą  uginamy karku – bo tak trzeba, bo tak nas wychowano…

Zamiast budować i rozwijać naszą Ojczyznę, swoje szczęście znajdujemy na emigracji.

Rozumiecie coś z tego, bo ja ani w ząb?

Roman Boryczko,

marzec 2016

Za: www.SieMysli.info.ke

0

Dorota J

Dziennkarz w 3obieg.pl/

209 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758